Lucan
Patrzę na moją zadowoloną partnerkę, to wspaniałe uczucie widzieć ją szczęśliwą. Cieszę się ta chwilą , uniesieniem, intymnością miłością. Tak kocham ją, może wydawać się że to za szybko aby kogoś pokochać ale w świecie wilkołaków wygląda to nieco inaczej. Od urodzenia czekamy na wiek dojrzałości gdy go osiągamy, każde z nas wyczekuje tego momentu kiedy spotka swoją bratnią duszę, zastanawia się kto to będzie, kiedy to nastąpi, czy należy to twojej watahy czy też innej. Niektórym przychodzi czekać latami a inni w ogóle jej nie znajdują, pozostaje im wtedy dobrać się z niesparowanym wilkołakiem lub pozostać samotnym.
Ale gdy mamy na tyle szczęścia i udaje się ją spotkać, te emocje, przyciaganie, porządanie, siła, miłość, od tej pory jesteś w stanie zrobić dla wybranki wszystko i dać jej całego siebie. Zdarzają się odkrzucenia partnera, możecie sobie wyobrazić co czujesz, rozdzierający ból, pustkę, cierpienie. Jedynie śmierć bratniej duszy może sprawić gorszy ból.Podnoszę się z kolan, wyciągam dłoń aby pomóc Calypso. Chętnie mi ją podaje,jej mała, delikatna dłoń w mojej dużej, szorstkiej, pasują idealnie. Podciągam ją żeby swobodnie stanęła na nogi. Bez szpilek sięga mi do połowy klatki piersiowej, jest taka malutka. Poprawia sukienkę, przeczesuje palcami swoje długie, blond włosy. Zadziera głowę i patrzy na mnie, na jej ustach pojawia się nieśmiały uśmiech.
-Wszystko dobrze? - zadaje poraz drugi to samo pytanie, powtarzasz się Lucan, zapomniałeś języka w gębie, ogarnij się.
-Gdy pierwszy raz cie zobaczyłam pomyślałam że jesteś bardzo wysoki ale teraz, gdy nie mam na sobie obcasów, przesadziłeś, nawet na palcach nie dosięgnę czubka twojej głowy - dziewczyna chichoczę i próbuje dosięgnąć mojego czoła.
-Jesteś tak wspaniała że większość czasu spędzę u twoich stóp-odpowiadam a Calypso chichoczę jeszcze bardziej.
-Jesteś bardzo zabawny, nie wielu potrafi mnie rozśmieszyć - odpowiada, nadal się uśmiechając.
-Zawsze do usług moja piękna - mówię, odwzajemniając uśmiech.
-Chodź przejdźmy się, noc jest taka piękna-ponownie łapie jej dłoń, kierujemy się w stronę lasu.
Widzę że się wacha, nerwowo zerka w stronę wejścia na salę.
- Spokojnie, jestem tu, nie obawiaj się-mówię i lekko ściskam jej dłoń.
-Nie mam butów, żadna siła mnie nie zmusi do ubrania tych niewygodnych szpilek-mówi butnie i rzuca nienawistne spojrzenie na buty które leżą w trawie nieopodal.
-Możesz iść boso, wrazie czego przeniosę cię - odpowiadam.
-Wporzadku, chodźmy na spacer-odpowiada, rozluźnia się i podąża za mną. Wchodzimy coraz głębiej w las, mech i opadłe igliwie pachną orzeźwiająco. Gdzieś niedaleko przebiega przestraszona sarna,musiała wyczuć nasz zapach,w końcu jesteśmy drapieżnikami.
-Lucanie,tak naprawdę niewiele o sobie wiemy-Calypso przerywa ciszę między nami.
-Co chcesz wiedzieć najdroższa - odpowiadam.
-Ile miałeś lat jak zostałeś betą watahy? - pyta dziewczyna.
-Dwadzieścia, mój ojciec zostawał zabity na służbie przez złoczyńców, wpadł w pułapkę, było ich za dużo, nie poradził sobie, po jego śmierci przejąłem jego obowiązki, jestem betą od siedmiu lat- odpowiadam.
- Przykro mi z powodu twojego ojca. Kalkulując masz dwadzieścia siedem lat-kontynuuje Calypso.
-Pięknie liczysz moja kochana-droczę się, szczerząc zęby w uśmiechu.
Calypso zadziornie szturcha mnie łokciem w żebra.
-Przestań się ze mnie nabijać, poprostu głośno myślę, jesteś dziewięć lat starszy odemnie-mówi marszcząc przy tym brwi,jej suknia zaczepia się o wystający konar, powodując ze traci równowagę, łapie ja w pasie.
-Mam cię - schylam się i odczepiam delikatny materiał, niestety widnieje w nim dziura.
-To nic, mam ich cała szafę, ojciec uwielbia mnie wystrojoną, często kupuje mi nowe sukienki-odpowiada z ironią.
-Mogę zapytać jakie masz relacje ze swoim ojcem, z mojej obserwacji wynika że nie liczy się dla niego twoje dobro, tylko status - pytam, nie chce jej naciskać ale to pytanie nurtuje mnie od początku.
-Mój ojciec zawsze był dla mnie surowy, na początku myślałam że to dla mojego dobra, chce mnie chronić ale teraz widzę że mu na mnie nie zależy - odpowiada i smutnieje.
-Hej przepraszam, nie chciałem cię za smucić, wybacz mi-łapie jej twarz w obie ręce.
Jej wzrok kieruję się na moje usta, następne wyciska na nich szybkiego całusa i kontynuuje spacer. Stoję jak wryty, Ach Calypso zaskakujesz mnie coraz bardziej.
-Idziesz czy będziesz tak stał - pyta, jej oczy się śmieją.
Zmuszam nogi by się poruszały i dołączam do dziewczyny.
-Wracając do rozmowy o wieku, czy.... - milknie, odwraca głowę, na jej policzkach widać rumieniec.
-Śmiało kochanie, pytaj-zachęcam ją.
-Czy miałeś dużo kobiet-mówi na jednym wydechu, jej twarz jest teraz krwiście czerwona z zażenowania.
Chce mi się śmiać ale opanowuje się bo wiem ile ją kosztowało to pytanie.
-Miałem kilka romansów ale to nigdy nie było nic poważnego, raczej dawałem upust seksulany sobie i partnerce -odpowiadam zgodnie z prawdą.
Jej twarz wykrzywia zaborcza miną, widzę jak z tym walczy, jest zazdrosna, dobrze.
-Kochanie czy ty jesteś zazdrosna - pytam i uśmiecham triumfalnie.
Prycha i potrząsa głową, włosy opadają jej na twarz. Odgarniam je i mówię czule.
-Tak jak mówiłem to nie było nic poważnego, teraz mam ciebie, inne kobiety mnie nie interesują - mam nadzieję że udało mi się ją troszkę uspokoić.
-Masz zdecydowanie więcej doświadczenia niż ja-mówi.
-Calypso jeżeli tylko będziesz gotowa, pokaże ci jak cię wielbię. Może i mam doświadczenie ale z tobą będzie jakbym zaczynał od początku bo to co było nie ma porównia z tym co będzie między nami. Sprawiasz że płonę i nie potrafię utrzymać rąk przy sobie, wierz mi ledwo się kontroluje żeby cie nie posiąść tu i teraz-decyduje się być z nią szczery.
-Czy czujesz to samo-pytam z nadzieją.
-Wiesz że tak - odpowiada i uśmiecha się kącikiem ust.
Atmosfera robi się gorąco, prrr Lucan, przyjdzie na to czas, cierpliwości.
-Nie jest Ci zimno, mogę dać moja marynarkę - próbuje zmienić temat.
-Lucan jestem wilkołakiem nam nie jest zimno, pamiętasz - parska śmiechem.
Ty idioto!
-Śmiejesz się że mnie wilczyco?! - pytam i pomału zbliżam do dziewczyny.
-Oczywiście jesteś taki ujmujący - nadal się śmieje.
-Wiele można o mnie powiedzieć ale ujmujący!? - teraz ja się śmieje, próbuje ja złapać w pasie ale odskakuje i zrywa się do biegu. Tak chcesz się bawić, w pośpiechu ściągam marynarkę i spodnie, zrywam koszule, kilka guzików odpada, pieprzyć to. Czas żeby Calypso poznała mojego wilka,czuję jego ekscytacja, zaczynamy polowanie.Calypso
Biegnę ile sił w nogach, sukienka mi tego nie ułatwia, łapie jej rąbek, wznawiam bieg, moje bose stopy rytmicznie uderzają w ziemię, oddech mam miarowy,na coś się przydały codziennie treningi. Odwracam głowę oczekuję że Lucan będzie biegł za mną ale go nie widzę, zatrzymuje się. Przeczesuje wzrokiem las, nic. - Gdzie on się podział - myślę, nagle słyszę warkot za sobą, odwracam się w jego kierunku i widzę wilka. Jest ogromny futro ma szare, w świetle księżyca wydaje się srebrne. Masywne, białe łapy wbite w podłoże, postawione uszy, patrzę mu w oczy, zielone oczy, oczy Lucana, to on, mój ukochany. Skrada się do mnie niczym drapieżnik na zwierzynę, pyskiem tracą dłoń, zaciąga moim zapachem. Zatapiam dłoń w jego miękkim futrze, mruczy, podoba mu się. Okrąża mnie i szczypię w pośladek, odskakuje zaskoczona.
-Nie dobry wilk-mówię i grożę mu palcem.
W odpowiedzi pokazuje kły.
Nagle w kolorze barw i światła zmienia się, stoi przedemną Lucan, nagi Lucan, jasna cholera.
YOU ARE READING
Luna Calypso
WerewolfTak znalazłam swoją bratnią duszę, czy będzie mi pisane żyć pełnią szczęścia czy też będę musiała poświęcić swoją miłość... Mam na imię Calypso i jestem wilkołakiem, należę do watahy Dark Moon, jednej z najpotężniejszej w rejonie Dark Forest dystry...