16. Czasami lepiej posłuchać się rozumu, niż serca[Jason&Percy]

480 25 23
                                    

Może Percy się mylił myśląc na samym początku, gdy poznał Jasona, że ten wcale nie jest tak potężny, jak każdy myśli. Może nawet bardzo. Teraz gdy patrzył na swojego przyjaciela, tego miłego, zawsze zachowującego spokój, nagle tracącego kontrolę nad sobą, zrozumiał dlaczego Zeus był królem bogów. Ledwo widział przez halny wiatr rozwiewający mu włosy i miotający wszystkim co nie było mocno przytwierdzone do podłoża, oraz ulewę tak mocną, że bolała go skóra. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że ten armagedon powstał najprawdopodobniej z jego powodu. Po prostu rozproszył się na chwilę i to wystarczyło, by został zraniony. Gdy tylko upadł na kolana, z powodu dosłownej dziury w swoim brzuchu, Jason który był po drugiej stronie ulicy wydał z siebie wręcz zwierzęcy okrzyk. Jego dotąd skupiona twarz, nabrała wściekłego wyrazu, a skóra wybuchła elektrycznością. W mroku Percy widział dokładnie świecące niebiańskim blaskiem oczy i sylwetką, poruszujacą się zbyt szybko, by mógł nadążyć. Pioruny uderzały co chwila, oślepiając swoją jasnością. Percy nie wierzył w to, jak Jason musiał powstrzymywać się do tej pory. Ale teraz widząc go wykorzystującego w pełni swoje moce poczuł niepokój. Tego typu zniszczenie nie pasowało do złotej, idealnej aury jaką wytwarzał, a jednak było cholernie gorące. Percy zbeształ się za to. Był ranny, a Jason właśnie był gotowy zniszczyć i unicestwić cokolwiek co stało mu na drodze, a on po prostu obserwował to wszystko z myślą jak bardzo pociągający jest. Musiał stracić zdecydowanie za dużo krwi. Przynajmniej potwory go nie atakowały. Były zbyt zajęte uciekaniem przed synem Jupitera, co średnio im się udawało. Percy widział dokładnie moment, gdy Jason chwycił jednego z nich za kark gołą ręką, jakby to było nic, i powalił na ziemię. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że monstrum nie rzuca się dlatego, że chce się wyrwać, ale z powodu tego, że Jason przez bezpośredni dotyk raził go prądem. Kilka sekund wystarczyło, by stwór rozpadł się na pył. Percy poczuł nawet współczucie w kierunku bestii. To była brutalna i z pewnością bolesna śmierć, a Jason zdawał się napawać cierpieniem, jakie zadawał. Percy powoli wyciągnął z kieszeni ambrozje i wcisnął sobie kostkę do ust. Był tak skupiony na scenie rozgrywającej się przed nim, że zapomniał o tym, że ma przy sobie pokarm bogów, który dla niego smakował, jak niebieskie ciasteczka upieczone przez jego mamę. To było dobre, ale Percy nie potrafił rozkoszować się tym smakiem zbyt długo. Nie, gdy cała jego uwaga została skupiona na drugim półbogu. Jasonowi pozostał tylko jeden potwór i to akurat ten, który zranił Percyego, ale on zamiast unicestwić go szybko, przedłużał walkę. Zadawał z premedytacją ciosy, które raniły Minotaura, ale nie były na tyle poważne, by odesłać go do Tartaru. Chwilę zajęło Percyemu pełne uświadomienie sobie, że Jason faktycznie czerpał przyjemność i satysfakcję z zadawania bólu. Mocny podmuch wiatru poderwał potwora do góry, jakby ważył tyle co piórko i rzucił nim o drzewo, a potem o drugie i tak w kółko. W końcu Jasonowi musiało się to znudzić. Zmaltretowany byk ogromnych rozmiarów padł na ściółkę niczym szmaciana lalka, a Jason zamienił swój miecz w włócznie. Triumfalnie uniósł ją do góry, a następnie wbił ostrze w czaszkę bestii, jakby była zrobiona z masła. Pył natychmiast rozwiał wiatr, a o ziemię uderzyło jeszcze kilka pierunów, zanim Jason spojrzał na niego. Jego oczy nadal były jedynie niebieskim światłem, jakby w jego żyłach przepływała czysta energia, ale powoli powracały do ich ludzkiego wyglądu. Wraz z tym procesem, ulewa ustała, tak samo jak wiatr. Obok Percyego znalazło się urwane drzewo, o które się oparł. Nastała cisza, ale nie na długo. W oddali rozległy się sygnały karetek i wozów strażackich. Jason upuścił broń i spojrzał na swoje dłonie, a następnie spanikowany rozejrzał się dookoła, powoli uświadamiając sobie skalę zniszczenia, jakiej dokonał.

- Pierdolić. - Percy wyjął jeszcze pół kostki ambrozji, mając nadzieję że nie stanie w płomieniach. Gdy tak się nie stało, poczuł ulgę. Rana nadal nie była zagojona w pełni, ale przynajmniej nie krwawił. Zaczął iść w stronę Jasona. Teraz gdy powrócił do rzeczywistości, Percy nie bał się go, pozostał jednak niepokój.

Moje wypocinki, czyli co herosowi w głowie siedzi?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz