Chapter 6

68 5 4
                                    


POV Hyunjin


- H-Hyunjin n-nie!

- Hyunjin tak~

- HYUN NO! - krzyknął chłopak śmiejąc się. - Przestań!

- Nie ma tak łatwo. - kontynuowałem łaskotanie chłopaka. Przez to, że się ruszał, w pewnym momencie byliśmy na skraju łóżka. Złapałem go za nogi i wciągnąłem na środek zakładając sobie jego nogi na ramiona. Nagle przestał się śmiać i patrzył na mnie. Chyba lekko zatkało go to co zrobiłem... Podciągnął się, a nasze twarzy były znów blisko siebie. Spojrzał mi w oczy i...

- A! FELIX! - połaskotał mnie w moim czułym miejscu przez co poleciałem do tyłu, a chłopak... siedział na mnie... w dziwnym... miejscu...

- Mówiłem, że to wygram! - nie zwrócił na to uwagi i przesunął się po mnie zjeżdżając w dół swoimi łaskotkami.

- F-Felix stop! - złapałem jego małe ręce i przytrzasnąłem do łóżka. - Dzisiaj to ja wygrałem~ - złożyłem mu całusa na czole. On jedynie przymknął oczy na chwilę i spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Okey niech Ci będzie wiertarko.

- YAH! SAM JESTEŚ WIERTARKA!

- SORKI SCYZORYCZKU

- No lepiej żyletunio~ - uśmiecha się do mnie, a jego oczka zmieniają się w słodkie półksiężyce. Uroczy~ znaczy nie. Puszczam jego ręce. - Ojeju... sory. - patrzę na nieco zaczerwienione jego nadgarstki. - Nie chciałem.

- Nic się nie stało. - wstaje do siadu i poprawia swoje włoski. - Zaraz wracam lecę do toalety. - wstał i przygładził sobie spodnie. Poszedł w stronę drzwi i zniknął za nimi chwilę później.

- Ah... - wzdycham cicho. - A może by... nie. Nie dzisiaj. - kręcę głową i czekam, aż przyjdzie młodszy. Zanim to jednaaaaak~ wstaje szybko z łóżka i popierdzielam na dół. O mało co się nie zabijam po raz milionowy na tych schodach pomimo wchodzenia i schodzenia po nich dzień w dzień od kilku lat, ale jak widać zostaje to już do końca życia. Wskakuje do kuchni i widzę... Minho, stojącego, przed Jisungiem, który siedzi, na blacie-
Ma ręce na JEGO UDACH- O KURWA

- EKHEM - udaje, że dopiero wchodzę do kuchni i patrzę na wyspę - kto ostatnio mył blaty? - patrzę w górę, a oni nic sobie w tego nie zrobili. A to git. Podchodzę do lodówki i otwieram zamrażalkę biorąc lody. Zmiatam stąd jak najszybciej i pędzę na górę ale...

- AG- - młodszy złapał mnie za bluzkę przez co rozpięło mi się z dziesięć tysięcy guzików. Stoimy jak takie debile i w końcu patrzę na niego w dół.

- Frajerze mały- - łapie go za koszulkę i przyciągam - nie ładnie tak, wiesz?

- Nie. - uśmiecha się i liże mnie w nos.

- AAGSHS - odsuwam się od niego i wycieram nos rękawem. - FU - ten zaczyna się śmiać jak opętany. Kręcę głową. Podchodzę do niego, przestaje się śmiać, a ja biorę go na ręce.

- WO- - idę z nim do pokoju i otwieram drzwi łokciem, zamykam nogą i rzucam go na łóżko. - DŻIZ! Dobrze, że te łóżka są miękkie. Śmieje się a ja rzucam mu lody. Nie łapie co skutkuje yeetnięciem ich na jego goły brzuch, ponieważ bluzka mu się przesunęła do góry. - JEZU JEZU! - bierze je od razu i patrzy na mnie naburmuszony. - Dupek. - otwiera je i bierze na palec, który chwilę później wkłada do buzi. Siadam obok niego i daje mu łyżkę.

- I co, dobre? - kiwa głową. - To się cieszę. - zajadam z nim nasz deserek~ a w sumie kolację ALE we don't care~

~𓆩♡𓆪~

◇Good killers◇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz