Przeprawa z powrotem do domu kosztowała Ajaxa o wiele więcej energii niż przypuszczał. Nogi jakoś zapadały się ciężko w śniegu, widok przed oczyma mu się rozmazywał przez łzy – obwiniał za to oczywiście lodowaty, ostry wiatr tnący go wrednie po twarzy, a nie godzinny płacz – i do tego trudno było mu złapać głęboki oddech. Nie umiał się uspokoić od dłuższego czasu, rozdzierający smutek nie odstępował go na krok. I tak siedząc w tej zapleśniałej szopie, czując chłód na rozgrzanym karku, który wdzierał się przez nieszczelne deski, zastanawiał się, czymże zasłużył sobie na taki los.
Przez większość tego załamania nie rozmyślał zbytnio o tym, co zaszło między nim a Nikitą, bo był najzwyczajniej w świecie w tak ogarniającym szoku i panice, że aż trzęsły mu się dłonie, a w wyobraźni widział już, jak sąsiedzi plują na jego widok, a rówieśnicy rzucają w niego czymkolwiek, co wpadłoby im w ręce. A potem, kiedy zdecydował się wrócić do siebie do pokoju, zalała go fala nieprzebranego rozgoryczenia i bezsilności. Brzuch bolał go od nierównego oddechu i wydawało mu się, że żebra zaraz przebiją mu się przez skórę i mięśnie. Dziwnie zdrętwiał, z ledwością utrzymał poły płaszcza, gdy przedzierał się przez pole do domu. Nie chciał tam wracać, a miał też wrażenie, że było to jedynie miejsce, gdzie poczuje się lepiej. Chciał po prostu zakryć się pościelą i zasnąć. I najlepiej się obudzić, kiedy wszyscy o wszystkim zapomną. Albo wejść we wrzącą wodę. Powyrywać włosy z głowy, a potem wydrapać te krzyczące myśli z głowy.
Wlazł do domu przez skrzypiące drzwi z zapuchniętą twarzą, zmarzniętą szyją i czerwonymi od zimna dłońmi. Czuł się podobnie jak wyglądał i to była pierwsza rzecz, którą zauważył Zhongli, sprzątający właśnie w kuchni z panią Aliną, kiedy rudy pojawił mu się przez jego oczyma.
Ajax miał to do siebie, że rzadko mówił o tych złych emocjach – tych słabych emocjach. Nie miał problemu, by przyznać, że jest wściekły. Że najchętniej zarżnąłby pierwszą napotkaną osobę. Że udusiłby ją własnymi rękoma. Ale nie potrafił przyznać, że jest zmęczony, chociaż można było to wyczytać z niego jak z otwartej książki. Że jest smutny, że potrzebuje odpoczynku. To nigdy nie przechodziło mu przez gardło – a potem liyuejczyk znajdował do śpiącego w wannie, gdy woda była podobnie zimna, jak wiatr szalejący właśnie na dworze.
– Synek, masz jeszcze ochotę na placki? – zarzuciła do niego matka przez ramię, słysząc, jak wchodzi do środka.
– Nie, dziękuję – odpowiedział jej grzecznie, zaraz potem zgubnie pociągając nosem.
Alina w momencie odwróciła się w stronę Ajaxa, lustrując go wyblakłymi, niebieskimi oczyma.
– Kochanie, coś się stało? – spytała zmartwiona i ścisnęła wilgotną ścierkę.
– A, to. – Pokazał na swoją twarz. – Z dachu tej obrzydłej szopy spadł na mnie śnieg. Trochę mi niedobrze.
– O jej! – wykrzyknęła, od razu wstawiając wodę na herbatę. – No jużże, idź się przebrać, a ja przygotuję ci kąpiel w tym czasie.
CZYTASZ
⟬✓⟭ Marazm ludzi wiecznych | Zhongli x Tartaglia
Fiksi PenggemarAjax na wiosnę zmuszony był powrócić na pewien czas do swojego rodzinnego miasta, ku swojemu niezadowoleniu, oczywiście. Nie uśmiechało mu się bowiem wrócić do zimnej, pokrytej wiecznym śniegiem Shneznayi, gdy mógł wylegiwać się na zielonych polach...