Piper spojrzała na zdjęcie. Kwadratową, ubrudzoną kawą fotografię z Instaxa. Jego oczy, jak zwykle świeciły blaskiem, a uśmiech sprawiał, że jej serce topniało. Uchwyciła moment, gdy siedział na ławce w parku. Pełen radości życia. Miał tylko dwadzieścia jeden lat, gdy na jaw wyszła prawda. Dwa lata później już go nie było. Odszedł, pozostawiając za sobą pustkę, której nie dało się zapełnić.
„Wszystko będzie dobrze"
Powiedział jej, gdy przyszły wyniki jego badań. Piper była głupia, że mu wtedy uwierzyła. Nic nie miało być dobrze.
„Przejdziemy przez to razem"
Oznajmiła, gdy lekarz wystawił ostateczną diagnozę. Gdy to mówiła miała nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Mogło być tylko lepiej, prawda? Tak bardzo się myliła. Było tylko gorzej.
„Za tydzień mam operację"
Wyszeptał jej do ucha, obejmując ją od tyłu, gdy zmywała naczynia. Wierzył, że da radę, a operacja i kilka chemioterapii wystarczy, by przywrócić mu zdrowie. Piper też w to wierzyła. Odwróciła się do niego przodem i uśmiechnęła się, widząc w jego oczach zaciętość i wolę walki.
„No to wracamy do domu"
Wsiadła za kierownicę ich samochodu. Jason zapiął ostrożnie pasy, a następnie spojrzał na nią i pochylił się do przodu, po to by ją pocałować. Piper chwyciła go za kark, przyciągając go bliżej. Tak bardzo go kochała i była pewna, że on też ją kochał.
„Nie patrz na mnie"
Wykrztusił z siebie, klęcząc twarzą nad toaletą. Piper nie chcąc by czuł się źle, odwróciła wzrok. Spędził w ich łazience w tej pozycji jeszcze z godzinę. Później był zbyt wyczerpany, by utrzymać się na nogach.
„Proszę, zjedz coś"
Podsunęła mu pod nos talerz ze spaghetti, które tak bardzo uwielbiał. W odpowiedzi uśmiechnął się jedynie krzywo. Podobno nie miał apetytu. Tak jej przynajmniej powiedział, przed tym jak wstał od stołu i poszedł do innego pomieszczenia. Piper słyszała, jak włączył maszynkę do strzyżenia włosów, ale była zbyt przybita, by sprawdzić co ten z nią robił.
„Ten garnitur wisi na mnie, jak na wieszaku"
Usłyszała, gdy szykowali się do wyjścia do restauracji. To była ich czwarta rocznica. Piper spojrzała na niego. Ubranie, które było na niego dobre jeszcze pół roku temu, faktycznie pozostawiało wiele do życzenia. Cmoknęła jedynie z uznaniem udając, że wcale nie jest tak z nim źle, jak mu się wydaje. Jason uwierzył w jej kłamstwo, a może tylko udawał, nie chcąc jej zranić. Nie wiedziała tego i nie miała już okazji, by spytać go o to.
„Kocham cię i nie odejdę od ciebie"
Fuknęła podirytowana, gdy z ust Jasona wyszło, że powinni zerwać dla jej dobra. Próbował ją jeszcze przekonać do tego pomysłu, ale Piper była uparta. Nie chciała odpuścić, a Jason jej uległ. Oboje chwilę później smakowali nawzajem swoich łez.
„Nie chcę umierać"
Piper ledwo usłyszała te słowa, gdy leżeli w półśnie, przyciśnięci do siebie. Chuda, blada ręka Jasona obejmowała jej talię, gdy ona trzymała swoją na jego klatce piersiowej. Czuła pod palcami miarowe bicie jego serca. Skupiła się i wczuła się w nie, nie wiedząc co odpowiedzieć. Też tego nie chciała.
„Co to znaczy, że nie da się już nic zrobić?!"
Wrzasnęła na lekarza siedzącego po drugiej stronie biurka. Jason uspakajająco chwycił jej dłoń. Spojrzała na niego. Jego policzki były zapadnięte, a skóra szarawa. Niebieskie oczy pełne kiedyś radości i pasji, były otoczone teraz głębokimi sińcami i wyglądały na przygaszone. Po raz pierwszy Piper zobaczyła w nich zmęczenie, jakby jedyne czego chciał to odpoczynku i niczego innego. Dopiero po chwili uderzyło w nią to, co te spojrzenie znaczyło. Jason już się poddał. Nie chciał walczyć dalej i to chyba Piper najbardziej zabolało.
„Nie chcę być sam, gdy to się stanie"
Uśmiechnął się do niej boleśnie, leżąc w szpitalnym łóżku. Piper zamrugała szybko. Nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Jason nie mógł tak po prostu zaakceptować swojego losu. Przecież był młody. Za miesiąc miał mieć dwadzieścia trzy lata. Piękny wiek, ale nie dla Jasona. Nie, gdy powoli uchodziło z niego życie, a Piper musiała na to patrzeć.
„Możesz już odpocząć, skarbie"
Czuła, jak Thalia, siedząca obok niej, trzęsie się próbując powstrzymać płacz. Jason spojrzał na nie nieprzytomnie i się uśmiechnął. Ścisnął jej palce, jakby chciał powiedzieć, żeby się nie przejmowała. Jego oddechy były płytkie, a Piper czuła za swoimi plecami obecność pielęgniarki, która obserwowała całą scenę z współczuciem. Każde z nich wiedziało, że serce Jasona wkrótce przestanie bić.
„Na zawsze"
Piper wsunęła zmięty portret do portfela, a następnie schowała go do swojej torebki. Nie mogła zgubić tego przedmiotu. Minęły już dwa lata, ale ból w jej sercu nie zniknął. Jason był kimś z kim chciała być do końca swych dni. Nie było jej to jednak dane, a to sprawiało, że jej klatkę piersiową ogarnął znajomy chłód. Nienawidziła tego uczucia, jakie pozostało jej po stracie bliskiej osoby. Nikt jej nie powiedział, że żałoba może być taka trudna. Tym bardziej, że zdawało się jej, że jest przygotowana. W końcu Jason nie umarł z dnia na dzień. Minęło tyle czasu, a ona nadal czuła na swojej skórze jego ciepły oddech. Pamiętała jego uspokajający głos i zapach jego perfum, którymi pryskał się codziennie rano. Zawsze dawał jej najlepsze uściski. Teraz zostały jej tylko wspomnienia. Gdy tańczyli na dachu ich szkoły bez muzyki, żadne z nich nie spodziewało się tego, jak skończy się ich historia. Gdy Jason po raz pierwszy poczuł nagły ból, nie myślał o tym, że może to być rozwijający się rak. Żadne z nich nie przywiązywało do tego wagi. Ptaki cicho ćwierkały wokół niej. Chciał by żyła, nawet jeśli on był martwy. Chciał by czuła, nawet jeśli on już nie był do tego zdolny. Chciał by kochała, nawet jeśli jego serce nie biło.
- Mogę się przysiąść? - Piper uniosła wzrok patrząc na nieznajomą i na jej srebrny kolczyk w nosie, świecący w słońcu.
- Jasne. - Przesunęła się na ławce, dając kobiecie trochę miejsca do siedzenia. Znowu miała pogrążyć się w myślach, ale nieznajoma nie dała jej na to szansy.
- Tak w ogóle to mam na imię Shel. - Jej uśmiech nie był uśmiechem Jasona. Był inny, a Piper poczuła się widząc go nieswojo. Chciała wstać i po prostu się oddalić, ale zamiast tego postanowiła zaryzykować. Jason nie chciałby, żeby zamykała się na nowych ludzi, a przynajmniej tak podejrzewała.
- A ja Piper - odpowiedziała od niechcenia, z czystej uprzejmości, nie spodziewając się, że ta krótka odpowiedź może zmienić jej dotychczasowe życie.
No i jak zwykle wyszedł angst, tym razem w wydaniu Jasona i Piper. Muszę przyznać, jak na tak krótkie opowiadanie jestem nawet z niego zadowolona, a ten kto czytał „Wieżę Nerona" pewnie zauważył pewien smaczek.
CZYTASZ
Moje wypocinki, czyli co herosowi w głowie siedzi?
FanficJak sam tytuł głosi znajdą się tu różnego rodzaju opowiadania, fanfictiony, dotyczące uniwersum PJ/OH/TOA, mojego autorstwa. Nie zawsze będą to romantyczne shipy, mogą też pojawić się friendshipy oraz opowiadania poświęcone jednej konkretnej postaci...