Rozdział VII

587 30 79
                                    

Od tamtego wydarzenia minęły dwa tygodnie, a Snape a każdym razem starał się ciebie unikać przy każdej okazji gdy chciałaś z nim porozmawiać na temat tamtego wieczoru. Po lekcjach zawsze wychodził szybciej, na śniadaniu nie zostawał do końca a nawet się na nie spóźniał. Za każdym razem gdy pukałaś do jego gabinetu odpowiadała ci cisza. Jednak nie poddawałaś się. Będąc na lekcji transmutacji wpadłaś na pomysł zarobienia szlabanu. Co prawda plan się powiódł lecz nie tak zaplanowałaś. Dostałaś szlaban, ale nie z profesorem tylko z Filchem. Po szlabanie wróciłaś zmęczona oraz obolała. Następnego razu zrobiłaś to samo jednak tym razem twój plan udał się. Wieczorem po lekcjach pośpiesznie poszłaś do jego gabinetu. Bez pukania wparowałaś do środka rzucając tylko ciche "dobry wieczór" i stanęłaś na przeciw jego biurka opierając na nim dłonie. On tylko leniwie spojrzał na ciebie i wskazał głową na brudne kociołki stojące w koncie pokoju. Zignorowałaś to wciąż wpatrując się w jego czarne oczy czekając na to czy zacznie czy też nie temat. Gdy jednak nic nie odpowiadał zdenerwowana obeszłaś biurko znajdują się bliżej niego. 

- Jak pan śmie! Zrobił mi pan nadzieję, a teraz zachowuje się pan jakby nigdy nic się nie wydarzyło! Do tego jeszcze bezwstydnie mnie pan ignoruje oraz unika!

- Nie waż się podnosić na mnie głosu...!

Gwałtownie wstał patrząc na ciebie z góry i zrobił kwaśną minę. Nabrałaś powietrza w płuca próbując się uspokoić. 

- Byłem nietrzeźwy... tamta sytuacja nie powinna się nigdy wydarzyć... zapomnij o tym... i lepiej nie przebywaj ze mną tak długo jak to możliwe... umyj te kociołki i wyjdź...

- Jest pan idiotą! Jebanym idiotą!

Usiadł z powrotem w fotelu.

- Nie masz prawa używać takiego języka w mojej obecności... a zwłaszcza na mój temat...

Wziął do ręki pergamin oraz pióro, które po chwili zamoczył w atramencie. Usłyszałaś jak srobie coś na papierze i uniosłaś brew. 

- Co pan znowu do cholery wyprawia!?

- Myślę, że Panią Davis zachwyci oraz zainteresuje zachowanie jej córki...

Rozszerzyłaś oczy i szybko wyrwałaś pisadło z jego dłoni.

- Niech profesor nawet nie próbuje!

- Oddawaj to...!

Podniósł się, a ty szybko zaczynałaś uciekać po jego gabinecie. Gonił za tobą próbując za wszelką cenę złapać oraz odebrać jego własność.  Uśmiechając się złośliwie podeszłaś do kominka wystawiając dłoń z piórem w stronę ognia. Potrząsnęłaś ręką pokazując jakby pióro wypadało tobie z dłoni.

- Znów powtarzasz tą samą sytuację...? żenujące... bądź grzeczna i oddaj mi to...

- A co jeśli nie oddam? Hm? Równie dobrze mogę tak po prostu je wypuścić. Mam panu pokazać?

Zbliżał się do ciebie powoli, a gdy znalazł się blisko ciebie ty złapałaś go za kołnierz ciągnąc w dół oraz przycisnęłaś swe usta do jego. Były chłodne lecz delikatnie. Miały smak kawy oraz whisky, którą od czasu pił gdy znajdował się sam. Nie chcąc przerywać trzymałaś go blisko wciąż nie puszczając kawałka jego surdutu. Gdy również on się poddał poczułaś jak sam ze swojej woli przyciągnął ciebie za talię. Powoli czułaś jak to on przejmuję kontrolę nad pocałunkiem i poczułaś jak ujmuje palcami twój podbródek. Kciukiem pieścił twoją dolną wargę i delikatnie rozchylił twoje usta wsuwając w nie swój język. Zaczął eksplorować swoim językiem wnętrze twoich ust starając się zapamiętać każdy szczegół. Dotarł do twojego języka, a ty je splotłaś czując jak powoli chce go zabrać. Wydałaś z siebie cichy dźwięk z przyjemności i puściłaś jego ciepły organ. Jego usta powoli się odsunęły, a ty spojrzałaś na niego uśmiechając się dumnie.

- No tym razem to był pan całkowicie trzeźwy

- Tak... Bardzo zabawne...

Zabrał z twojej dłoni pióro i odłożył je z powrotem na biurko. Oparł się o nie krzyżując ramiona i patrzył na ciebie. Przybliżyłaś się do niego wciąż się uśmiechając.

- Było, aż tak źle?

- Było koszmarnie...

- Jakoś po pana twarzy tego nie widzę, wręcz przeciwnie, niech się pan przyzna, że nie było tak źle!

Przewrócił oczami, a ty gapiłaś się w niego przez dłuższy czas.

- Przestań... bo denerwujesz mnie...

Odwrócił wzrok jednak co jakiś czas tylko spoglądał gdy w końcu dał za wygraną.

- Tak do cholery...! Podobało mi się, i co z tego...?!

-  A tak na przyszłość

- O nie, nie... nie zamierzam tego powtarzać... jestem twoim nauczycielem...!

- Mam profesorowi przypomnieć co pan zrobił zamiast mnie po prostu odepchnąć?

- Uh... daj mi już święty spokój...

- No dobrze, dobrze przepraszam

Zaśmiałaś się cicho i podeszłaś do kociołków biorąc ścierkę. Usiadłaś na chłodnej podłodze i zabrałaś się do pracy jednak poczułaś tą samą dłoń na swoim ramieniu, która jeszcze przed chwilą znajdowała się na twojej tali. Popatrzyłaś w górę i spojrzałaś na swojego profesora.

- Zostaw to już...-

- Ale... mój szlaban-

- Zostaw...

Wstałaś śmiejąc się cicho.

- Więc chyba muszę częściej pana całować by unikać szlabanów

- Nawet... o tym... nie myśl...

- Teraz to pan jest jakiś nie pewny w mojej obecności

- Ah idź już... 

- Ale ja wcale nie chcę

- Późno już... jutro masz zajęcia...

Podeszłaś do jego biurka.

- A ty gdzie się wybierasz...?

- Hmmm... no nie wiem

Poszłaś za fotel podchodzą do drzwi od jego prywatnych komnat. Pchnęłaś je otwierając i popatrzyłaś na niego.

- O nie... nie waż się tu zostać na noc... 

- No proszę...!

- Nie... w tej chwili idziesz do swojego dormitorium...!

Wbiegłaś do środka i zamknęłaś się w nich.  Odeszłaś od drzwi zaczynając się rozglądać po pokojach. Zapamiętywałaś każdy szczegół, ponieważ w twych snach jednak one wyglądały trochę inaczej. Po chwili dołączył do ciebie i złapał za ramie prowadząc do wyjścia. 

- Nie będziesz tutaj spać... i nie zamierzam zdania zmienić... 

Skrzyżowałaś ramiona i usiadłaś w jego fotelu.

- Więc będę tutaj spałą i po problemie.

- Davis...

- Może mi pan mówić Y/n

- Podziękuję... Wstań i wyjdź...

- Ale profesorze! prooooszę! nie będę zwracać na siebie uwagi! Obiecuję to panu!

- Powiedziałem nie...!

Wstałaś zrezygnowana wiedząc, że z nim i tak nie wygrasz. Podeszłaś do drzwi i otworzyłaś je powoli.

- Dobranoc, miłej nocy profesorze...

- Dobranoc, Davis...

Wyszłaś zamykając drzwi za sobą i usiadłaś obok jego drzwiami nie chcąc stąd odchodzić. Zakryłaś się bardziej peleryną od szaty i zamknęłaś oczy opierając się o ścianę. Zasnęłaś powoli słysząc jakieś odgłosy i poczułaś jak ktoś ciebie niesie.

- Nie cierpię cię, Davis...

 Otworzyłaś delikatnie oczy i zobaczyłaś jak leżysz na sofie w jego komnatach przykryta zielonym kocem. Uśmiechnęłaś się i znów zamknęłaś oczy oddając się w objęcia morfeusza. 

𝐒𝐊𝐑𝐘𝐖𝐀𝐍𝐄 𝐔𝐂𝐙𝐔𝐂𝐈𝐀 • 𝓢𝑬𝑽𝑬𝑹𝑼𝑺 𝓢𝑵𝑨𝑷𝑬  𝑿 𝓡𝑬𝑨𝑫𝑬𝑹 ༄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz