POV Han
- YO BRO!
- Czego? - odezwałem się do młodszego.
- Widziałeś żyletę?
- Yy, wydaje mi się, że poszedł do toale-
- Oke dzięki - pobiegł na drugie piętro.
- Ale Felix... na tym piętrze. - zawrócił i podziękował kiwając głową. - Boże co za chaotyczny dzieciak.
Wszedłem do salonu i zobaczyłem Hyunjina.
-Hyunjin? Nie byłeś w toalecie?
- Nie...
- O ou... to kt-
- HAAAAN!!! - wbiega piegus do salonu zdyszany. - NIE BYŁO TAM HYUN- HYUNJIN?! Co ty tu robisz?! W ŁAZIENCE JEST JEONGIN Z MINHO!
- JEONGIN Z MINHO! KURWA - pobiegłem szybko do łazienki, zamknięte drzwi - Otwierać bachory! Jeongin wyjdź bo kurwa stracisz głowę!
- Z-zaraz... - było słychać, że jest nieco zdyszany. Co jest...
- Minho...? - spytałem spokojnie przykładając ucho do drzwi. Nagle otworzyły się gwałtownie drzwi i prawie bym zarżnął głową o kafle gdyby nie... - CHAN?
- No hej... - uśmiechnął się pokazując swoje śliczne dołeczki. Nie... zaraz, one są śliczne, ale nie teraz.
- Co wy tu robicie? - wstałem i otrzepałem bluzę. Zobaczyłem Minho siedzącego na klapie od toalety i Jeongina siedzącego na wannie. Był zapłakany. - Jeongin...? - dalej chlipał. - Dobra chłopaki mówicie co jest - podeszłem do najmłodszego i objąłem ręką.
- Ogólnie to... była taka mała wpadka... bo... młody jak schodził ze schodów to walnął w klamkę.
- I co? - spojrzałem w dół - O BOŻE okey już widzę. - przykucnąłem żeby zobaczyć ranę. - Nieźle walnąłeś... - odkryłem nieco bandaż na jego ręce. Młody syknął z bólu zamykając oczy. - Próbowaliście to zaszyć? Czemu?
- Nie chcieliśmy robić kłopotu, a młody nie chciał, żebyś znów się na niego darł... - spojrzałem na młodszego, który nadal miał zamknięte oczy. - Spójrz na mnie - rozkazałem. Otworzył oczy i spojrzał na mnie załzawionymi oczętami. - Słuchaj. Jeśli kiedykolwiek ktoś by Cię skrzywdził, zrobił, o mało co nie zabił, cokolwiek, masz mi mówić. Jeśli nawet sam sobie coś zrobisz, nieważne jakiego stopnia ranę, MUSISZ mi mówić. Zawsze i wszędzie Jeongin. Rozumiesz? Jesteś tak samo ważny jak tu wszyscy w tym domu. - wciągnął ciężko powietrze.
- T-tak...
- Nie płacz. Boli bardzo? - obróciłem jego rękę. - Który z was to zszywał? - wykręciłem oczyma. - Bo jest to chujowo zrobione. - spojrzałem na dwójkę najstarszych.
- Jisung, zszyw-
- Ja zszywałem. - powiedział Chan.
- Brawo. A teraz idź po żyletę, musimy jeszcze raz to zrobić. - młodemu znów zaczęły lecieć łzy. - Brawo wy, zamiast poprosić na początku, żeby było bez kłopotów będziemy musieli mu jeszcze raz to szyć. Ah, boże nie nauczycie się.
- Sory Jisung... - najstarszy wyszedł szukając blondyna. Spojrzałem na Minho, który miał złączone ręce i lekko je ściskał.
- Minho, zluzuj. Nic mu nie będzie. - roztrzepałem mu lekko włosy. - Chcesz żeby ktoś przyszedł?
- N-nie trzeba...
- Chcesz żeby przyszedł Felix? - młody nie odpowiedział. - Minho, idź po Felixa. - wstał i poszedł po piegusa. Siedziałem chwilę z ciemnowłosym gładząc go po głowie i patrząc na ranę. - Jak to zrobiłeś? To nie jest wcale cienka rana.
- No tak jakoś...
- Musisz uważać, nie chcemy cię uszkodzonego. - uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Tak hyung... przepraszam. Nie chciałem, żeby tak wyszło.
- Spokojnie już nie przepraszaj. - nadal gładziłem go i ujrzałem w drzwiach piegusa.
- Hey młody. - uklęknął przed nim. - Kuku sobie zrobiłeś? - zażartował i spojrzał na ranę. - Kiedyś było gorzej. Ale luz, nic ci nie będzie. Dasz radę nie? Jesteś twardy pamiętaj.
Uwielbiam to, że nawet jak są takie sytuacje, to nieważne co każdy z nas się wspiera. Nawet jak to jest mała rana, choroba czy nawet przeziębienie, to każdy z nas o siebie dba. Jesteśmy dla siebie jak prawdziwa rodzina. Choć... teraz jak tak myślę, to czasami w rodzinie nawet tak nie ma. Ja na przykład nie miałem...
Cieszy mnie to, że chłopaki nawet jak się skłócą, to nie olewają wszystkiego wokół, tylko gdy wymaga czegoś sytuacja, pomogą. A nawet poświęcą życie. Mieliśmy już kilka takich akcji gdzie o mało co nie straciliśmy kilku, ale to normalne. Raz tak bardzo bałem się o Felixa. Nie chodzi tu o to, że jest moim najlepszym przyjacielem, ale o to, że bez niego nie zdziałałbym dużo. To dzięki niemu podniosłem się i spojrzałem nieco inaczej na świat. Niby nie zmienił mojego charakteru, ale jednak dał trochę tej iskry, która zabłysnęła światłem. Sporo rzeczy mnie nauczył, ale ja jego też. Na pewno tego, aby nigdy się nie poddawać. Zawsze gdy jesteśmy w tarapatach, wiążemy ze sobą nasze małe palce, na znak tego, że nawet po śmierci będziemy ze sobą. Nasza relacja nie może umrzeć. Ona będzie zawsze, nieważne co. Nawet jeśli stanie się coś strasznego, nawet nie wiem co musiałby zrobić, żebym naprawdę go znienawidził. Jeśli zabiłby Chana czy Minho albo innego członka gangu, czy znienawidziłbym go? Może, ale to nie zmienia faktu, że nadal bym go gdzieś w głębi kochał.
Po chwili przyszedł najstarszy z blond włosym.- Co się st- ou au... nieźle jebło.
- Dzięki hyung nie pocieszasz...
- Dobra, spokojnie. To nic, ale blizna będzie. Za jakieś dwa max trzy lata nie będzie prawie nic widać.
- Przynajmniej tyle. - powiedział Felix po czym usłyszał słowa od Jeongina.
- O ile dożyję.
- Nie mów tak. Nikt z nas nie umrze przed 40.
- To się okaże...
- Zaraz ci strzelę w łeb, obiecuje ci to.
- Nie... nie, już mnie ręką wystarczająco boli.
- Dobra, rób swoje. My idziemy ogarnąć resztę.
- Hyung? - usłyszałem spokojny głos najmłodszego i nim wyszedłem z pomieszczenia spojrzałem na niego. - Po co mnie chciałeś widzieć?...
- Teraz to nieważne. Pogadamy później. - zobaczyłem w jego oczach zawiedzenie. On wiedział, że nie będzie to przyjemna rozmowa, a ja nie chciałem być na niego zły, ale to już jego sprawa co robi ze sobą.
Nie powinien był się tak zachowywać, tyle razy każdy z nas mu o tym mówił. Chłopak zamęcza się tym i doprowadza organizm do czegoś nie normalnego. Każdy z nas na problemy, ale mówimy sobie o nich, a on? Robi to skrycie i myśli, że się niczego nie dowiem. Nie powiem, wnerwia mnie to, że olewa nasze zasady. "Jeśli coś robisz złego, powiedz to". Obok takich sentencji zawsze jest też wzmianka o tym, aby mówić to tylko członkom naszego gangu. Nie pozwolilibyśmy, aby informacje wydostały się poza ściany tego domu.
Jeśli którykolwiek z nas, byłby w stanie powiedzieć komuś obcemu coś, o czym powinniśmy wiedzieć tylko my, dostałby dobre lanie po mordzie.
Jak kiedyś Felix.
Niby nie powiedział niczego złego, ale informacja o tym, że ostatnio zaginęła jedna dziewczyna, której powiedział imię, sprawiało, że ludzie zaczęli coś podejrzewać, a on nas wrobił. Na całe szczęście zapomnieli o tym i uznali, że zaginięcie dziewczyny jest spowodowane pewnie jej ucieczką. Po powrocie do domu dostał w pysk i ogarnął się w kilka godzin. Nie chciałem mu tego robić, naprawdę lubię tego chłopaka, ale zasady to zasady.W końcu wyszedłem z Felixem i resztą, aby z młodym został tylko Hyunjin.
----------------------------------✿ڿڰۣ-
kurna, ja naprawdę was przepraszam. wiem że ten rozdział praktycznie nic nie wprowadza do fabuły, nawet nie jest ciekawy, ale może kiedyś go poprawie. przepraszam jeszcze raz oraz dziękuję za cierpliwość <3
CZYTASZ
◇Good killers◇
Ação- Jeb się. - Sam się jeb. - A wiesz, że moge? -usmiechnął się dumny. - Dobra idziemy. Nie mamy na głupoty panowie. - wtrącił się młodszy. - Dobra dawaj bo nigdy ci nie kupimy tych gumiakow. - Przyszlismy po glany!!! Historia ósemki chłopakó...