Minął tydzień odkąd przybyliśmy do Mystic Falls. Były to nadzwyczaj spokojne dni, w których każdy korzystał z pięknej pogody. Jake I Hope zostali kilka razy przyłapani na łamaniu zasad, więc rozmowy z nimi zajmowały mi bardzo dużo czasu. Na własne oczy mogłam teraz dostrzec jak potężną jest ich magia i w jaki sposób wykorzystują ją do zdobycia pozycji w szkole. Bardzo mnie to niepokoiło. Scott uczęszczał na treningi z Tobiasem, szło mu całkiem nieźle. Stał się pewny swoich umiejętności. Wojownik pokazał mu w jaki sposób ma korzystać ze swojej mocy, żeby nie stracić całkowitej kontroli nad sobą. Dziewczyny spędzały każdą wolną chwilę razem a ja przyglądałam się temu wszystkiemu z boku, chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów.
Miałam sen. Bardzo dziwny, nawet nie byłam w stanie ocenić czy był dobry. Widziałam kobietę, której skóra świeciła niesamowitym blaskiem a niebieskie oczy przeszywały mnie na wylot. Mówiła do mnie, śmiała się pieszczotliwe, czułam się błogo. Gra się rozpoczęła.
Obudziłam się w nocy, patrząc w ciemność i oddychałam głośno. Bardzo dobrze znałam ten głos, który wzbudzał we mnie skrajne emocje. I chociaż ja nie byłam podatna na jej wdzięki, inni poddawali się nim w zupełności. Ludzie, nadprzyrodzeni nawet pierwotni. Spojrzałam na Scotta, który wtulony w poduszkę smacznie spał. Był idealny, każde spojrzenie na jego twarz, sprawiało że za nim tęskniłam, chociaż był obok. Wstałam najciszej jak umiałam i weszłam do łazienki. Byłam wdzięczna Caroline za udostępnienie nam pokoju dla gości, który w całości był wyciszony, tak że osoby przechodzące po korytarzu, nie słyszały żadnych dźwięków. Rozebrałam się i włączyłam gorącą wodę, wchodząc pod prysznic.
Zamknęłam oczy rozkoszując się ciepłem wody, spływającej po moim ciele. Otarłam dłońmi swoją twarz i objęłam ramiona. Momentami czułam się jak więzień, szczególnie kiedy byłam sama. I jeszcze ten sen, którego obrazy zaczęły się przewijać w mojej głowie. Moje zmysły były wyciszone, działał tylko mój umysł, który stawiał przede mną coraz to nowe pytania.
Poczułam ręce oplatające moją talię i uśmiechnęłam się pod nosem. Poznałabym je nawet po śmierci, poddając się im, jak niewolnica. Wargi mojego ukochanego zaczęły błądzić po moich nagich ramionach a ja nie chciałam żeby przestał.
- Czemu nie śpisz? - szepnął mi do ucha, błądząc dłońmi po moim ciele.
- Nic nie mów. Po prostu nie przestawaj. - Powiedziałam cicho mając zamknięte oczy, napawając się ciepłem jego dłoni. Kiedy dotknął moich piersi I delikatnie bawił się nimi, wydawałam z siebie ciche jęki, które przyspieszały bicie jego serca. Obrócił mnie do siebie zatapiając usta w moich, a ja szarpałam z pożądaniem jego mokre włosy. Ścisnął mój pośladek i przycisnął do siebie, wydając westchnienie. Patrzył mi w oczy, kiedy szeptałam jego imię a jego ręką zaczęła błądzić po moich plecach. Po chwili jego twarz się zmieniła i spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami, odsuwając delikatnie.
- Odwróć się. - rozkazał a ja spełniłam jego życzenie. Zaczął pospiesznie odgarniając moje włosy. - To znamię.. - Otworzyłam oczy i westchnęłam.
- Pojawiło się kilka dni temu. - oparłam głowę o zimne płytki i spojrzałam mu w oczy. Przywarłam do niego ustami a on patrzył obojętnie na moją twarz. Wyszłam spod prysznica zrezygnowana i założyłam szlafrok, wściekając się na niego.
- Jak możesz w obliczu takiego zagrożenia chcieć uprawiać seks? Czemu mi nie powiedziałaś? - Wyszedł I założył ręcznik na biodra.
- Właśnie dlatego. Wszyscy obchodzicie się ze mną jak z jajkiem a ja chcę po prostu.. - Zacisnęłam zęby z wściekłości. - Normalności! Niczego więcej! Chciałam się z Tobą pieprzyć do samego rana, czemu to przerwałeś?!
CZYTASZ
Never Stop Believing / ScottMcCall / The Originals
FanfictionDziewczyna o niezwykłej mocy wyrusza do Bacon Hills, żeby ratować świat przed mrokiem, który nigdy nie powinien zostać zbudzony. Zaufanie, powiększające się grono osób na których jej zależy i burzliwa relacja, przez którą dawno skrywany ogień, chce...