6.

69 8 1
                                    

-O już jesteś. Myślałem, że gdzieś rąbnęłaś w drzewo.- Powiedział prześmiewczo tata kiedy weszłam do kuchni.

-Na nieszczęście wróciłam cała i zdrowa- Odgryzłam się tacie, a mama patrzyła na nas z niesmakiem.

-Nie żartujcie z takich rzeczy, a jakby coś się naprawdę stało- Skarciła nas mama.

-Lepiej żartować z takich rzeczy niż żeby się działy- Powtórzyłam znaną formułkę w naszej rodzinie. Co prawda brzmiała ona: Lepiej żartować z takich rzeczy niż je robić. Ale każdy wiedział o co chodzi. Mama przewróciła tylko oczami na moje słowa, słysząc je już po raz któryś. Może sadzanie mnie razem z wujami w dzieciństwie to był zły pomysł bo sporo takich cytatów podłapałam właśnie od nich. 

-Dzisiaj będzie Maciek z Dorotą i dziećmi. Wpadną na kolację.- Oznajmiła mama, ale ta informacja była chyba tylko do mnie bo tata nie zareagował na to, więc pewnie już wiedział. 

-A już myślałam, że te ciasto było zrobione tak o. A jednak będą goście.- Żachnęłam biorąc jabłko do ręki i biorąc sporego gryza. No nie powiem cieszę się że znowu zobaczę kolejnego braciszka po tak długim czasie. Maciej był radcą prawnym, a Dorota- jego żona, pielęgniarką w szpitalu. Maciej miał aktualnie 32 lata i trójkę dzieci. Powodziło mu się ale od dzieciaka był bardzo mądry i pracowity. Wolał książki od innych zająć.  Ja raczej zawsze byłam typem kombinatora. W 2 klasie gimnazjum nie wiem czy by się znalazła chociaż jakakolwiek praca domowa, która była zrobiona w domu, a nie na kolanie w szatni szkolnej(jeżeli w ogóle była zrobiona). Po skończeniu mojej małej przekąski pomogłam mamie kroić warzywa do sałatki, która miała być na wieczór. W tym czasie jak mnie nie było blond włosa zrobiła również zawijasy z tortilli. Potem poszłam do pokoju i stwierdziłam, że w końcu przedzwonię do przyjaciół bo jestem od trzech dni w kraju i ani razu jeszcze do nich nie dzwoniłam tylko odpisywałam na Messengerze.

~Halo?~ Słysząc głos Adama, mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech.

~No halo, co tam u ciebie?~ 

~Oho, w końcu. Matka marnotrawna się odezwała.~ Zaironizował chłopak. No tak w mojej grupie znajomych kiedyś byłam uważana za matkę, ponieważ każdego ogarniałam i teraz tak już zostało. ~No opowiadaj co ciekawego się u ciebie dzieje. Bo u nas to po staremu. Weronika w klubie, Bartek w ubezpieczeniach. A nie jest nowość, Wiktoria znalazła sobie kolejnego fagasa ale coś tak czuję, że skończy się tak jak z każdym przed nim czyli zerwaniem i opijaniem, że jest znowu singielką~ Parsknął. Co prawda go nie widziałam ale mogłabym dać rękę uciąć, że przewrócił oczami.  Zaśmiałam się do telefonu i umiejscowiłam się na moim oknie. 

~No u mnie to nudy i rodziców przecież jestem. Pełny relaks.~

~ Zazdro, ja urlop mogę wziąć sobie dopiero za miesiąc~ 

~ To nie moja wina, że wykorzystujesz wszystkie chorobowe i urlopy od razu.~ 

~Odezwała się pracoholiczka~ Przewróciłam oczami na jego słowa. ~Dobra kiedy będziesz w Wawie z powrotem?~

~Na początku myślałam tak wtorek może środa. Ale Kamil dzwonił więc chyba przyjadę w niedzielę.~

~Oho, w jaką robotę cię tym razem wrzucił.~

~W tym jest problem, że nic mi nie powiedział. Tylko że to będzie mieszanka obydwu moich zawodów.

~Czyli powrót do korzeni i twoich pierwszych prac?~ Zapytał i w sumie to miał rację bo właśnie tak zaczynałam swoją pracę jeszcze jak byłam na studiach. Byłam jako fizjoterapeuta w piłkarskiej drużynie znajomego. Zawodnicy średnio się dogadywali i byłam przyjęta jako drugi fizjo ale tylko dlatego, że miałam zbliżyć się do drużyny i naprawić ich relacje. Udało mi scalić drużynę i zaczęli zdobywać dobre wyniki w kraju. Potem byłam tak jak poprzednio jako fizjo-psycholog w drużynie koszykarskiej, a później w niemieckiej drużynie siatkarskiej z racji no moją znajomość języka niemieckiego i angielskiego. Po tych trzech pracach była raczej jako tylko fizjoterapeuta, raz tylko jako psycholog. Przez te parę miesięcy byłam razem z długo dystansowymi biegaczkami lub krótkodystansowymi. Byłam puszczana na wszystkie wyjazdy, obozy za granicę. Było tak, że przez te 6 miesięcy byłam 2 razy w kraju na dwa dni. Z jednego miejsca leciałam w drugie. Czasem nie miałam co robić przez kilka dni bo czekałam na kolejną grupę sportowców, którą miałam się zająć. 

W żołędziach // Michał KubiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz