4. Oszaleję, jeżeli cię stracę[Jason&Percy/AU]

874 42 5
                                    

Percy wpadł jak burza do mieszkania. Szybko przebiegł przez korytarz i stanął w drzwiach od sypialni. Chwycił się framugi i próbował złapać oddech.

- Jason. Daj. Mi. To. Wytłumaczyć. - Percy czuł się, jakby zaraz miał wypluć płuca, ale to nie powstrzymywało go od tego, by mówić. Musiał wszystko wytłumaczyć Jasonowi. To wszystko było tak cholernym nieporozumieniem.

- Co chcesz mi wytłumaczyć, Percy? - Jason rzucił wściekle część swoich ubrań do walizki leżącej na łóżku. - Wiesz co, Percy? Gdybyś miał jaja i choć odrobinę honoru, to przynajmniej byś ze mną zerwał. Uszanowałbym to, że pokochałeś kogoś innego. - Percy wyczuwał w tonie Jasona, mimo że spokojnym, nutę rozczarowania. Sprawiło to, że poczuł się jakby Jason uderzył go w przeponę. Tak wiele chciał powiedzieć, jednocześnie bojąc się, że jeżeli się odezwie, spieprzy to wszystko jeszcze bardziej.

- Jason, naprawdę, to nie tak - wydusił z siebie histerycznie. - Wiesz, że jesteś jedyną osobą którą kocham! - krzyknął rozpaczliwie przez łzy. Jason gwałtownie przerwał pakowanie się. Percy widział jak jego mięśnie napinają się, co sprawiło że on też zesztywniał. Jason stał do niego tyłem, więc Percy nie mógł zobaczyć jego twarzy co jeszcze bardziej go niepokoiło.

- Myślałem, cholera, Percy, ja naprawdę. - Jason pokręcił głową na boki, jakby próbował odgonić od siebie natrętną muchę. - Wiesz, że zawsze byłem z tobą szczery, więc dlaczego ty nie potrafisz być ze mną? Teraz już wiem dlaczego tak na nią patrzyłeś - przerwał biorąc głęboki oddech - tak patrzy się na osoby, które się kocha. - Głos się mu załamał, ale mimo tego powoli odwrócił się do Percyego, który chciał temu wszystkiemu zaprzeczyć. Annabeth wykorzystała go, gdy miał chwilę słabości. Choć on sam bez winy nie był. Zdawał sobie z tego doskonale sprawę, tak samo jak z tego, że nie kochał jej. Tak bardzo żałował tamtego wieczoru. - A wiesz skąd to wiem? - po policzku Jasona spłynęła łza - ponieważ ja tak patrzę na ciebie, każdego cholernego dnia. - Percy czuł na ustach słony smak łez, których nie mógł powstrzymać.

- Jasonie, to nie tak...

- Może powiedz mi jeszcze, że to ona sama dobrała ci się do majtek, a ty, biedaczku, byłeś zbyt zmęczony by zaprotestować! - Percy skulił się. Był tak cholernie na siebie zły.

- Annabeth wcale nie dobrała mi się do majtek! Doszło między nami tylko do pocałunku. Nic nie znaczącego pocałunku. - Próbował się obronić, ale Jason jedynie skrzywił się.

- Kogo ty chcesz oszukać? "Może jeszcze raz zrobimy to co u ciebie w łóżku". Może wzrok mi szwankuje, ale słuch mam dobry. - Jason ścisnął brzeg pościeli po czym puścił ją z obrzydzeniem. - Uprawiałeś z nią seks w naszym łóżku - Jason zbliżył się do niego, na odległość wyciągnięcia ramion i wskazał na materac - w łóżku, na którym, leżeliśmy razem i mówiłeś jak bardzo mnie kochasz. - Percyemu stanęła gula w gardle. Jason patrzył na niego z tak wyraźnym obrzydzeniem. To spojrzenie, niebieskich jak niebo oczu, bolało bardziej niż słowa. - Jej też mówiłeś, że ją kochasz? A może tylko ją pieprzyłeś i nic jej nie mówiłeś, bo wiedziałeś że jest tylko odskocznią na jedną noc. Kolejną w kolejce do odhaczenia, tak jak ja? - Jason wyraźnie akcentował każde słowo, wymierzając w Percyego ciosy, na które sobie zasłużył. - A zapomniałem jeszcze o tym, że stara miłość nie rdzewieje. W twoim przypadku to się sprawdziło, co? - zadrwił, a Percy zdał sobie sprawę, że nigdy nie widział Jasona w takim stanie; jednocześnie zdenerwowanego, spokojnego i zawiedzionego. Zawiedzionego jego postępowaniem. Był najgłupszym człowiekiem na świecie.

- Jasonie, ona nic dla mnie nie znaczy. Kocham tylko ciebie, nikogo innego - oznajmił rozpaczliwie i próbował go dotknąć, ale Jason jedynie zrobił krok od tyłu uniemożliwiając mu to.

- Och, tak? Wiesz co Percy. Ja też cię kochałem, naprawdę cię kochałem. - Jason przetarł oczy, powstrzymując łzy. - Zamierzałem ci się oświadczyć. Uważałem cię za osobę, z którą chciałbym spędzić resztę życia. - Zacisnął pięści, aż pobielały mu kłykcie.

- Jasonie... - Percy, zrozpaczony, znowu spróbował go dotknąć. Annabeth była największym błędem jego życia.

- Nie dotykaj mnie! - wrzasnął, a Percy cofnął rękę, oszołomiony. - Może bym ci wybaczył, Percy, gdybyś od początku mi się przyznał do tego co zrobiłeś. Ale Ty wolałeś kłamać, myśląc że się nie dowiem.

- Jasonie, posłuchaj!

- Nie! To ty posłuchaj! - Jason przybliżył, się do niego stojąc z nim twarzą w twarz. Percy walczył z chęcią ucieczki. Między nimi zapanowała cisza. Jason przymknął powieki, po czym je uchylił. Spojrzał pewnie na Percyego i chwilę później z jego ust, wyszły słowa, które sprawiły, że serce Percyego zaczęło krwawić. - Brzydzę się tym co zrobiłeś. Brzydzę się twoimi kłamstwami. Brzydzę się tobą. - Percy patrzył zaskoczony w oczy Jasona, kiedy powoli docierało do niego to, co powiedział. Jason brzydził się nim. Percy sam się sobą brzydził. Nie mógł mieć o to żalu do Jasona. Jak mógł tak spieprzyć?

- Jasonie, ty nie - spróbował, ale Jason patrzył na niego zawzięcie, a dolna warga lekko mu drgała.

- Brzydzę się tobą, Jackson - powiedział pewnie, a pod Percym ugięły się nogi. Jason szybko odwrócił się od niego i pospiesznie spakował resztę swoich rzeczy do walizki i zasunął ją. Percy stał w ciszy, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów, jeżeli takie w ogóle istniały w takiej sytuacji. - Po resztę rzeczy przyjadę później - oznajmił, kładąc walizkę na podłogę.

- Jasonie, proszę - Percy spróbował przekonać Jasona. Musiał spróbować. Jason zignorował go i skierował się w stronę drzwi. - Oszaleję, jeżeli cię stracę! - chwycił go za rękaw bluzy w desperacji, jednak Jason spojrzał na niego z pustym wyrazem twarzy.

- Było myśleć o tym wcześniej. To koniec, Percy. Zraniłeś mnie, ale mimo tego mam nadzieję, że przynajmniej będziesz z nią szczęśliwy. W końcu w czymś musi być ode mnie lepsza.

- Jasonie, kiedy to zrozumiesz, że nie ma mnie i jej? Jedyną osobą, którą kocham jesteś ty. Proszę, nie odchodź. Przepraszam. Jestem takim dupkiem. Wiem, że spieprzyłem. - Przez ten cały czas patrzył na swoje buty, nie potrafiąc spojrzeć Jasonowi prosto w oczy.

- Owszem, Percy, spieprzyłeś, a teraz daj mi odejść i zacząć życie od nowa, z kimś kto mnie tak nie okłamie. - Wyrwał rękę z jego uścisku i wyszedł z pokoju. Percy powoli zsunął się plecami po ścianie, gdy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi. Chciał pobiec za Jasonem, ale jedyne na co miał teraz siłę to na płacz i uświadomieniu sobie jak bardzo zepsuł to, co między nimi było. Zrozumiał też, że stracił miłość swojego życia, przez jeden głupi wieczór. Przez jedną głupią chwilę. Jak mógł być tak lekkomyślny?

Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie przez to opowiadanie, ale czułam że muszę coś takiego napisać XD

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie przez to opowiadanie, ale czułam że muszę coś takiego napisać XD. Przepraszam :c

Korektą zajęła się: xmaxii

Moje wypocinki, czyli co herosowi w głowie siedzi?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz