2.

858 46 3
                                    

Pov: Bakugou

Znów usłyszałem ten cholerny budzik, chwyciłem go mocno w rękę I jebnołem nim o ścianę rozwalając go na mnóstwo kawałków. Po morderstwie mojego budzika usłyszałem wkurzony głos starej ropuchy.
-TY DZIŚ KATSUKI ZAPIEPRZASZ PO NOWY BUDZIK!!!!!-wrzasnął Babsztyl.
-NO CHYBA KURWA NIE- Odwrzasnąłem do niej. W odpowiedzi dostałem tylko ciszę. Wzruszyłem ramionami i rozbudzony jak i zarazem wkurwiony wziąłem z szafy jakieś ciuchy i poszłem sie ogarnąć

*Later*

Właśnie jadłem śniadanie które przygotowała mi ta stara wiedźma, nie było wyśmienite ale dało się zjeść, gdy skończyłem jeść swój posiłek odłożyłem miskę do zlewu i poszedłem do przetsionka. Ubrałem buty i założyłem plecak, otworzyłem drzwi i przed zamknięciem ich żuciłem krótkie "pa". Wychodząc założyłem słuchawki I szedłem spokojnym krokiem. Kiedy był blisko domu tego brokuła żuciłem okiem na budynek. "Nic się nie zmieniło" pomyślałem. Odwróciłem się i zacząłem iść dalej. Nagle znienacka ktoś wpadł na moje placy przez co popchnął mnie lekko do przodu. Kiedy odzyskałem równowagę odwróciłem się żeby zobaczyć kto na mnie wpadł. Mimo wolnie spiorunowałem tego kogoś swoim morderczym wzrokiem, a ten wzrok tylko sie spotęgował gdy rozpoznałem osobe siedzącą na betonie.

Pov: Izuku

"K-kacchan!?" Pomyślałem. Znów miałem największego pecha jakiego mogłem tylko mieć. Oczywiście nie obeszło się bez jego morderczego wzroku który odrazu przeszył moje ciało na wylot i sprawił o ciarki na całym ciele
-DEKU!-krzyknął rozłoszczony Kacchan. Szybo się podniosłem i powiedziałem jąkając sie
-P-przepraszam-m!
-Odpowiedz mi łaskawie...KTÓRY TO RAZ W TYM TYGODNIU?
zacząłem się zastanawiać "o co mu chodzi?"
-O-oco ci chodzi?-zapytałem
-ALE TY GŁUPI! CIĄGLE NA MNIE WPADARZ KIEDY WYCHODZE DO TEJ ZASRANEJ BUDY!-Aah o to mu chodzi.
-N-nie wiem-m.-odpowiedziałem. Faktycznie od jakiegoś dłuższego czasu na siebie trafiamy, chociaż staram się go unikać jak ognia to nie zawsze mi to wychodzi. Z zamyśleń wyrwał mnie krzyk Kacchana.
-MAM JUŻ DOŚĆ TWOJEGO TOWARZYSTWA! JESZCZE RAZ NA MNIE WADNIJ A CIE WYPAPROSZE!-Krzyknął.
Poczułem jak inni ludzi z ulicy się na nas patrzą co było dość krępujące. Pokiwałem głową na znak że zrozumiałem i jak struś pędziwiatr pobiegłem do szkoły.

*Later*

Pov: Izuku

Na lekcjach nie zabardzo mogłem się skupić. Plus myśli o blondynie to już inna sprawa. Zdziwiłem się jego zachowania bo nie zrobił mi żadnej krzywdy co było do niego bardzo nie podobne. Kiedy usłyszałem dzwonek, czyli mojego wybawcę. Szybko się spakowałem i pobiegłem do szatni, bo chciałem jak najszybciej wrócić do domu.

•W domku•~~~~~~~~~~~~~~~~~~•

Wróciłem do domu, zdjąłem plecak I padnąłem jak placek na łóżko. Nie miałem pracy domowej bo ją wcześniej zrobiłem chociaż pokotzystałem trochę z telefonu to i tak ją zrobiłem. Nagle przypomniało mi się o żyletce... od razu wstałem z łóżka i pobiegłem do łazienki, otworzyłem szawke i wyciągnąłem żyletkę. Patrzyłem na nią jak na święty obrazek przez dłuższy czas." Przynajmniej dogodzę sobie trochę w bólu". pomyślałem. Podciągnąłem swój rękaw i przyłożyłem żyletkę. Przymknąłem oczy I przeciągnąłem żyletką po ręcę. Czekałem na ból który wogóle nie nadszedł, otworzyłem oczy żeby sprawdzić czy napewno przejechałem żyletką po ręce. Ku mojemu ździwieniu tak przejechałem ale czemu nie czuje bólu? Nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Przejechałem jeszcze parę razy żyletką po ręce po czym schowałem z powrotem do szawki. Poczułem dzine ukucie w sercu. Gdyby moja mama to zobaczyła pewnie wysłała by mnie mnie jakiegoś psychriatyka. Westchnąłe I udałem się do kuchni po jakieś bandaże...

•~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~•

Hejooo
Nowy rozdział pisze tego samego dnia!
Nie wierzę
Cóż nie muszę
Ja wam życzę miłej nocki
Paa!(^•w•^ )/

Jesteś Taki...bez życia...(BakuDeku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz