Chapter Seven - Daniel

17 5 0
                                    


Daniel popatrzył za Carmeną nieco zdziwiony jej zachowaniem, ale tylko wzruszył ramionami. To w końcu jej sprawa, chociaż jej zachowanie wydawało mu się bardzo dziwne.

Chłopak spojrzał na drzwi prowadzące do pokoju Iana i uśmiechnął się szeroko. Naprawdę cieszył się, że byli razem w parze, ponieważ świetnie mu się z nim rozmawiało. Ian naprawdę był jego bratnią duszą, mimo że znali się tak krótko.

Daniel zapukał do drzwi i poczekał kilka sekund zanim Ian mu otworzył. Jego czarne włosy były zmierzwione, a swoje okulary założył na czubek głowy. Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.

— Cześć, Din, wchodź. — zaprosił go serdecznie Ian i przepuścił w drzwiach, które za nimi zamknął.

— Cześć, gotowy na spowiedź? — rzucił lekko rozbawiony Daniel siadając na jednym z dwóch foteli ustawionych naprzeciwko siebie w jego pokoju.

— Pewnie. — zaśmiał się Ian i usiadł naprzeciwko niego. — To czym się interesujesz?

— Muzyką, zespół Queen jest świetny. — powiedział z uśmiechem.

— Nawet nie gadaj. Też lubię muzykę. — uśmiechnął się Bluebergg.

Chłopakom naprawdę wspaniale się rozmawiało i przez to też w ogóle nie zauważali upływu czasu. Obaj byli towarzyscy i wygadani, więc było wiadome, że ich konwersacja szybko się nie skończy. Sami nigdy by jej nie przerwali, natomiast odgłosy bójki i wyzwisk z zewnątrz już tak.

Ian i Daniel spojrzeli po sobie zdziwieni, a następnie w idealnej synchronizacji wstali ze swoich wygodnych siedzisk i ruszyli biegiem do okna.

Co się stało?

Kto się tam bije?

Jak do tego doszło?

O co chodzi?

Din jako pierwszy dopadł do uchylonego okna opierając dłonie o parapet. Słońce oślepiło go w jednej chwili. Chłopak zamknął oczy natychmiastowo, a następnie stopniowo je otwierając, starał się przyzwyczaić je do światła. Kiedy mu się to udało, spojrzał w dół, aby zobaczyć scenerię, której po sytuacji na śniadaniu można było się spodziewać.

Liran i Felix okładali się nawzajem nie szczędząc sobie wyzwisk. Nawet z tej odległości było widać żądzę mordu w czerwonych oczach Felixa. Liran rzucił nim o ziemię, a następnie przygwoździł do podłoża butem opartym o jego brzuch. Natomiast blondyn podciął mu nogi i tak ponownie zanurzyli się w wirze walki w taki sposób, że ani Daniel, ani Ian nie mogli rozróżnić czyja ręka uderzyła w czyje ciało.

Daniel wzdrygnął się, kiedy tylko zobaczył nowego szefa mafii. Od zawsze odczuwał lęk przed ojcem Felixa i przed nim samym zresztą też. Wiedział, że zarówno ojciec, jak i syn są zdolni do wszystkiego. Po trupach do celu...

Ale o co oni się tak...?

Nagle Daniela oświeciło, a jego oczy zrobiły się okrągłe jak pięciozłotówki przez to, z czego zdał sobie sprawę. W ich stronę szła szybkim krokiem Nightessa mając zapewne zamiar ich rozdzielić.

— O cholera, czy oni się właśnie o nią tłuką? — Ian zmarszczył brwi patrząc, jak Night rozdziela ich obu i daje im porządną reprymendę, choć tak naprawdę żaden z awanturników nic sobie z tego nie robił.

Liran objął ją ramieniem i przyciągnął do swojego boku, a Felix tylko rzucił mu nienawistne spojrzenie, aby potem minąć się z nimi. Jednak podczas tej czynności i on i Liran mierzyli się wzrokiem niczym wrogie lwy.

Wanna play mafia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz