Chłopcy podążali kilka kroków za pielęgniarką przez cały zamek, aż dotarli na pałacowe błonia.
- Ta kobieta oszalała! - stwierdził oburzony Syriusz, gdy zobaczył jak pani Pomfrey zbliża się z jego przyjacielem do bijącej wierzby.
- Musimy odbić naszego człowieka. - powiedział James bez krzty jego normalnego, żartobliwego tonu. - Co robimy? - zapytał, jednak prawdopodobnie nikt tego nie usłyszał ponieważ Syriusz właśnie wyślizgnął się z pod peleryny niewidki i z różdżką w dłoni, biegł w stronę wielkiego drzewa.
- Syriuszu Orionie Blacku III jesteś skończonym idiotą i nienawidzę cię za to. - powiedział sam do siebie, a następnie zrzucił z siebie pelerynę szybko upychając ją do kieszeni i ruszył za przyjacielem.
- To jest twój genialny plan? - zapytał dyszący okularnik zatrzymując się obok Syriusza, który próbował się ukryć za krzewem tak aby dalej słyszeć wymianę zdań między Remusem a pielęgniarką.
- Wystarczy, że odstawi mnie pani tutaj, dam sobie radę sam. - usłyszeli cichy głos Remusa.
- Jesteś pewien? To dość długa droga i chyba nie powinnam... - zaczęła, ale Lupin szybko ją uspokoił i ruszył w stronę wierzby.
- James! - wyszeptał brunet natarczywie uderzając przyjaciela w ramię. - On zwariował, przecież to durne drzewo go zabije!
- Zamknij się! - odparł spanikowany Potter, a po chwili odwrócił się do niego dodał: - No, ale zróbże coś!
Jednak chwilę później gałęzie drzewa z niewiadomych przyczyn przestały stwarzać zagrożenie dla każdego stworzenia w pobliżu, a Remus zniknął gdzieś w jego konarze.
- Właź pod pelerynę! - rzucił James nakładając Blackowi materiał na głowę, a chwilę później obaj pobiegli w stronę drzewa zręcznie omijając niczego nieświadomą Pomfrey.
Chwilę później chłopcy znaleźli się w ciemnym, zimnym i cuchnącym tunelu. Ani przez chwilę nie zastanawiając się nad tym co robią podążyli przed siebie długą i krętą drogą, która po kilku trwających wieczność minutach zaprowadziła ich do ledwo trzymającego się na nogach Remusa.
- Remi, wszystko dobrze? - zapytał Syriusz rzucając się w stronę przyjaciela, który właśnie pochylał się nad dziurą stanowiącą koniec tunelu.
Jednak gdy chłopak odwrócił się w jego stronę Black natychmiast odskoczył, bo jego zazwyczaj szmaragdowe oczy były teraz przepełnione bólem i kolorem przypominały raczej bursztyn. - Chłopaki? N-nie powinno was tu być - odparł z trudem, a po tych słowach w jego oczach zniknęła resztka świadomości i natychmiast zniknął za otworem.
- Człowieku zatrzymaj się! - wrzasnął James łapiąc za koszulkę Syriusza, który był gotów ruszyć za Lupinem.
- Zostaw mnie! Muszę tam... - ale przerwał mu rozrywający serce krzyk, który przypominał bardziej wycie wilka niż odgłos, który mógł wydać z siebie człowiek.
- Syriuszu, musimy stąd iść! - odparł okularnik odwracając przyjaciela twarzą do niego.
- Przecież go tak nie zostawię! - Black wydawał się prawie tak załamany jak ich przyjaciel jeszcze chwilę temu.
- Myślę, że Remus nie będzie zbyt szczęśliwy jeśli rano znajdzie tylko twoje resztki. - trudno stwierdzić, czy to te słowa, czy kolejny przerażający ryk sprowadziły Syriusza na ziemię, ale chwilę później chłopcy byli na powierzchni.
***
Gdyby ktoś teraz znalazł tą dwójkę to byłby to naprawdę niecodzienny widok. Piętnastoletni czarodziej siedział po turecku obok drzewa, w środku nocy kłócąc się z innym chłopakiem w swoim wieku o to, że nigdzie się stąd nie ruszy.
CZYTASZ
Mały Futerkowy Problem || Wolfstar
FanfictionSyriusz Black pochodzący z wpływowej, bogatej i na pierwszy rzut oka - idealnej rodziny, a przynajmniej tak można twierdzić bo faktem jest to, że Blackowie naprawdę znani są tylko z nazwiska. James Potter - szkolny rozrabiaka, obok którego nie można...