V

551 50 45
                                    

Levi właśnie stał na lotnisku. To był wyjątkowy dzień dla niego, ponieważ jego narzeczony znalazł czas i mógł przylecieć na kilka dni. Mężczyzna wewnętrznie ekscytował się tym spotkaniem, ponieważ bardzo brakowało mu bliskości z ukochaną osobą. Chociaż na zewnątrz jego twarz pozostała niezmienna i nikt nie zgadłby, że w środku serce bije mu szybciej.

Brunet właśnie spoglądał na tablicę z przylotami, kiedy usłyszał znajomy głos. Od razu odwrócił głowę, a wtedy otworzył szerzej oczy na aktualny widok. Szedł do niego wysoki blondyn z twarzą szlachetniejszą niż cokolwiek innego. To właśnie to i pogoda ducha rozkochały go w sobie... Levi chciał się uśmiechnąć, widząc narzeczonego, bo przecież jego powrót cieszył mężczyznę, jednak z jakiegoś powodu nie potrafił. Nie umiał tego wyjaśnić, ale jego ciało reagowało inaczej niż się spodziewał... Mimo to był pewny, że uśmiech Erwina wynagrodzi mu cały okres rozłąki, która go bolała. Zresztą, za każdym razem, kiedy blondyn wracał, brunet potrzebował czasu na oswojenie się z tym. Uznał, że tym razem jest tak samo i po prostu później wyrazi radość...

- Dzień dobry, Levi - blondyn zaczął swoim aksamitnym głosem, jaki zawsze uspokajał bruneta. Przytulił niższego delikatnie, choć z pewnością.
- Wróciłeś... - odpowiedział Ackermann z ciepłem i z troską, badając dokładnie zapach starszego. Zawsze lubił jego perfumy - Jak lot? Nie było utrudnień?
- Wszystko dobrze - zaśmiał się wyższy - Ty też masz chyba dobry humor...
- Oczywiście, że mam. Wreszcie możemy się zobaczyć... - niepewnie ułożył dłoń na policzku blondyna, czując się z tym nieswojo, sam nie wiedział czemu.
- Ja też tęskniłem, Levi - zakrył mniejszą dłoń mężczyzny swoją, posyłając mu ciepły uśmiech - Cieszę się, że możemy wreszcie spędzić trochę czasu...

Dwójka chwilę patrzyła sobie w oczy w milczeniu, kiedy nagle telefon bruneta zadzwonił. Ten natychmiast oderwał się, w głębi duszy dziękując za to. Bo im dłużej obserwował niebieskie tęczówki mężczyzny, tym większe wątpliwości miał...

- Co się stało, mamo? - brunet odebrał i od razu zaczął.
- Mam do ciebie pewną sprawę. Możesz przyjść do szkoły?
- Właśnie jestem na lotnisku z Erwinem...
- Co się stało, Levi? - spytał blondyn ciepłym tonem - Jeśli Kuchel czegoś potrzebuje, możemy pomóc...

Brunet popatrzył na narzeczonego chwilę, po czym powiadomił matkę, że zaraz przyjadą. Następnie chwycił walizkę starszego i od razu ruszył do przodu, pewnie w poduszkiwaniu taksówki.

- Hej, Levi! - zaśmiał się blondyn, idąc za młodszym - Przecież mogę sam...
- Jesteś zmęczony po locie - odpowiedział zdecydowanie brunet.
- Jak zawsze o mnie dbasz... - pokręcił głową pobłażliwie - Idealny mąż.

Wtedy Ackermann spojrzał w bok, zastanawiając się nad tym, co powiedział Erwin jako ostatnie. Nie był pewny tych słów... Zaraz jednak wyrzucił to z głowy, skupiając się za rzeczywistości. Wręcz posłał Erwinowi wymuszony uśmiech, na co ten odpowiedział tym samym.

Dwójka szybko znalazła transport. Wprawdzie kierowca był gadatliwy, ale Erwin doskonale zajął go rozmową. Tymczasem brunet przez większość czasu patrzył melancholijnie przez okno i co jakiś czas łapał mocniej dłoń wyższego, jakby się czegoś bał... Blondyn tego nie rozumiał, ale sam odwzajemniał uścisk, aby wesprzeć ukochanego.

Jakieś pół godziny później taksówka zatrzymała się tuż przed pewnym, prestiżowym liceum, w którym Kuchel Ackermann uczyła biologii. Erwin szybko zapłacił, po czym on i brunet wyszli z pojazdu.

Podczas drogi do szkoły, Levi prawie potknął się o kamyk, na co Erwin od razu zareagował. Złapał narzeczonego za rękę, prosząc, aby ten uważał. On tylko pokiwał głową, czując wewnętrzny wstyd. W końcu blondyn nie był aż tak bardzo starszy od niego, a Levi czuł się jak dziecko przy nim. To dlatego, że Smith zawsze był opiekuńczy i troskliwy w stosunku do Ackermanna. Dopiero, gdy zaczął pracować za granicą, to się zmieniło. Mężczyzna już tak nie interesował się, czy brunet dobrze jadł, czy się dobrze czuje, czy miał dobry dzień. Pytał o to, ale bardzo rzadko... Większość ich rozmów polegała na tym, że Erwin mówił o swoich osiągnięciach w firmie, a bladoskóry wiernie tego słuchał, uważając to za słuszne. Przecież powinien wspierać narzeczonego...

[ERERI] Zaliczone ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz