3.

231 17 4
                                    

Wstałam około 7. Nie miałam nic do roboty więc postanowiłam pobiegać. Biegłam po wydeptanej ścieżce w parku. Wsłuchiwałam się w tekst lecącej piosenki w moich słuchawkach i razem z wokalistą nuciłam. Po około 15 minutach usiadłam na ławce ciężko dysząc i wyjęłam słuchawki.

- Cholera... Jak ja nienawidzę biegać- wymamrotała sama do siebie i położyłam na ławce.
Zamknęłam oczy i delektowałam się tą ciszą. Leżałam tak chyba około 10 minut i rozmyślałam nad nuda która mnie czeka w najbliższym czasie.- Będzie nudno ale chociaż spokojnie.- Westchnęłam ostatni raz podniosłam się z ławki i tym razem truchtem ruszyłam ku domu.

Kiedy przebiegłam koło sklepu, zauważyłam Panią Kubiak obładowana siatami. Ona chyba nie będzie dźwigała tego do swojego domu? Podeszłam do naszej sąsiadki.

- Może pomogę? - Od razu zaproponowałam pomoc.

- Nie trzeba na prawdę.

- Ale naprawdę nie będzie pani Kubiak tego sama ciągnęła do domu.- Wzięłam od niej większą część zakupów. -Idziemy?- Posłałam miły uśmiech kobiecie i ruszyłyśmy.

- Wiesz Kasiu, że na początku cię nie poznałam.- Zaczęła Pani Kubiak. - Tak dawno tutaj nie byłaś. Wyładniałaś.- Uśmiech nie schodziła z twarzy kobiety.

- Dziękuję. To prawda nie miałam czasu aby tu przyjechać. Miałam bardzo dużo obowiązków i wyjazdów.

- No tak praca bardzo ważna rzecz ale żebyś się słońce nie zapracowała na śmierć.

-Nie...Jestem wytrzymała, przeżyje. Strasznie ciężkie te siaty.- Poprawiłam siatki w rękach. - Jakaś apokalipsa się szykuje czy jak? - Zaśmiałam się lekko do Pani Kubiak.

- haha... Nie, Michała dzisiaj przyjeżdża i zamierzam nagotować mu jedzenia bo w tej Japonii to go pewnie słabo karmią.- Aaa... Michała, młodszy syn państwa Kubiaków, siatkarz, reprezentant Polski,kapitan reprezentacji. Pamiętam że kiedyś mieliśmy bardzo dobry kontakt bo byliśmy sąsiadami. Ja, mój brat i dwóch Kubiaków. Potem jakoś drogi się rozeszły. Mateusz chyba ma jeszcze kontakt z Błażejem z tego co wiem ale bardzo mały.

- Wraca odpocząć?

- Tak. Odpocznie od zgiełku tego Tokio. Od razu jak przyjedzie będzie miał przygotowane jedzenie.- Widać, że pani Kubiak była bardzo zadowolona ze swojego pomysłu.

- A nie lepiej dać mu najpierw odpocząć?- Zagadnęłam. - Po podróży na pewno będzie zmęczony i kilka godzin snu chyba bardziej mu się przyda niż szwedzki stół.- Spojrzałam wymownie na wypakowane po brzegi produktami torby. Kobieta przez chwilę jakby rozważała mają sugestie.

- Masz racją słońce. Tak tęsknię za Michałem, że nawet nie pomyślałam jak to podróż może być męcząca. Teraz tak myślę, że chyba te zakupy to trochę za duże zrobiłam.

- Trochę...- Zaczęłyśmy się śmiać z "małych" zakupów starszej. Humory nam dopisywały do końca naszej drogi. Zaniosłam zakupy matki Michała i Błażeja do kuchni i pomogłam rozpakować. Potem jeszcze po krótkiej wymianie zdań i pożegnaniu wróciłam do domu moich rodziców.

W kuchni już była moja mama smażąca naleśniki. Na moich ustach widniał teraz przeogromny banan.

- Skąd wiedziałaś?- Zadałam mojej mamie pytanie. Podskoczyła wystraszona i spojrzała na mnie z niezrozumieniem. Kiwnęłam głową w stronę patelni z naleśnikiem. Moja mama zaczęła się głośno śmiać.

- Instynkt.- Odwróciła się z powrotem do patelni. Nie myśląc długo poszłam jak najprędzej się przebrać do pokoju aby móc potem spałaszować danie mojej mamy razem z dżemem truskawkowym.

*************************

Przebudziłem się kiedy do domu w którym się wychowałem mieliśmy jakieś 30 minut drogi, teraz zostało nam już jakieś góra 7 minut. Jechaliśmy prawie w ciągłej ciszy tylko co jakiś czas wymieniając parę zdań. Mieliśmy bardzo dobre relacje i taka cisza nam nie przeszkadzała. Obydwaj byliśmy zmęczeni. Ja jeszcze po podróży bo jednak fotel samochodu ojca nie jest najlepszym miejscem do spania. A mój ojciec kilku godzinną drogą gdzie ciągle siedział za kierownicą.

Obydwaj chcieliśmy jak najprędzej dotrzeć do domu i położyć się w miękkich łóżkach i przyciąć komara na dłuższy, nieokreślony czas.

Tata zręcznie zaparkował samochód pod domem. Zręcznie wysiedliśmy z samochodu, dostający zastrzyk jakieś adrenaliny, która miała nam pomóc szybko wyciągnąć bagaże i jak najszybciej dostać się do łóżek. Kiedy wyciągaliśmy walizki z bagażnika, moja rodzicielka wybiegła z domu aby nas przywitać. Rzuciła mi się na szyję.

- W końcu przyjechałeś! - wykrzyknęła mi do ucha, aż się skrzywiłem. Uśmiech mi nie schodziła z twarzy widząc tak uradowana matkę.

- Daj mu oddychać. Ledwo przyjechał, a ty już chcesz go udusić.- Zażartował ojciec, za to matka spiorunowała go wzrokiem.

-Chodź do domu, pewnie jesteś zmęczony- Tata na te słowa rodzicieli wyraźnie się zdziwił. Nie miałem już ochoty pytać dlaczego więc ruszyłem tylko do mojego pokoju aby czym szybciej oddać się w objęcia Morfeusza.

**************************


Tymczasem kiedy Michał oddał się już bez reszty spoczynkowi, jego mama udała się do kuchni gdzie czekał już na nią jej mąż.

-A co to się stało, że nie przygotowałaś tego wykwintnego posiłku dla Michała, który planowałaś? - Zapytał Jarosław z kpiącym uśmieszkiem, swojej żony - Czyżbyś posłuchała się mojej opinii, że lepiej będzie jak najpierw się prześpi? - Ciągnął temat dalej, oczekując odpowiedzi swojej żony. Nie chciał jej zdenerwować, chciał tylko się dowiedzieć co zmieniło jej decyzję, które zazwyczaj ludzie boją się podważać.

- Postanowiłam, że dam mu odpocząć- mąż kobiety już chciał mówić, że jednak to on miał rację ale Kubiakowa ciągnęła - Ale nie dzięki twojej opinii- Zdziwienie wymalowało się na twarzy Jarosława, a sama kobieta czuła zadowolenie z przebiegu rozmowy.

- To kogo?

- Kasi. - Odpowiedziała z szczera prawdą i zadowoleniem na twarzy, po czym wyszła z kuchni, podążając w tylko sobie znanym kierunku. Jej mąż pomachał tylko rozbawiony głową ale postanowił później zapytać się małżonki o jaką 'Kasie' jej chodziło. Teraz najważniejsze było dla niego ciepłe łóżko, czekające w ich wspólnej sypialni.

######################
ZA WSZELKIE BŁĘDY PRZEPRASZAM ######################




W żołędziach // Michał KubiakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz