8.Moje roztargnione serce

192 21 7
                                    

Ból łączy dwoje ludzi o wiele silniej niż miłość czy namiętność.

 

Tess Gerritsen

"Chirurg"

_____________________________________________________

Po prawej stronie miniaturka.

8.Moje roztargnione serce

~Calestia~

Zimne powietrze dusiło mój oddech.  Włosy błądziły wzdłuż pleców. Zmęczona. Przestraszona. Uciekałam przez las. Porzucona gdzieś daleko od swojego domu. Bez nadziei. Suche gałęzi drzew ,zacierały swoje ślady na moim ciele drążąc nowe zarysy moich cierpień.  Przemarznięta, szukałam drogi powrotnej. Bez nowych marzeń. Bez szans na przeżycie. Z drążącą nadzieją w sercu. Gdy w mojej głowie tyle obaw. Gdy w mojej głowie tyle pytań. Tyle tęsknot za Chrisem.  Moje ciało powoli przełykane przez smutek. Moja krew przelana żalem. Co teraz będzie? Co jeśli umrze? Gąszcze krzaków, korony drzew. Krzyki ptaków. I ta szarawa czerń szpaków. Bez sił na przemianę. Bez drogi powrotnej. Skulona znów leże na powierzchni zmarzniętej ziemi. I czekam, aż ktoś pomoże mi wstać. Mieć tylko nadzieje. Mieć tylko nadzieje. I tylko te słowa powtarzać w sobie. Bo co jeśli tu zostanę. Bo co jeśli już nic na mnie nie czeka. Musze znów czekać. Czekać na niego. Zamykam oczy, przywieram mocniej. Zamykam się w sobie. Poczekam na niego. Poczekam, aż mnie zdobędzie. I choć jestem w swojej tęsknocie. Choć ciepie samotnie. To i tak mu na to pozwolę.

Bo moje serce jest już mocno roztargnione.

~Sebastian~

W objęciach Agnes, zaczerpuje powietrza. Zamieram w milczeniu i uspokajam swoje serce. Pozwalam jej na tą chwile. Znów cierpimy, ale jesteśmy w tym razem. Oboje trzymamy się za ręce i patrzymy na nasze splecione palce. Żadne z nas nie chce przerwać. Żadne z nas nie jest gotowe. I z wielkim żalem godzimy się na to. Nie jesteśmy jeszcze gotowi by poczuć się znów tak jak kiedyś razem. Ale wiemy ze kiedyś to nadejdzie. Delikatnie muskam ja ustami. Delikatnie odbieram jej tchnienia. Nawet, jeśli cierpimy, to nadal się podążamy. Ale czekamy. Nie popełnimy kolejnego błędu. Jej kolejny głęboki oddech uspokaja moje serce. Tylko ona jedyna należy na wyłączność dla mnie. Tylko ona jedyna odbiera mi mowę. I proszę o więcej. Chce się tak czuć codziennie. Gdy w końcu słyszymy odgłosy szurających się butów. Odrywamy się od siebie i spoglądamy za siebie.  Ksenia spogląda na nas swym sokolim wzrokiem. Oboje wiemy z nią wiemy, o co chodzi. Nie potrzebne nam słowa. Nie potrzebne gorycze i ciągle żale. Oboje wiemy, co się zaraz stanie.

-Już tu jest prawda?

-Tak czeka obok w salonie. Agnes wolałabym żebyś została tutaj, tak będzie bezpieczniej.- Nie czekam na jej odpowiedź, uwalniam się z objęć i dumnym krokiem ruszam przed siebie.

Nie obawiam się. Nie czuje też żalu. Wiem, że musimy tego dopełni. Ze znów musimy się pojednać. Przechodzę przez korytarz i spoglądam na siebie. Widzę jak oczy Larego pograją się w strachu. Czy on naprawdę się zmienił? Stracił swe człowieczeństwo? Nie ważne. Znajdę drogę do wyznaczonego celu. Dosięgnę swego. Ruszam przed siebie. Nie walczę o własne dobro. Walczę o wszystkich. I gdy już jestem na miejscu, wystarczy mi jedno spojrzenie. I znów czuje się jak w domu.

-Sebastian

Ciężki głos odrywa mnie od rzeczywistości i przywraca wspomnienia. To, co dawne znów we mnie zamiera. Jednak tym razem jest inaczej. Tym razem czuje ze znów krzyżujemy spojrzenia. Ze tym razem wiemy o sobie więcej. Oczekujemy od siebie o wiele więcej.

-Eric

Nic się nie zmienił. Jest taki jak zawsze. Spokojny i opanowany.

-Przyjechałem, bo powiedziałeś, że masz mi coś do powiedzenia.

-To prawda mamy szanse odnaleźć Calestie. Z pomocą Agnes teraz na pewno damy rade...- Mowie ze spokojem, ostrożnie dobierając słowa

-A wiec jednak obudziła się…-odpowiada ciężkim głosem, tak jakby te słowa miały zaburzyć moja swobodę- Myślałem ze już w ogóle nie będziemy mieć z niej żadnego pożytku, skoro to córka Kaina…

-Przestań, jak śmiesz wypowiadać w tym domu takie absurdy!!!- Mój głos rozniósł się, zagłuszając wszelkie szelesty.

Nie ważne, kim jest Eric. Nie ważne, kim jest dla mnie. Ale nie ma wypowiadać mi tych brudnych słów. Nie ma prawa mi dyktować swoich warunków. Jestem jego przyjacielem, ale tez jego alfa. Nadal mam jakieś nad nim przywileje.

-Posłuchaj nie obchodzi mnie nic oprócz Calesti. Chce ja odnaleźć i wrócić z nią do siebie.

Ostatnie dwa słowa odbijały się w moim umyśle, rozwiewając moje obawy. Nie mogąc pojąć tego, w jaki sposób ujął w swych słowach Eric Calestia. Spojrzałem na niego pogrążając się w przerażeniu i gniewie. Gdy nasze spojrzenia spotkały się straciłem wszelka nadzieje. Wszelka wiarę. Przez moje ciało przepłyną prąd, który wzbudził mojego wilka. Oboje spojrzeliśmy tym samym wzrokiem. Oboje stanęliśmy na progu wyzwania. Oboje wiedzieliśmy, kim jest Eric. Co utraciliśmy? Nie byliśmy już tacy sami. Teraz oboje musieliśmy stanąć naprzeciw siebie. Zawalczyć o to, co nasze. Wiedział o tym nie tylko on. Ale tez Scott. Lare i cała reszta. Nie byliśmy sami. Teraz walka toczyła się miedzy wszystkimi. I było to ukryta tajemnica w naszych umysłach, do czasu. Do czasu, gdy ona nie powiedziała tego na glos.

-Jesteś alfą…

Zimny dreszcz zawładną moim ciałem, gdy usłyszałem ciężki warkot wydobywający się z jej ust. To był pierwszy raz. Pierwszy, ale niezwykły. Kiedy moja wilczyca ukazała swoje pazury?

Kiedy moja wilczyca pokazała ze ona też jest alfa.

Kiedy zdałem sobie ze w tej chwili nie jestem sam.

Wolf's rain:DesireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz