2.Zatrąceni we wzajemnej miłości

486 32 1
                                    

Wołam cię słowem, które pamięć znaczy 
Wołam cię słowem, co w serce się wżera 
Wołam cię myślą odważną i szybką 
Chcę cię widzieć zaraz, tu zaraz i teraz 

Z piosenki zespołu "Maanam" 

______________________________________________________

Po prawej stronie miniaturka Agnes.

2.Zatrąceni we wzajemnej miłości

~Sebastian~

Siedziałem na skraju łóżka wpatrując się w bezbronną twarz mojej ukochanej. Jej twarz nie posiadała żadnej skazy, ale wiedziałem, że jej serce jest nimi przelane. Jest przelane milionami westchnień. Rozpaczy i tęsknoty. Wszystkiego, co sprawiło jej przykrość. Patrzę na nią i pozwalam sobie oddać się pragnieniu. Pragnieniu pocałowania jej, ujrzenia jej uśmiechu. Pragnieniu ,które stało się dla mnie odległe bo dopuściłem się nie wybaczalnego czynu, którego nie mogę sobie wybaczyć. Który zawsze będę trzymał pamięci. I mimo że chciałbym się za to ukarać, skazać swoje życie na wieczne bez Agnes. Nie potrafię jej opuścić. Trzymając jej zimna dłoń w ręku, zastanawiam się ile to jeszcze potrwa. Ile jeszcze zamierza spać w swoich bezkresnych snach. To już prawie, rok a ona nadal spojrzała na mnie z żalem. Nadal nie odezwała się do mnie ani słowem. Czuje się jakbym umierał. Jakby ona się oddalała. Pozostawiała mnie samego.  Bez niej jestem jak wrak na dnie morza. Nie ma dla mnie początku i nie ma dla mnie końca. Mógłbym jeszcze wiele myśleć nad swoją rozpaczą, ale nie potrafiłem. Byłem tylko wstanie czekać. I będę. Tak jak i cała reszta.  Czasem wracam myślami do tego, co powiedział mi Scott. Do tego, kim była Agnes. Do tego, że zabiła moją matkę I choć starałem się o tym zapomnieć. To uczucie nadal się mnie trzymało. Uczucie nienawiści. Przepełnionego nie mną, a moim wilkiem. Nie mogłem zrozumieć jak taka drobna kobieta mogła być morderczynią. W duchu tłumaczyłem sobie, że to nie jej wina. Że to nie jej wina. Tyle razy wspominałem sobie słowa Scotta. Tyle razy brałem je sobie głęboka do serca. Ale to uczucie nie mogło odejść. Jednak z czasem, patrząc na nią, zrozumiałem że tylko ona jest mi w stanie wytłumaczyć cale to zamieszanie. Wyjaśnić mi cala jej historie. Delikatnie kładąc swoja głowę, przy jej ręce, przy mrugam oczami, pozwalając sobie na chwile odpoczynku. Na chwile zapomnienia. Zatracając się nieubłaganie w nadziei, że jak otworze oczy to ujrzę jej uśmiech.

Uśmiech, który tak bardzo kocham.


~Agnes~

Czując tylko cierpienie. I słysząc tylko drobne przebłyski. Moje oczy nie widzą. A ja walczę z własną tęsknota. Uciekam się myślami do naszych wspólnych dni. Zaczynam swoja rozpacz. Moja tęsknota jak cierpnie pozostawiają w mym sercu pustkę. Jak czysta nienawiść zamyka mnie w swoich szponach. I choć czuje się jakbym tonęła. Jak bym zapominała o sobie samej, staram się walczyć. Pilnuje się swoich własnych myśli. Chwytam się jedynej nadziei. Napinam swoje mięśnie i z wysiłkiem utrzymuje swój oddech. Nadal walczę. I choć staje się coraz pewniejsza. Ja nadal chce więcej. Pragnienie duszące się w moim w umyśle zaszczepia we mnie niepokój. Mam dość czekania. Dość tęsknoty. Nabieram swoje ostatnie tchnienie. Zamykając swoje myśli w jednym nieładnie. Jak chaos wirują one w moim umyśle. Ale nie pozwalam sobie odejść. Mrużę swoje oczy i bezwładnie spoglądam na otaczające mnie światło. Biel otaczająca mnie ze wszystkich stron, rujnuje mury mojego nie pokoju. Przestaje myśleć o cierpieniu. Powstrzymuje swój błól. Roztaczający się wokół mnie świat, powoli nabiera barw. Białe kontrasty rozbijają moje wątpliwości. Nim zatrzymuje w sobie pierwszą myśl, ujmuje się w swojej prawdzie. W prawdziwym istnieniu. Przekręcam swoja głowę, czując jak silny ból przeszywa mój kark. Utrzymuje w spojrzeniu kolejne obrazy. Mijam oczami po niewyraźnych obrazach, aż zatrzymuje swoje spojrzenie na starej komodzie. Wyciągam fragment wspomnienia ze swojej pamięci. I nagle zalewam się olśnieniem. Ten pokój. Otaczający mnie świat. Te wszystkie wspomnienie wracają do mnie jak niekontrolowane zawirowanie. Jak nieodłączny ból mego serca. Nieodstępująca mnie nadzieja. Wreszcie przypominam sobie cała prawdę. Starając się o tym nie myślę, ponownie rozglądam się dookoła. I gdy już przepełnia mnie spokój. Domyślam się gdzie się znajduje. Leże na łóżku, zziębnięta przykryta fałdami materiału. Wsłuchuje się w ciche skrzypienie drzwi, próbując opanować drżenie swoich rak. I choć jestem zmęczona. Choć nie mam sil. Gdy moje oczy ujmują w swoje spojrzenie delikatne rysy znanego mi chłopaka, nie mam tez sił ,by się powstrzymać. Delikatnie zamykam w swoja rękę pęk ciemnych włosów. Starając się powstrzymać roztaczające się w moim sercu szczęście uśmiecham się delikatnie pod nosem. Jestem taka szczęśliwa. Znów go widzę. On znów jest przy mnie. Znów leczy moje serce. Znów łagodzi moje serce.
-Agnes?
Spojrzenie Sebastiana powoli łączy się z moja zatrzymując w nim mój obraz. Jego usta rozchylają się lekko, po czym zamieniają się w delikatny uśmiech. Jego oczy rozpiera się radością, tak jakby ujrzał mnie po raz pierwszy
-Kochanie, to naprawdę ty, Agnes…- chłopak, chwyta moja rękę i nim zdaje sobie sprawę, przywiera się do moich ust. Ostrożnie pozwala sobie na skromny podarunek, po czym zamyka mnie w swoich objęciach. – Myślałem, że już nigdy się nie obudzisz, że zawsze będziesz spała. Że to przeze mnie, że przeze mnie…
-Ciii…- mówi do Sebastiana spokojnym głosem, całując go jeszcze raz przelotnie w usta i wycieraj delikatnie jego małą łzę z policzka.
Jego szczęśliwe oczy przelewają się łzami. Czuje jak pragnienie rozgrzewa wspólnie nasze serca. Jak zamyka je w nieodłącznym istnieniu?
-Proszę wybacz mi. Proszę. Wiem że to jest prawie nie możliwe. Ale nie potrafię bez ciebie żyć. Nie potrafię od ciebie odejść. To, co zrobiłem jest nie wybaczalne. Ale proszę cię nie zostawiaj mnie. Proszę...
Dłonie Sebastiana czule, błąkają się po mojej twarzy tak jakby miały zatrzymać mnie w swoich objęciach na zawsze. Widząc go zrozpaczonego, nie mogę powstrzymać samej siebie od rozpaczy. Moje serce jak ze szkła rozpada się na kilka kawałków. To moja wina. Moja wina że jest w takim stanie. Mrużę oczy nie pozwalając sobie na więcej łez rogaczu. Nie. Mam dość uciekania. Dość wiecznego strachu.
- Nie mów nic, proszę. To moja wina, gdybym ci wszystko powiedziała...
-Ale miałaś swoje powody…
-Nawet, jeśli. Powinnam uwierzyć w nasza miłość. Powinnam wyznać ci moje winny. A teraz ty wszystkiego dowiadujesz się w taki sposób. Kto ci powiedział? Scott? Jestem taka głupia. To tobie powinnam to najpierw powiedzieć. Bo cię kocham. Kocham cię nad życie. Jedyna osoba, która powinna prosić o wybaczenie to ja…
Bastian nie wahając się ani chwili. Nie rozglądając się na inne strony, lapie swój ostatni wdech i zamyka nasze usta w głębokim pocałunku. Oboje spragnieni siebie. Przepełnieni szczęściem, że posiadamy siebie nawzajem. Ten pocałunek jest naszym ostatnim. Ostatnim, który zawiera w sobie tyle strachu i tajemnic. Teraz oboje mamy sile. Sile, by stoczyć bitwę z nadchodząca przyszłością. Z nasza nadchodząca wspólną przyszłością.

Gdzie oboje pragniemy się nawzajem.
Gdzie oboje walczymy o wspólne dobro.

Wolf's rain:DesireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz