Chapter Four - Kaz

18 5 18
                                    


    Kaz jadł właśnie śniadanie wraz z resztą osób, jednak ponownie kogoś brakowało i tym razem Nightessa nie trudziła się przyciąganiem ciała do jadalni. Właściwie to było lepsze, przynajmniej mogli zjeść i nie zwracać wszystkiego obok. Jego laska stała oparta o stół.

    Brody rozejrzał się po zebranych chcąc spróbować zebrać z ich twarzy jakiekolwiek emocje, jednak jego wzrok finalnie zatrzymał się na narratorce. Nightessa skończyła swój posiłek już dawno i od paru minut wpatrywała się w Lirana. Nie miał pojęcia dlaczego to robi, dopóki nie zobaczył charakterystycznych iskierek w jej oczach.

   No proszę, nawet będąc ślepy na jedno oko zauważyłem, że coś tu nie gra. Ona go kocha, to widać.

   Kiedy tylko szatyn skończył swój posiłek, Night jakby wybudziła się z transu i podniosła z miejsca siedzącego. Zmierzyła wszystkich wzrokiem.

— Mafia ponownie zamordowała szesnastolatkę. Jednak tym razem była to mała, bystra Connie Marpelbridge. Dostała kulką w łeb, że się tak wyrażę... Pistolet marki Vessenbridge. Jak widzicie lekarz nie zdołał jej uratować... Jednak teraz przejdziemy do głosowania. Powtórzcie procedury ze wczoraj. Nic się nie zmieniło.

— Chwila... przecież musieliśmy coś słyszeć! — zdziwiła się Rose, która aż wstała z buzujących w niej emocji.

— Właściwie to nie mogliście nic słyszeć. Ściany są dostatecznie grube. — odparła Night.

    Więc rozbitego lustra też nie mógł nikt słyszeć...

    Wszyscy jak zwykle wyjęli kartki spod talerzy i wzięli do ręki długopisy zapisując wybrane imiona.

    Wolę nawet nie myśleć, kto zginie tym razem.

    Wrzucił kartkę do szklanej czaszki i wrócił na miejsce kładąc sobie laskę na kolanach.

    I głosowanie się zaczęło. Night jak zwykle kładła przed nimi karteczki wypowiadając imiona.

— Lie... — mruknęła pod nosem i ułożyła karteczkę przy Liranie.

    Dlaczego nazwała go „Lie"? To się nie trzyma kupy...

    Lunnyan i Daniel po jednej karteczce, Demilisa i Liran po dwie, a Kaz i Jack po trzy.

    I jesteśmy w najgorszym możliwym momencie. Albo ja, albo on.

— Jack Hallereck. — Nightessa położyła ostatnią kartkę przed Jackiem.

    Szkoda, lubiłem skurwysyna.

— Yhy, fajny żart. — parsknął śmiechem, ale po chwili przestał widząc, że nikt się nie śmieje.  — Hej, to nie może być prawda. Dajcie spokój.

— Miasto zadecydowało. Skazali Jack'a Hallerecka na śmierć i tak się też stanie. — Night wyciągnęła zza pasa pistolet i wycelowała w jego serce. — Słodkich snów. — i pociągnęła za spust.

    Kolejny raz przeżywali to samo. Huk, krew i spadające ciało.

— Tym razem nie kazaliście mi zabić detektywa, a niewinnego człowieka. Gratulacje, moi drodzy. — Nightessa nie przejmując się ciałem przeszła przez nie i odwróciła się w ich stronę. — Dzisiejsze zadanie to praca w parach, że tak powiem. Pary wybieram ja, a dzisiejszym zadaniem jest przeszukanie pokoi. Z racji tego, że jest nieparzyście, będzie jedna trójka. A zespoły to: Kaz i Carmena, Katherine i Ian, Rose i Darcynna, Vanilla i Daniel oraz Demilisa, Lunnyan i Liran. Grupa pierwsza przeszuka pokoje Katherine i Iana, grupa druga Rose i Darcynny, grupa trzecia Vanilli i Daniela, grupa czwarta Demilisy, Lunnyana i Lirana, a grupa piąta Kaza i Carmeny. Powodzenia.

Wanna play mafia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz