Rozdział 5

70 12 1
                                    


Chociaż chciała uniknąć tego za wszelką cenę, Sława musiała wreszcie pójść do Profesora. Wakacje w końcu by się skończyły, a unikanie go w szkole byłoby niemożliwe. Zresztą, tylko on ją rozumiał.

Mira, jej kochana Mira, zachowywała się tak dziwnie, że czasami miała ochotę ją ugryźć lub podrapać. Tak strasznie hałasowała, tak dużo krzyczała. I zawsze chciała się bawić akurat wtedy, kiedy Sława spała.

Postanowiła, że najpierw trochę pokręci się wokół jego domu, zobaczy, co nauczyciel robi, kiedy ma wolne. Od czasu poprzedniej wizyty w lesie, wolała go unikać, więc musiała nadłożyć drogi i przejść przez prawie całą wieś.

Skradała się bocznymi uliczkami i przebiegała razem z innymi kotami, prawienie robiąc hałasu. Niektórzy o tej godzinie już spali, ale Sława dopiero budziła się do życia. Ciemność nie stanowiła dla niej problemu, czuła się w niej dużo lepiej. Wyłapywała też każdy najdrobniejszy zapach i ruch. Była gotowa, a koty ją prowadziły.

W domu Profesora nie paliło się światło. Może zasnął, jak inni w Zakątku, ale coś wisiało w powietrzu, jakieś ostrzeżenie. Czekał na nią, wiedziała o tym. Musiał zauważyć, że zabrała jego notatnik.

Nic nie zrozumiała z tych zapisków. Niektóre słowa były w innym języku, a wszystkie rysunki, którymi ozdobił kartki, były dla niej zupełnie niezrozumiałe. Na wszelki wypadek przepisała wszystko dokładnie. Odda mu jego notes i uda, że wpadł jej w ręce niechcący.

Będzie miała jeszcze całe życie, aby zrozumieć to, co przepisała.

Zegar na wieży kościelnej odmierzał minuty, a dziewczynka po raz pierwszy zwróciła uwagę na ten dźwięk. Gdzieś w oddali zaszczekał pies, jakieś koty się pokłóciły, a sąsiedzi Profesora przewrócili się w swoich łóżkach. W lesie szumiało. A ona dalej czekała.

– Wejdź już. – powiedział Profesor, stając niespodziewanie w swoim oknie. – Musimy porozmawiać.

Cicho, jak tajemnica, weszła prosto do jego domu. Koty zostały na straży.

*

Zahipnotyzowana ruchami wisiorka Profesora, śledziła wzrokiem jego powolną podróż. Miała ochotę za niego złapać i go zerwać, ale musiała sobie powtarzać, że tak nie wypada. Zamiast tego, cierpliwie czekała, aż skończy nalewać herbaty. Jakby w ogóle miała na nią ochotę!

– Masz coś, co należy do mnie. – odezwał się wreszcie.

– Notatnik. Przyniosłam go. – wyciągnęła rękę, w której trzymała zgubę.

– Nie tylko.

Dziewczynka podniosła na niego wzrok. Nic innego nie zabrała! Pamiętała wszystko dokładnie, miała tylko ten durny zeszyt.

Profesor wyrwał jej go z ręki i przerzucił na szybko kartki.

– Czytałaś?

Kiwnęła głową, nie było sensu kłamać, od razu by ją przejrzał.

– Ale prawie nic nie zrozumiałam.

– Po co go zabrałaś?

Wzruszyła ramionami.

– Po co w ogóle wtedy uciekłaś? – poprawił się w fotelu i spojrzał prosto w jej oczy.

– Nie wiem. – kolejne wzruszenie ramion. – Poczułam, że muszę.

Po co w ogóle tutaj przyszła? Mogła podrzucić notatnik na progu, a w szkole lepiej się pilnować. Nie czuła się tutaj dobrze, nie czuła się tutaj bezpiecznie. Włosy na całym ciele jej się zjeżyły i poczuła, jak źrenice jej się rozszerzają. Musiała wyłapać jak najwięcej szczegółów, aby w każdej chwili wskazać niebezpieczeństwo.

Siedzieli chwilę w ciszy.

W domu było pusto. Brakowało kotów, a ich zapach powoli zanikał z powietrza. Pokój, który wcześniej był zamknięty, teraz stał otworem. W środku pojawiły się inne meble i całość sprawiała wrażenie, jakby tak było od zawsze. Sława jednak wiedziała. Wersalka i stolik wyglądały dla niej inaczej. Wiedziała też, że pod zniszczonym dywanem znajdzie ślady swojej krwi. Stąd czuła jej metaliczny posmak.

– Gdzie wargin? – zapytała.

Profesor wzdrygnął się.

– Musimy ustalić teraz pewne zasady. – zmienił temat, zupełnie ignorując jej pytanie. – Wiesz za dużo o mnie, a ja wiem za dużo o tobie.

– Nie rozumiem.

– Zaczniesz. – poważne tony w jego głosie po raz kolejny nakazały dziewczynce uciekać.

Mężczyzna wstał i rzucił notatnik na biurko. Z pomiędzy papierów wyciągnął inny zeszyt, który podał dziewczynce.

– Teraz będziesz zapisywać każdy dzień, wszystko, co przyjdzie ci do głowy. A potem raz w tygodniu przyjdziesz do mnie.

– Po co? – nie chciała tego. Chciała, aby wszystko wróciło do normy. Zgodziłaby się nawet na bicie ojca.

– Będę cię uczył.

Koty zamiauczały za oknem, kiedy wschód słońca przypieczętował obietnicę mężczyzny.


Zakątek właśnie budził się do życia.

Wiejskie koty [ukończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz