1.

383 13 0
                                    


Wyszłam z lotniska i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Wreszcie Polska...
Rozprostowałam nogi po długim locie. Akurat dzisiaj, nie wiedzieć czemu, fotele były wyjątkowo nie wygodne , a stewardessy bardzo wredne...
Ach, te moje życie.
Złapałam za rączki moich walizek i ruszyłam w stronę parkingu, na którym miał czekać mój brat.

Miałam jechać do domu odwiedzić rodzinę po 6 miesiącach nieobecności w kraju. Przez ten czas byłam w różnych miejscach, takich jak Japonia, Włochy, USA, Hiszpania, Egipt i tak dalej... Miało to być w celach służbowych ale także jako wypoczynek i nie powiem ale był bardzo udany.

Przeczesała wzrokiem parking i zauważyłam czerwonego volkswagena, a przy nim 29-letniego faceta w jeansach i skórzanej kurtce. Uśmiechnęłam się po nosem i ruszyłam w jego kierunku.

-Witamy ponownie w kraju siostrzyczko!- Krzyknął i rozłożył szeroko ręce do misia. Nie odpowiadając mu, puściłam walizki i się do niego przytuliłam. Brat zamknął mnie w szczelnym uścisku. Potrzebowałam tego ciepła bliskiej osoby. Staliśmy tak chwilę, aż się od niego oderwałam.

-Tęskniłam- Wyszczerzyłam się niego.

-No jak można nie tęsknić za tak zajebistym bratem- Wypchał dumnie pierś do przodu i położył ręce na biodrach. Przewróciłam tylko oczami na jego zachowanie. - Nie wywracaj tak oczami bo ci zostanie- Skarcił mnie Mateusz.

-Dobra nie gadamy tyle tylko pakujemy się do samochodu- Rozkazałam, a Mati od razu złapał za moje walizki. Podeszłam do przodu volkswagena i przejechałam opuszkami palców po masce. Usłyszałam cichy śmiech mojego brata. Podniosłam głowę do góry i posłałam mu zdezorientowane spojrzenie.-Z czego się chichrasz?

-Z ciebie.

-A dlaczego niby?- Podparłam ręce o biodra.

-Po prostu nic się nie zmieniłaś... Dalej traktujesz samochody jak żywe istoty i byś prędzej wybrała auto niż człowieka.- oparł się o drzwi po czym dodał - nie chce wiedzieć co ty tam robisz z tymi autami...- Co za gnój.

- Powiedział ten co spędza 24/7 w garażu- Prychnęłam i ruszyłam w stronę drzwi do pojazdu, po czym usadowiłam się na przednim siedzeniu pasażera.

-No nie fochaj się- Mati usadowił się na fotelu kierowcy i zrobił do mnie oczy kota w butach. Co za wredota.

- Nie rób tak!- Krzyknęłam na niego i odwróciłam się w stronę szyby. W odpowiedzi usłyszałam tylko jego donośny śmiech.- Jedź już.

- Najpierw do twojego mieszkania?- Kiwnęłam głową na jego pytanie.

- A potem do rodziców... Obiecałam mamie, że trochę u nich posiedzę bo mama za mną tęskni - Prychnęłam śmiechem na moje słowa.

- Nie śmiej się. Ty też za nią tęsknisz.- Odpowiedział Mati patrząc się na drogę.
Miał cholerną rację... Mama zawsze była dla mnie kimś. Imponowała mi swoim charakterem, to że wytrzymała z nami tyle lat to jest niewiarygodne. Czwórka dzieciaków, która ciągle się kłóciła i dogryzała sobie nawzajem. Ahhh... To były czasy. Z mojej zadumy wyrwał mnie szatyn. - O czym tak rozmyślasz?

- O tym jak bardzo wnerwiającym bratem byłeś - Pokazałam mu szereg moich białych zębów.

- Ha, ha... Bardzo śmieszne. Sama byłaś strasznie denerwująca - oskarżył mnie brat.

- Ja?!- oburzyłam się - Przecież ja to byłam aniołkiem.

- Chyba tylko przed gośćmi - prychnął - Tak to byłaś istną diablicą - zaśmiałam się na jego słowa, owszem kto mnie znał wiedział, że potrafiłam być strasznie wredna i mściwa - Ale mimo to, że byłaś wredna to jak trzeba było pomóc to ty zawsze... - Mateusz ciągle patrzył się na drogę, a ja spuściłam swój wzrok na moje paznokcie, które teraz stały się bardzo interesujące.

- Wzięło cię na wspominki - przerwałam mu.

- Tak - Potwierdził i nawet się na mnie nie spojrzał - Pamiętam jak mama mówiła „Za dobra dupa z ciebie" - przerwał na chwilę i się zamyślił - byłaś takim zbuntowanym aniołkiem, które mimo tego, że uciekł z nieba to nadal pomagał innym - uśmiechnęłam się na jego stwierdzenie.

- Ty byłeś podobny.

- Ale to ty z naszej dwójki i tak masz miększe serduszko - powiedział i ukradkiem się na mnie spojrzał.

- Dobra, skup się na drodze- Miałam dość tej rozmowy o moim ,,dobrym serduszku,,. Nie lubię o sobie rozmawiać, a co gorsza o tym, że mam miękkie serce... Uważam to za swoją wadę. Już kilka razy zapłaciłam za swoją dobroduszność i boje się, że niedługo wpędzi mnie to w kłopoty. Nawet nie zauważyłam jak brat włączył radio, a ja zaczęłam nucić jej tekst. Kochałam muzykę całym swoim sercem. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Ile emocji można zawrzeć w samej melodii. Do tego każdy inaczej interpretuje daną piosenkę, a to wszystko zależy od sytuacji w jakiej jej słuchamy, od emocji i przeżyć jakich ludzie doświadczyli. To jest coś niesamowitego. Z mojego transu wyrwał mnie Mateusz.

- Halo? Kasia!?

- Co chcesz?- odpowiedziałam mu jeszcze na wpół przytomna.

- Pytałam się ciebie o coś.- Ojjj... No to nieźle. - Nie słuchałaś, prawda? Powtarzałem to pytanie trzy razy- No tak odpłynęłam przez tą muzykę totalnie.

- Oczywiście, że słuchałam- Powiedziałam obrażona do brata.- Ale dla pewności możesz powtórzyć pytanie?- Szatyn tylko prychnął na moje słowa.

- Pytałem się ciebie czy potrzebujesz pomocy w czymś w mieszkaniu, bo jakbyś nie zauważyła jesteśmy już na miejscu- Aaa... To o to się pytał. Ale chwila? Jesteśmy już na miejscu!? Podskoczyłam w fotelu i się rozejrzałam. No tak samochód jest zgaszony i stoimy pod moim blokiem. Czemu ja wcześniej tego nie ogarnęłam. Strzeliłam sobie soczystego facepalma. - Czekam na odpowiedź- Mój kierowca, zaczął stukać paznokciami w kierownice ze zniecierpliwienia.

- Chodź ze mną. - Odpowiedziałam szybko i otworzyłam drzwi auta. Mój towarzysz uczynił to samo. - Nie potrzebuje może dużej pomocy ale trochę może mi zejść,a nie będziesz siedział przez ten czas w aucie.- dokończyłam moja wypowiedź i zaczęłam się siłować z moimi walizkami.

- Daj to dzieciaku- mój brat nie czekając na moją reakcję zabrał moje walizki i ruszył w stronę bloku. Zatrzasnęłam bagażnik.

- Nie zamykasz? - spytałam się go nadal stojąc przy aucie.

- A no tak - chłopak się zatrzymał i odwrócił do mnie. Puścił jedną walizkę i wygrzebał z kieszeni klucze, rzucając je mi. Zgrabnie złapałam klucze i zamknęłam auto.

- Teraz możemy iść- Oddałam bratu klucze i zanim zdążył coś zrobić złapałam za jedną walizkę pędząc w stronę wejścia do budynku. Po chwili Mati dorównał mi kroki. Nie minęła minuta, a już byliśmy pod drzwiami mojego mieszkania. Będąc już w środku od razu popędziłam do sypialni aby odstawić moje walizki.

- To co? Herbatka? - spytałam się brata z uśmiechem na ustach. Ten tylko pokiwał głową i po chwili dwa parujące kubki z malinowa herbata znalazły się w naszych dłoniach. Upiłam łyk napoju i odstawiłam kubek na komodę. Dobrałam się do moich walizek, przepakowując się.

- Tak w ogóle to jak było na tym wyjeździe? Bo się ciebie jeszcze o to nie pytałem.

- Trochę się działo. Ale sporą część czasu spędzałam na pracy więc nie zwiedziłam wszystkiego.

- Teraz wolne młoda - chłopak zachichotał pijąc swoją herbatę.

- A i owszem stary - uśmiechnęłam się do niego wpakowując mój zielony sweter do walizki.

-Ej!- obruszył się.- Taki stary to ja nie jestem.

- A ja taka młoda.- Nim się obejrzeliśmy, a minęło już pół godziny odkąd tu przyjechaliśmy. Spakowana już teraz tylko z jedną walizką zeszłam na dół razem z bratem.

- Do rodziców?- Pokonałam tylko głową i ruszyliśmy czerwoną strzałą w stronę domu naszych rodzicieli.




W żołędziach // Michał KubiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz