Zamieram, moja twarz robi się czerwona. Lucan patrzy na mnie wyczekująco, jego oczy wyrażając uwielbienie.
-Nie jestem w tym dobra - odpowiadam i spuszczam wzrok ze wstydu.
Moje jedyne doświadczenie z całowaniem to szybki, przelotny pocałunek z przyjacielem gdy miałam 12 lat.
Ponownie łapie mnie za podbródek czym prosi bym na niego spojrzała.
-To nie możliwe, twoje usta są stworzone do pocałunków - odpowiada uśmiechając się lekko.Przybliża się, speszona odwracam twarz w bok, czuję jego oddech na policzku, delikatnie całuje mnie w ucho, następnie szyję, obojczyk. Jego dłoń łapie mnie za kark.
Z ust wyrywa mi się jęk, jest mi tak dobrze, w każdym miejscu w ktorym jestem całowana, pali mnie skóra, czuję przyjemne pulsowanie.
Lucan warczy, przysuwa mnie tak że nasze klatki piersiowe się stykają, odwracam głowę i widzę że patrzy w dół na mój dekolt. Moje piersi przyciśnięte do jego klatki uwydatniły się jeszcze bardziej a nie należą do najmniejszych. Włosy opadły mu czoło, kierowana impulsem przeczesuje je dłonią, są takie miękkie. Mój dotyk powoduje że podnosi głowę, te oczy,patrzą na mnie z uwielbieniem, przepiękne.Mruczy a ja przeczesuje jego włosy jeszcze raz, całuję mnie w dłoń. Nasze usta są coraz bliżej, oboje mamy przyspieszone oddechy.Ktoś chrząka za nami. Odskakuje jak oparzona. Lucan prycha niezadowolony.
-Myślę że już czas żebyście wrócili do środka - mówi mój ojciec, alfa Kane, a jego wzrok wyraża niezadowolenie z obrazka który właśnie zobaczył.
Odwracam się i gnam na salę, speszona, wymijam ojca, rzucam mi spojrzenie które mówi porozmawiamy sobie później.Lucan
-Jakim prawem, próbujesz narazić dobre imię mojej corki! - warczy Alfa Kane.
Mimo że jest alfą nie czuje się zdominowany, nie działa na mnie jego ton alfy. Mam tak od zawsze jestem Beta, pownienem być uległy, podporządkowany, posłuszny ale tak nie jest. Wszystkie rozkazy, które nie popieram robię z zaciśniętymi zębami,wbrew sobie.
-Calypso jest moja partnerką, bogini nas połączyła, to zrozumiałe że mamy się ku sobie-odpowiadam przez zęby.
-O tym kim moja córka spędzi resztę życia decyduje ja! Nie myśl sobie ze w tym przypadku będę kierował się decyzja bogini, więź może być zerwana, można ją odrzucić - warczy, odwraca się i wraca na salę.
Mój gniew powoduje że oczy zaczynają się jarzyć a ciało grozi przemianą. Mam ochotę coś rozpierdolić i obić alfa Kane gębę. Będę o nią walczył, nie pozwolę na zerwanie więzi, on mnie nie powstrzyma.
Wracam na salę, ciało mam spięte,od napinania bolą mnie mięśnie, wszystkie oczy są zwrócone ku mnie. Ludzie szepczą między sobą, kobiety patrzą z litością.Prostuje się i zmierzam do stolika, widzę Calypso siedzi obok Marcusa i ma pochylona głowę.
Siadam obok Marcusa gdzie mam wyznaczone miejsce, nie żebym miał ochotę tam siedzieć. Odwraca się do mnie i mówi.
-Mieliście miła pogawędkę? - uśmiecha się szyderczo.
-Oczywiście, całkiem intensywną w doznania-odgrywam się, bo wiem że go to zdenerwuje.
Warczy i próbuje wstać lecz Angus, jego ojciec a mój alfa ruchem ręki powtrzymuje go, niechętnie siada spowrotem.Nie mam najmniejszej ochoty konfrontować się z tym idiotom, tak czy inaczej, nie teraz.To nie czas ani miejsce.
Zerkam na Calypso nadal siedzi że spuszczoną głową i grzebie widelcem w sałatce. Zaczynają grać piękna, wolna piosenkę. Wstaje i podchodzę do niej. Podnosi wzrok, piękna!
-Czy miałabyś ochotę zatańczyć - pytam.
Nerwowo patrzy na swojego ojca ale przykuwa jej uwagę , łapiąc ja za dłoń. Wstaje, jej szal osuwa się z ramion, próbuje go poprawić ale ręce jej się tak trzęsą ze decyduje sie go zostawić na krześle.Łapię ja delikatnie w pasie i kierujemy się na parkiet gdzie tańczy już kilka par. Staje na przeciwko niej i przysuwam do siebie, łapię jej dłoń, druga kładę na plecach. Słyszę jak wciąga powietrze.
-Nie musisz się mnie obawiać - szepcze jej do ucha.
-Nie obawiam się, poprostu bardzo na mnie działasz - odpowiada i się rumieni ale nie spuszcza wzroku.
-Kochanie nawet sobie nie wyobrażasz co ze mną robisz, tylko to że jest tutaj za duży tłum powstrzymuje mnie żeby cie nie pocałować - odpowiadam uśmiechając.
Jej twarz robi się jeszcze bardziej czerwona ale oddaje uśmiech.
-Jesteś taka piękna, mam ochotę klęczeć u twoich stóp - mówię lekko głaszczę jej plecy.
-Ty też jesteś bardzo przystojny, twój kolor oczu jest wyjątkowy - mówi nieśmiało.
-Odziedziczyłem go po mamie, była wspaniałą kobietą, żałuję że nie będzie mogła jej poznać - odpowiadam, jak zawsze na wspomnienie o matce robi mi się smutno i spuszczam wzrok.
Calypso dotyka mojego policzka pokrzepiająco, jestem zaskoczony ale robię się spokojniejszy.
-Bardzo mi przykro że straciłeś swoją mamę ja mojej nie miałam pisane poznać, zmarła przy porodzie-odpowiada i kładzie dłoń spowrotem na moim ramieniu.
-Na pewno była równie wspaniała jak ty-mówię czule.
Uśmiecha się a jej oczy błyszczą.
-Co z nami będzie Lucan? -pyta i patrzy z nadzieją.
-Jednego jestem pewien, zrobię wszystko żeby cie chronić cokolwiek się stanie zawsze będę przy tobie, nigdy cie nie opuszczę - mówię, gdy nagle wyczuwam obecność Marcusa.
-Odbijany-mówi Marcus i wyciąga rękę w kierunku Calypso.

YOU ARE READING
Luna Calypso
Hombres LoboTak znalazłam swoją bratnią duszę, czy będzie mi pisane żyć pełnią szczęścia czy też będę musiała poświęcić swoją miłość... Mam na imię Calypso i jestem wilkołakiem, należę do watahy Dark Moon, jednej z najpotężniejszej w rejonie Dark Forest dystry...