Rozdział 10

49 8 2
                                    

Gniew jej nauczycielki był ogromny. Otępiona przez niego dziewczynka, czuła burzę, która szalała nad Zakątkiem i pobliskimi miejscowościami. Grzmoty przewalały się po niebie, budząc i wyganiając wszystkie koty. Była tak samo przerażona, jak zachwycona.

Właśnie tego pragnęła. Taka chciała się stać.

– Zawiodłaś mnie. – wykrzyczał jej wiatr prosto w serce, kiedy pierwsze kwaśne krople spadły jej na twarz.

Tęsknica była wszędzie i nigdzie jednocześnie.

– To prawda. – przyznała Sława – I żałuję tego.

Odpowiedział jej grzmot.

– Nie kłam! – wiatr uderzył ją w plecy. – Żałujesz tego, że nie zdążyłaś jej zabrać dziecka.

Dziewczynka zamknęła oczy.

– Że nie mogłaś odebrać jemu młodości, aby uleczyć siebie.

Mocniej ścisnęła powieki, próbując jednocześnie uwolnić ręce od siły Tęsknicy.

Burza rzuciła nią o drzewo.

Poczuła ból łamanych kości, ale uleczyła się od razu.

Wstała gotowa do walki. Tęsknica atakowała ją z kilku stron jednocześnie. W jej stronę leciały gałęzie, deszcz zalewał jej oczy i zamarzał na rzęsach.

Nigdy nie czuła się bardziej żywa.

Chciała tej walki, chciała tej mocy. Ryknęła w noc, a wtedy... wszystko ucichło, tak szybko jak się pojawiło.

Rozejrzała się zdezorientowana. Próbowała wyczuć, gdzie jest Tęsknica, ale czuła tylko pustkę.

Mgła opadła, a ona zobaczyła, że jest w środku lasu.

–Nieźle ją wpiekliłaś. – usłyszała za plecami. – Dawno taka nie była.

Sława podskoczyła i odwróciła się w stronę głosu.

– Jaga? – wychrypiała.

– A kto? – zaśmiała się kobiecina, która na plecach miała sporą wiązkę chrustu. – Diabeł?

Była w Zakątkowym lesie. Oczywiście, że była w Zakątkowym lesie. Musiała uciec stąd jak najdalej, zanim Profesor ją znajdzie!

– Chodź, chodź. – Baba podeszła do niej i złapała ją za ramię. – Do mnie już nie chodzi. A ty jesteś zmęczona.

Poczuła lekkie puknięcie w czoło, a potem ciemność przytuliła ją na dobranoc. Zaczynało ją to już denerwować.

*

Sława rzucała się w łóżku. Do listy rzeczy, których nienawidziła, dopisała „bezsilność". Jeżeli wcześniej domyślała się, że Profesor czymś ją odurzał, kiedy u niego mieszkała, to teraz była tego pewna. Nie podejrzewała jednak, że Baba Jaga z nim współpracowała.

Żałowała, że Tęsknica się na nią wściekła i ją porzuciła. Gdyby tylko mogła, cofnęłaby się w czasie i nigdy nie wróciłaby do Zakątka. Jednak z tego, co wiedziała, to nawet Profesor tego nie potrafił. Chociaż bardzo by chciał.

– No już, już. – zamruczała Jaga podchodząc do niej. – Zaraz cię wypuszczę, tylko zjedz to.

Wcisnęła jej do ust na siłę jakieś zawiniątko. Dokładnie przytrzymała usta, aby nie miała możliwości wyplucia tego cholerstwa. W małym liściu rośliny, której nie znała, coś było. Językiem wyczuła szorstkość suszonych ziół i coś śliskiego. Jakiś robak?

Wiejskie koty [ukończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz