~ TOA spojler ~
Jason powoli schodził po drewnianych schodach w stronę Piper. Czekała na niego na plaży, odwrócona twarzą w stronę wody. Wiedział, że szybciej byłoby dotrzeć na miejsce spotkania lecąc, ale specjalnie odwlekał ten moment. Cóż, sytuacja ostatnimi czasy między nimi była napięta. Kurz po bitwie rozwiał wiatr, emocje opadły, wszystko zaczęło się sypać. Spojrzał na horyzont, za którym powoli zachodziło słońce zabarwiając niebo no różowo i fioletowo. W innych okolicznościach podziwiałby to zjawisko z zapartym tchem, ale nie dzisiaj, nie teraz.
Przełknął głośno ślinę i ostrożnie postawił stopy na piasku. Ciemne, czarne, nie równo przycięte włosy Piper, spadały kaskadami na jej ramiona. Jason jednak nie potrafił ujrzeć w nich niczego atrakcyjnego. Kiedy to uczucie zniknęło? Zastanawiał się i jak zwykle nie otrzymał odpowiedzi. Podszedł do dziewczyny. Wiedząc że ta jest świadoma jego obecności, stanął obok niej. Nie mogąc spojrzeć na jej twarz, gapił się na fale leniwie uderzające o podłoże i cofające się z powrotem.
- Chciałaś mnie widzieć? - spytał, bardziej niż stwierdził. Słysząc go, Piper w końcu przekręciła głowę w bok, zawieszając na nim wzrok.
- Tak - westchnęła, a Jason złapał z nią kontakt wzrokowy, gdy stanęli do siebie przodem. Czuł piasek w butach. Nie chciał tu być.
- Wiem, że mamy parę spraw do omówienia - próbował złapać ją za dłonie, ale Piper powstrzymała go chwytając jego przedramiona.
- Wystarczy, Jason. - Nie patrzyła na niego. Słysząc ton jej głosu, Jason przełknął ślinę.
- Czego?
- Udawania, że między nami wszystko jest w porządku. - Puściła go i zrobiła krok w tył. Widział jak drżała z zimna, gdy między nimi zapanowała cisza. Jednak nic nie powiedział. Czekał, aż rozwinie swoją myśl. - To uczucie, które nas łączyło to aluzja, wymysł Hery - oznajmiła chłodno, patrząc na niego uważnie. Czekając jak zareaguje, a Jason odpowiedział stojąc jak słup soli. Niezdolny do ruchu.
- Masz rację - westchnął w końcu, wypuszczając z płuc powietrze.
- Musimy zerwać. - Spojrzała na niego nie pewnie.
- Nie musimy.
- Wiem, ale tak będzie dla nas obojga lepiej - wytłumaczyła, owijając się szczelniej bluzą. Jason kiwnął powoli głową. Mimo, że serce podpowiadało mu, żeby walczył wiedział, że wysiłek w tej kwestii, był bez sensu.
- Tak. Oboje trochę się pogubiliśmy. - Wzruszył ramionami, jakby to nie było nic wielkiego. Zimne powietrze od strony wody, uderzyło go w twarz. - Wraz z końcem bitwy, zniknęły emocje - stwierdził chłodno, bez wyrazu. Piper spojrzała w stronę klifu, na którym stał jej dom. Dziwiło go jak bardzo pokojowo ta rozmowa przebiegała. Jasne, nie był szczęśliwy. Właśnie zerwała z nim dziewczyna, ale jakoś nie mógł mieć do niej o to żalu. Tak naprawdę, Piper zerwała z nim wiele miesięcy wcześniej. Zdążył się z tym pogodzić.
- Co powiedziała ci Sybilla? - Jason skrzywił się jakby znowu czuł na karku oddech Michaela Varusa, przebijającego go mieczem.
- Mówiłem ci już, że nic więcej nie po...
- Kłamiesz - przerwała mu - spotkałeś Sybillę. Ona jest wyrocznią. Myślisz, że uwierzę w to, że nie powiedziała ci niczego ważnego?! - Spojrzała na niego z dumnie uniesioną do góry brodą. Jason tylko westchnął.
- Powiedziałem wszystko, co miałem ci do powiedzenia - oznajmił i odwrócił się z zamiarem wdrapania się po schodach na górę.
- Jason! - krzyknęła, ale jej głos na niego nie działał. Porzucił plany o wyjściu z plaży tradycyjną metodą i wezwał wiatry, które uniosły go do góry. Po chwili Piper stała się już tylko czarną kropką, pod jego stopami.
***
Jason patrzył na gwiazdy, które tej nocy tak jasno świeciły na bezchmurnym niebie. W Obozie Jupiter nauczył się rozpoznawać konstelacje, ale tej nocy nie potrafił się skupić.
- Pięć liter, zaczyna się na U - powtórzył cicho. Nic nie mógł poradzić na ogarniający go strach. Dlaczego tak bardzo go to bolało? Przecież przepowiednie zwykle były wymijające. Im więcej o ich sensie się myślało, tym większego świra się dostawało, ale... To nie była zwykła przepowiednia. To było takie dosłowne i im dłużej próbował się tego wypierać, tym bardziej się załamywał. Umrze. Jedno z nich umrze. Naprawdę. Bez powrotu. Bez sztuczek. Po prostu umrze. Stukał nerwowo palcami po parapecie. Wiedział, że powinien powiedzieć o tym Piper na plaży, ale ona miała już wystarczająco dużo problemów na głowie i okoliczności też nie były sprzyjające. Za kilka tygodni jej tu nie będzie. W końcu będzie miała szansę wieść normalne życie z ojcem. Jego decyzja była w tym wypadku oczywista, przynajmniej dla niego. Z dwojga złego lepiej byłoby, żeby to on... Nie potrafił patrzeć na to z optymizmem. Wiedział, że reszta nie zauważy jak bardzo się bał, a bał się okropnie. Zerwanie z Piper, tylko zwiększyło niepokój, jaki odczuwał i który, nie świadomie wypierał do tej pory. W końcu Apollo zapuka do jego drzwi, a on będzie gotowy mu pomóc. Nie chciał myśleć o swojej śmierci, ale musiał. Miał tylko nadzieję, że Piper do tego czasu zdąży przenieść się do innego stanu. Między nimi mogło dziać się źle, ale ostatecznie Piper była jego przyjaciółką, a on nie mógł pozwolić by ktokolwiek skrzywdził osoby, na których mu zależało. Czy czeka go śmierć, czy życie, musi pomóc, by świat mógł przetrwać. Dla Thalii, Leona, Piper, Reyny i reszty jego przyjaciół. Najpierw jednak będzie musiał wymóc od Apollina przysięgę, że ten zadba o to by Wzgórze Świątynne w Obozie Jupiter, zapełniło się nowymi świątyniami. Musiał myśleć chłodno i przyszłościowo. Dla dobra wszystkich. Zamknął okno i spojrzał z determinacją w oczach na planszę z poprzyklejanymi domkami z Monopoly. Był pewny swojej decyzji.
Teraz, to już chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego kto jest moją ulubioną postacią. Tak, jak bardzo podziwiam i kocham postać Jasona, tak też rozumiem decyzje Ricka. Śmierć, to śmierć. Szanuje też to jak Rick ją przedstawia w swoich książkach. Bez zbędnych heroicznych monologów, tylko taką jaką jest naprawdę. Brutalną, nagłą i nie odwołalną(no z pewnymi wyjątkami). Trzymajcie się!
CZYTASZ
Moje wypocinki, czyli co herosowi w głowie siedzi?
FanfictionJak sam tytuł głosi znajdą się tu różnego rodzaju opowiadania, fanfictiony, dotyczące uniwersum PJ/OH/TOA, mojego autorstwa. Nie zawsze będą to romantyczne shipy, mogą też pojawić się friendshipy oraz opowiadania poświęcone jednej konkretnej postaci...