Rozdział 8

120 19 22
                                    

- Nic już nie da się zrobić.

- Nie żyje?!

Przekrzykujące się głosy były niczym w porównaniu do kolorowych świateł uderzających w oczy. Niebieski mieszał się z czerwienią oślepiając blondyna. Stał na zewnątrz przepychając się do mieszkania na drugim piętrze. Nie wiedział czemu to robił, ale musiał. Tylu ludzi dotykało jego ciało, gdy próbował się przedostać. Łapali go próbując odciągnąć, ale on dalej biegł. Bose stopy dotykały zimnego kamienia na klatce schodowej, a świat trząsł się od krzyków ludzi. Coś nim rzuciło na bok, coś przygniotło go do drzwi jednego z mieszkań. Nie mógł nic zobaczyć ze zmiażdżoną głową, a poczucie lęku rosło. Coś do niego szło, coś strasznego, ale nie wiedział co. Żołądek się kurczył ze strachu, a stróżka potu spłynęła po twarzy. Chaos narastał. Kolejna ręka zaciskająca się na jego koszulce. Ktoś go wciągnął w głąb mieszkania.

- Dzięki.. - Wysapał unosząc głowę, ale nikogo nie ujrzał. Mieszkanie było ciche. Za ciche. Stare tapety oklejające ściany nie dawały ciepła, ani rodzinnego klimatu. Drzwi z jasnego drewna były zamknięte, a mały korytarz oświetlany przez słabą lapę. Blondyn uniósł się na nogi rozpoznając miejsce. Bardzo dobrze znane miejsce.
- Kirishima? - Słowo opuściło jego gardło, ale żadna odpowiedź nie była mu dana. Kiedyś bywał w tym mieszkaniu niemalże codziennie. Zawsze czuć tu było ciepło i chodź mieszkała tu jedna osoba zawsze biło rodzinną miłością. - Kirishima jesteś tu?

Kolejny raz próbował nawiązać kontakt, ale z podobnym skutkiem. Skrzywił się czując chłód jaki bił od ścian. Czuł się jak obcy. Nie było tu nic z tego co znał i pamiętał. Mimo wszystko tu lęk go opuścił. Spokój przejął jego ciało pozwalając na rozluźnienie. Położył dłoń na jednej z klamek próbując przedostać się do kuchni. Zamknięte. Spróbował na drzwiach do salonu. Zamknięte. Sypialnia. Zamknięta. 
Zostały ostatnie drzwi, które za jego plecami uchyliły się ze znanym skrzypnięciem. 

- Eijiro proszę, porozmawiajmy.
Zaczął, popychając drewno. Małe pomieszczenie było czyste i zadbane, jednak brudne i opuszczone. 
Wzrok spoczął na wannie. 
Wannie, w której leżało martwe ciało samotnego chłopca. Ręce skażone szramami, brudny od krwi  scyzoryk leżący na podłodze. Czerwona woda brudziła jego zimne ciało, a płuca już dawno pozwoliły sobie wziąć ostatni oddech. 
Chciał krzyknąć. Tak bardzo chciał krzyknąć, pobiec. Jednak nigdy nie miał szansy. Drzwi zostały wywarzone, a ludzie wbiegli do małego mieszkania. Nie miał szansy go dotknąć. Nie miał szansy go przeprosić.

Jego własny krzyk wyrwał go ze snu szybko zrywając do siadu. Wzrok przejechał po ciemnym, pokoju. Wszystko było na swoim miejscu. Łzy leciały z jego piekących oczu, a oddech urywał się w strachu. Serce biło własnym rytmem, pozwalając się słyszeć w całym pomieszczeniu. Nie chciał nic mówić bojąc się zaburzenia ciężkiej atmosfery, która przecież leżała tylko na nim. 
Przejechał wierzchem dłoni po ciele zdając sobie sprawę jak spocony jest. Spocony i brudny. 
~~
Trochę później stał już w swojej łazience. pociągnął za złoty sznureczek rozwiązując małą kokardkę. Papierek owijający kasetę opadł cicho na ziemię, a Bakugo wbił w nią wzrok. 
Jak na każdej poprzedniej na tej delikatnym drukiem wygrawerowany był napis "Koniec".
Przed ostatni materiał znalazł swoje miejsce w odtwarzaczu. 
Blondyn za to znalazł się w wannie pozwalając zbyt gorącej wodzie parzyć jego wykończone ciało.

Pamiętam, że był piątek wieczór. Późno dotarłem do domu Kaminariego. Zawsze był jakby opuszczony. Meble przykryte plandekami, dużo kurzu, pył na podłodze... Nic mnie nie zdziwiło. 

Dom Kaminarich cechował się tym, że był naprawdę duży, a większość pokoi pusta. Tyko w niektórych stały pojedyncze meble co Bakugo pamiętał. Mokre dłonie przejechały po bladej twarzy. Zapewne wyglądał jak trup z ciemnymi sińcami pod oczami.

Było jak zawsze. Mina przyniosłaś wtedy piwo, prawda? Wypiliśmy, graliśmy. W pewnym momencie dołączył się Testu-Tetsu. Było jeszcze fajniej. Przez chwilę. Witaj jako nowy powód, bro. Chodź czy mogę cię tak jeszcze nazwać? Nie sądzę. 

Patrzył w sufit siedząc w ciepłej wodzie. Głowa bolała niemiłosiernie, a z każdą minutą czuł się coraz gorzej. Było mu słabo i nie dobrze w jednym, zapewne po tych kilkunastu dniach głodówki. Ale słuchał. Wsadził całego siebie w słuchanie głosu swojej miłości. Nawet płomyk nienawiści do blaszanego idioty się w nim zapalił. Kaseta poświęcona czterem osobom była dziwna, ale wiedział, że najpoważniejsza. Ostatnia była dla niego, a więc tu musieli zniszczyć to słoneczko do końca. 

6 Powodów-KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz