Rozdział 1

148 5 1
                                    

Biegnę przez ciemny, wilgotny las, nie boję się, znam ten las, to tu spędziłam większość mojego życia, tu się wychowałam, tutaj spędzam czas gdy muszę pomyśleć. Jednak coś jest nie tak, nieznana mi siła wzywa mnie na pobliską łąkę, czuję to w każdym zakamarku ciała, próbuje walczyć z impulsem ale to jest silniejsze odemnie. Gdy tam docieram widzę postać, to on,mój koszmar, stoi dumnie, bije od niego aura władzy, dominacji i siły, nikt przy zdrowych zmysłach nie odważy mu się sprzeciwić, patrzy na mnie, jego oczy są czarne, na ustach pojawia się grymas zadowolenia i mówi Moja!!!

Budzę się, otwieram oczy, odgarniam włosy że spoconej twarzy, biorę głęboki wdech, wydech i próbuje uspokoić moje szybko bijące serce.
Odkąd skończyłam osiemnaście lat i weszlam w wiek dojrzałości gdzie w każdej chwili mogę spotkać przeznaczonego sobie partnera, mam ten nieustannie powtarzający się sen. Nie dokońca wiem jak mam go rozumieć bo przecież każdy z nas chce poznać tego jedynego, odnaleźć swoje przeznaczenie, dzielić z kimś swoją duszę, ale w śnie czuje jedynie obawę i paraliżuje mnie strach.

Gdy wilkołak osiąga odpowiedni wiek jest gotowy by poznać swoją bratnią duszę. Nikt nie wie czy to nastąpi odrazu czy przyjdzie czekać następne lata. Czy jest on członkiem twojej watahy czy też innej. Jak poznasz ze to właśnie on, twój partner. Poprostu to wiesz, jego zapach odurza, Twoje zmysły szaleją a impuls przyciągania jest tak silny ze nie masz wątpliwości że to ten jedyny. Porządasz tą osobę każda cząsteczką swojego ciała, chce się zbliżyć do niej natychmiast, dotknąć, poczuć, posiąść.

Wzdycham, czas wstawać, dziś jest wielki dzień, mój ojciec alfa Kane organizuje coroczny bal zapoznawczy. Wszystkie samotne samce i samice przyjeżdżają z okolicznych watah aby mieć szanse szybciej poznać swojego towarzysza.Jako córka Alfy  muszę wyglądać nieskazitelnie i zadowolić go wyborem, jakby to odemnie zależało. Alfa Kane ma już kandydata na oku, syn Alfy z watahy Blood Sky, Marcus byłby dla niego idealnym kandydatem na zięcia, jako że jestem jego jedynym dzieckiem chce dla mnie silnego męża i jego zastępcę. Nie każdy podziela jego entuzjazm. Podsłuchałam kiedyś rozmowę córki Omegi Natalie i jej przyjaciółki Annie.

-Słyszałaś Annie Marcus będzie na balu!!! - krzyknęła podekscytowana Natalie.
-Tak, jest szansa że zostanie Twoim wybrankiem. On jest taki przystojny, te jego czarne oczy niczym skrzydła kruka, można się w nich zakochać - odpowiedziała Annie.
-Alfa Kane ma co do niego inne plany, ta nudna Calypso, jego córka ma zostać jego wybranką- odburknęła Natalie.

Nudna, ja nudna, wszystko można o mnie powiedzieć ale na pewno nie to że jestem nudna. Od małego ojciec dbał o to żebym dumnie reprezentowała watahę jako przyszła Luna, chodziła z podniesioną głową, potrafiła o siebie zadbać. Jestem dość niską osoba bo mam tylko metr sześćdziesiąt wzrostu, długie blond włosy i duże,zielone oczy które odziedziczyłam po mamie, nigdy jej nie poznałam bo zmarła przy porodzie ale ojciec zawsze powtarza że wyglądam jak ona.

-Daj spokój Natalie przecież wiesz dobrze ze to bogini wybiera nam partnerów a nie alfa Kane- Annie klasnęła w dłonie radośnie.
-Miejmy nadzieję że bogini się nie pomyli i sprawi że Marcus będzie mój on jest taki seksowny, nic dziwnego że był w nie jednym łóżku - zaśmiała się Natalie, wzięła Annie pod rękę i odeszły wzdłuż ścieżki prowadzącej do lasu.

Wspaniale Marcus jest kobieciarzem, tego mi jeszcze trzeba, mężczyzny który nie potrafi opanować swoich rządzy. Nie miałam okazji poznać go wcześniej, znam go tylko z opowiadań innych, ile w nich prawdy,nie wiem.

Wychodzę z łóżka, za oknem świeci słońce, zapowiada się piekny dzień, czy poznam swojego wybranka, czy będzie nim Marcus. Pytania piętrzą mi się w głowie. Otwieram szafę, decyduje zanim zjem śniadanie pobiegam w lesie, może uda mi się ukoić nerwy, uspokoić na tyle żeby stawić czoła Marcusowi i reszcie gości. Wkładam dres, dziś pobiegam w ludzkiej formie, mój wilk nie jest zadowolony. Zakładam szybko spodnie i bluze, wiąże włosy w koński ogon, schodzę schodami, na dół, zastaje ojca, siedzi przy stole, pije kawę i przeglada telefon.

-Hej tato idę pobiegać - witam się.
-Nie jesteś głodna, Barbara zrobiła pyszne śniadanie - pyta.
-Wolę biegać z pustym żołądkiem zjem jak wrócę - odpowiadam.
-Tak zrób, nie chciałbym żebyś zemdlała z glodu, zanim poznasz Marcusa i jego ojca-odpowiada szybko i wraca do przeglądania swojego telefonu.

Wychodzę z domu, wciągam w płuca rześkie, poranne powietrze. Kieruje się dróżką ktora prowadzi do lasu, zaczynam powolny bieg. Biegnę jakiś czas, równym tempem, zauważam że zbliżam się do polany z mojego snu, czuję obawę, karcę się w myślach , to był tylko sen głupia. Przyśpieszam, las się kończy, wbiegam na polanę i widzę go, dokładnie takiego samego jak z mojego snu,stoi i patrzy wprost na mnie, zatrzymuje się gwałtownie, prawie upadam. Moje serce przyspiesza, usta otwierają w niemym krzyku, odwracam się i biegnę ile sił, uciekam.

Przyspieszam , płuca płoną mi z wysiłku, jestem zbyt przerażona by zwolnić, sprawdzić czy On biegnie za mną. Potykam się, wyrzucam ręce do przodu i upadam na kolana. Podnoszę się niezdarnie,w dłoniach czuje ból, zerkam na nie, obie są zdarte do krwi.
-Świetnie jak ja się z tego wytłumaczę - myślę.

Zbieram się na odwagę i odwracam głowę, nikogo nie ma, las jakby ucichł, ta cisza nie jest naturalna , nie zwiastuje niczego dobrego. Zrywam się do biegu, jeszcze chwila i będę na miejscu, w bezpiecznym domu.

Wpadam do holu, oddycham ciężko.
Muszę się uspokoić, gdy Alfa Kane zobaczy cię w takim stanie, będzie oczekiwał wyjaśnień a nie koniecznie chce o tym w tej chwili rozmawiać - oddycham, wdech, wydech, opanuj się.
Nagle słyszę kroki na ganku, spinam się cała to nie możliwe żeby On podążał za mną. Drzwi się otwierają, szykuje się na najgorsze i widzę swojego ojca, oddycham z ulgą. Alfa Kane widzi moją przerażoną twarz i pyta.
-Calypso co się z Tobą dzieję, wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha, oczekuje nienagannego zachowania jako przyszła Luna nie możesz zachowywać się jak hiteryczka, Twoja postawa ma przyciągnąć zainteresowanie Marcusa, weź się w garść - warczy.
-Tak, jest ojcze, nie zawiodę cię - odpowiadam.
Ten dzień zapowiada się coraz gorzej. Kim był mężczyzna z lasu, czy powinnam się go bać?! O bogini miej mnie w swojej opiece.

Luna Calypso Where stories live. Discover now