4.

735 42 9
                                    

Sorki że nie pisałam rozdziałów ale nie miałam weny/nie chciało mi się.

•~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~•

Pov: Deku

Co?co?co...? Od kiedy Kacchan mi pomaga? Dlaczego to zrobił?? Miliony jak nie tysiące myśli krążyło mi po głowie, że aż zakręciło mi się w głowie. Z z moich zamyśleń wyrwał mnie głos blondyna.

K: CO TY ODWALASZ?!
D: Ja...umm.....- zatkało mnie nie wiedziałem co powiedzieć. Poczułem ,że mam nogi jak z waty, i i gule w gardle nie pozwalającą mi nic powiedzieć.
-MÓW!- Wrzasnął czerwonooki
-Um...bo...bo moja mama nie... nie ży-żyje- wymamrotałem bardzo cicho ,że tylko ja siebie słyszałem.
-CO? GŁOŚNIEJ!
-Moja mama nie żyje do cholery!- krzyknąłem.

Patrząc na twarz blondyna można było stwierdzić że był bardzo zszokowany. Korzystając jego nie uwagi, popchnąłem go i zacząłem uciekać jak najdalej od niego...

Pov: Bakugou

Że...CO?

Jego mama nie...żyje...? A-ale on jest przecież nie pełno letni!...i...i...Jak? Jak? JAK!? Zakręciło mi się w głowie od tego wszystkiego.
Przecież... jeżeli go kocham to nie może on umrzeć!

Dopiero po chwili otrzeźwiałem i zauważyłem że nie ma przy mnie Deku. Zacząłem się panicznie rozglądać na boki ale nigdzie nie widziałem zielonej czupryny. Złapałem się za głowę, ciągnąć moje włosy. Wziąłem kilka wdechów i wydechów. "Porozmawiam z nim później" pomyślałem. Uznałem że szukanie go i pytanie w tej chwili obecną nie najlepsza opcja. Po chwili wyszłem poza teren UA i zacząłem kierować się do domu.

Pov: Deku

Biegłem ile sił w nogach do domu. Dopiero gdy dotarłem pod blok, zastopowałem i oparłem się rękoma o nogi. Zacząłem dyszeć i brać łapczliwie powietrze.

Weszłem do budynki i gdy w końcu dotarłem do drzwi od domu. Zwinnym ruchem je otworzyłem i wbiegłem do pokoju. Miałem gdzieś że nie zdjąłem butów. Żuciłem się na łóżko I zacząłem płakać. Dlaczego Kacchan musiał się dowiedzieć??? Co ja takiego złego zrobiłem że świat tak okrutnie mnie karze? Czy w poprzednim życiu był kimś złym? Albo bardzo złym? Nagle przypomniała mi się jedna rzecz. "Żetka!" Pobiegłem jak poparzony do łazienki i otworzyłem szafke. Odrazu życił mi się w oczy nieduży czarny przedmiot. Sięgnołem po niego i zacząłem mu się przyglądać, widoczne były smugi krwi od poprzedniego cięcia się. Odwinąłem rękaw I przejechałem żyletką po ręce. Nie bolało, pomyślałem. "Czego mogę jeszcze użyć?"......NÓŻ!!Odłożyłem żyletkę i pobiegłem do kuchni. Z mojej razy co chwila Kapała krew która spadała na podłogę. Na blacie leżał duży nóż. W sam raz żeby się pociąć. pomyślałem. Wziąłem do ręki przedmiot I zamknąłem oczy i przejechałem nożem po skórze. Nóż spełnił moje oczekiwania poczułem ból. Otworzyłem oczy I zamarłem. Z rany soczyście lała się strumykiem krew. Szybo pobiegłem po bandaże I opatrzyłem sobie rękę.

•15 min później•~~~~~~~~~~~~~~•

Na szczęsiecie krwawienie ustąpiło po jakimś czasie a ja odetchnąłem ulgą. CZEKAJ. Przecież... ja chciałem umrzeć! To czemu się zabandażowałem? Nie potrafiłem odpowiedzić na to pytanie. Westchnąłem i położyłem się. Jutro weekend, mogę spać ile chce. Przewróciłem się na bok i zamknąłem oczy i odałem się w objęcia Morfeusza...

•~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~•

Ochayo!
Jak wspomniałam na górze nie chciało mi się bądź nie miałam weny AAAALE rodździał jest i cieszcie się a ja życze że dobrej nocy( jak to pisze to jest godzina 00:09)

kochamyaoi_3029 pozdrawiam i dzk za kom<3

Jesteś Taki...bez życia...(BakuDeku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz