XIX

365 45 11
                                    

Minął tydzień, podczas którego Eren siedział na zwolnieniu. On tego nie potrzebował, ale mimo wszystko pozostał w domu ze względu na swój wypadek i świeże przekłucie. Znaczy, nie z własnej woli, bo zmusił go Grisha. I przez ten cały czas szatyn strasznie się nudził, nie wiedząc co ze sobą zrobić, bo zabroniono mu nawet tańczyć, nie mógł się przemęczać czy wykonywać większej aktywności fizycznej. On i tak łapał się, że samoczynnie zaczynał robić jakieś ruchy, kiedy usłyszał dobrą piosenkę. Dopiero w piątek mógł bezkarnie iść do szkoły, co chłopak miał zamiar wykorzystać, bo tak bardzo tęsknił za ludźmi.

Było już mocno po ósmej, kiedy do klasy ktoś wszedł. To oczywiście Eren Jaeger, którego nagła obecność przerwała lekcje. Wszyscy skupili się na szatynie zamiast na nauczycielu, co go trochę zirytowało. Jednak najbardziej przejęty był Jean, bo ten aż wstał i od razu pobiegł do przyjaciela, żeby zaraz go uścisnąć mocno:

- Jak za tobą tęskniłem, stary! - wołał blondyn z ekscytacją.
- Ja też tęskniłem! - odpowiedział z równym podnieceniem Eren - Już nie mogłem wytrzymać w tym domu!
- Ekm... - odchrząknął mężczyzna prowadzący lekcję.

Jean spojrzał na niego, marszcząc brwi, po czym przewrócił oczami i znów wrócił oczami na Jaegera, którego złapał po przyjacielsku i mimo wszystko pomógł mu iść do ławki, żeby chłopak nie ryzykował zaraz po powrocie do szkoły. Wprawdzie Eren już doszedł do siebie i czuł się dobrze, ale Jean robił swoje z naturalnej troski o bliskie sobie osoby.

Kiedy dwójka zajęła swoje miejsca w ostatniej ławce, tym razem przy ścianie, Kirstein uśmiechnął się z ciekawością i spytał:

- I jak z tym kolczykiem?
- Chcesz dotknąć? - szatyn spojrzał na niego z wymownym i dowcipnym uśmiechem.

Blondyn zaśmiał się, a Eren razem z nim, po czym wystawił język w stronę przyjaciela. Ten od razu zaczął oglądać z podziwem, a przy tym marszczył brwi w skupieniu:

- Wow, Eren... - zaczął Jean - Jak bardzo ci się nudziło, żeby coś takiego robić? Myślałem, że nie chcesz kolczyków...
- Była okazja, to skorzystałem - znów się zaśmiał - Teraz nawet mi się podoba... A ty lepiej powiedz, jak twoje sprawy miłosne?

Wtedy blondyn nagle zamilkł, za to uśmiechnął się pod nosem. Długo milczał, jakby się peszył, chociaż nie na pierwszy rzut oka... Jednak Jaeger doskonale znał mimikę chłopaka, dlatego sam uniósł ostro kąciki ust w górę, lekko szturchając wyższego:

- No dawaj... Widzę, że coś jest na rzeczy...
- Wczoraj, jak ją zabrałem pod nasze ulubione drzewo, spytałem o chodzenie...
- Zabrałeś ją tam? - zdziwił się szatyn - Chyba serio traktujesz ją poważnie...
- Oczywiście, że tak - burknął - Nie chcesz wiedzieć, co odpowiedziała?
- Czy odpowiedź nie jest oczywista? - wzruszył ramionami - Widziałem jak na ciebie patrzy... Zakochana jak nic.
- Może się nie zgodziła...
- Byłaby głupia, gdyby odrzuciła ciebie.
- Czemu? - uśmiechnął się.
- Bo prosił ją o chodzenie idealny materiał na chłopaka. Gdybym był laską i musiałbym wybrać pomiędzy tobą a mną takim jak teraz, pewnie wybrałbym ciebie - zaśmiał się.
- Coś za miły jesteś... - odwzajemnił - Od kiedy ktoś jest lepszy od ciebie?
- Kto powiedział, że jesteś lepszy ode mnie?
- No, wybrałbyś mnie...
- Powtarzam, jesteś materiałem na chłopaka i to naprawdę świetnym. Ja nie umiem się tak troszczyć o kogoś, zależy mi tylko na jednym...
- Kiedyś w końcu i ciebie to dopadnie - śmiał się - Też będziesz latał za tym kimś, kto przysłoni ci cały świat...
- Raczej nie... - spojrzał na niego z politowaniem, uśmiechając się - Nie mam takiej potrzeby.
- Narazie.

Szatyn tylko pokręcił głową, przewracając oczami. Wiedział, że jego przyjaciel to romantyk, który wierzy w różne bzdury o miłości, nawet w miłość od pierwszego wejrzenia, ale Jaeger nie podzielał jego nastawienia. On wiedział, że takie coś nie jest dla niego, bo on nie umiał zadbać nawet o siebie... Posiadał zbyt dziką naturę, aby móc się przy kimś zatrzymać i jeszcze zmieniać swój pęd dla tej jednej specjalnej osoby. Jego oczy dostrzegały wyjątkowość tylko przez parę godzin, póki nie przejdzie do ataku na jedną z wrażliwszych sfer człowieka. On sam bez większego sprzeciwu ulegał pożądaniu, jakie musiał jak najszybciej zrealizować. Nie lubił czekać i był okropnie niecierpliwy, ale na szczęście miał też duszę zdobywcy, który sukcesywnie dąży do upolowania ofiary, a warunki do tego miał świetne.

[ERERI] Zaliczone ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz