>Rozdział 10 Prawda<

5 1 0
                                    

"A ty mi powiesz o co chodzi?" - zapytał smutnawo Ziemniaczek "Ale z czym?" spytała Karmelka "O tym świecie, o was, co masz do Shadowa" odpowiedział nadal smutny Ziemniaczek "Od czego by tu zacząć... Znasz legendę?" spytała znów Karmelka "Jasne, 3 konie szukające domu" "To, niekoniecznie było tak. Po 1 były 4 konie, albo w sumie powiem ci jak było z mojego punktu widzenia. Żyłam kiedyś w stadzie haflingerów, wszystko było dobrze póki nie pojawili się ludzie. Złapali wszystkie konie, oprócz mnie, oraz takiej jednej Tanganiki, ale mniejsza. Wędrowałam jakiś czas sama, ale ludzie w końcu złapali i mnie. Jakiś czas u nich byłam, może troszkę bardzo wnerwiłam się przy tym ujeżdżaniu, ale weź się nie wnerwij jak ktoś Ci tam wchodzi. Wtedy pierwszy raz zmieniłam się w alikorna, nie ogarnęłam co się stało, ale ważne było, że nie miałam nic na sobie, więc poprostu uciekłam. Po kilku dniach znów samotnej wędrówki napotkałam się na 3 inne konie, poczułam wtedy coś, co nigdy wcześniej nie czułam, jakby... magie? Nie wiem jak to nazwać. One chyba poczuły to samo, były to kary luzytan, siwy fryz oraz myszaty arab. Ale każdy miał białą grzywę. Spytały się mnie czy chce do nich dołączyć, zgodziłam się, bo nie miałam w sumie nic do stracenia. Poszliśmy, każdy się przedstawił i pomogli mi trochę opanować nad tymi "mocami", ale ciągle nie do końca daje radę. Po tygodniu, czy tam dwóch dotarliśmy do wodospadu, połączyliśmy moce i zrobiliśmy tam dziurę, może była minimalnie zbyt duża. Każdy miał ogarnąć tam coś innego, jeden jedzenie, inny roślinność, trzeci obeznać teren, a ja ocieplenie, bo jednak zimno tu było. Shadow, który miał zwiedzić teren, i w sumie na początku zauważył, że na górze są ludzie. Niektóre domki były rozwalone i po dłuższej obserwacji zauważył, że to nasza wina. Przez budowę świata pod nimi, zapadały i niszczyły się ich domy. Był przeciwny robieniu tego dalej, ale nikt go nie słuchał. Pewnego dnia poszedł, bo chciał uratować ludzi, zanim ich mała wioska całkiem się zapadnie. Potem po prostu nie wrócił. Każdy był na niego zły, że odszedł i ustaliliśmy, że w tej legendzie nie będzie o nim mowy. Pewnego dnia, kiedy spokojnie żyliśmy nagle zaczęło się wszystko walić, bez Shadowa nie mogliśmy nic zbyt zrobić, bo jego moc akurat była tu najważniejsza, ja poprostu uciekłam i chciałam do tego przekonać resztę koni, ale nie chcieli. Kiedy wyszłam zauważyłam, że jeszcze jeden koń za mną idzie, ale nie zauważyłam kto. I żyłam orzez ten czas w tym lesie samotnie póki nie spotkałam was. " Ziemniaczek stał jak wryty i patrzył jakby nie wierzył w to co właśnie usłyszał.

Ziemniaczek na krańcu świata.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz