Rozdział 1 - milion

27 1 0
                                    

*Harriet pov.*

- jak zawsze wspaniale wygrany przetarg, pani prezes- idzie za mną kilku lizusów firmowych i wychwala wygrany przetarg

- dziękuję- odpowiadam i zamykam się w swoim gabinecie. W końcu odpocznę od tych gaduł. Jednak moi spokój zostaje zagłuszony przez pukanie do drzwi - proszę - jeśli to oni to chyba im karki wykręce

- pani Hamilton, mam papiery przetargowe, które wysłali do pani-  odwracam się i widzę, moja sekretarkę, która stara się zwrócić na siebie moją uwagę, dekoltem i ,,uwodzicielskim,, pozowaniem. Przepraszam złotko, ale nie. Nie to, że jestem nietolerancyjna, jestem tylko myśl, że ma dwie córki i to małe mnie odtrąca. Jest piękna, ale nie wyobrażam sobie być macochą i robić jej minete, gdy za ścianą są jej dzieci, które ma z swoim byłym mężem.

- już?- dziwię się i podchodzę do niej. Lekko się spina i bardziej wypina swój sztuczny biust

- tak, proszę- podaje mi je

- dziękuję, już możesz iść- odpowiadam i siadam do biurko. Wygląda jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wychodzi kręcąc tyłkiem. Kręcę głową i przeglądam papiery, które mi przyniosła. Może coś o mnie? Jestem Harriet Hamilton i mieszkam w Nowym Jorku, gdzie również prowadzę firmę mojego ojca, zajmująca się architekturą. Mam 26 lat, 167 cm wzrostu, zielone oczy, brązowe włosy sięgające mi do połowy pleców, które zawsze prostuje. Obecnie mam na sobie czarną sukienkę, które podkreśla moją talie klepsydry. Miałam to szczęście że urodziłam się z najbardziej pożądana talia, nie jest ona mocno zarysowana jak u tych wszystkich influencerek, ale jest widoczna. Sięgała mi do połowy uda i była na długie rękawy z dość głębokim dekoltem, ale nie zbyt głębokim. Na stopach miałam zwykle czarne szpilki. Dekolt odkrywał moje piersi, które były i atutem i kompleksem, bo sądzę że mam je za duże, podobają mi się bo są zaokrąglone i jëdrne jak na swoją wielkość, ale jak widzę mniejsze piersi to zazdroszę ich dziewczyną. Miseczka E chyba mówi wszystko.

Poprawiam się na krześle, gdy tym razem przeszkadza mi mój telefon. Patrze na niego
SKAZA
- słucham cię
- witaj moja królowo toru- słyszę w słuchawce głos Nicholasa
- cóż chcesz
- kursik masz dzisiaj- uśmiecham się
- która i gdzie?
- tam gdzie zawsze 1:30 nie spóźnij się, bo będę musiał przelecieć Amandę
- dalej się zakładacie
- robi dobre laski, ale chujowo jęczy - prycham wywracając oczami- za to ciebie bym posłuchał
- spierdalaj, wszystko ?
- ta- rozlaczam się i odkładam telefon obok mnie. Nie wyżyty synuś mamusi. Jeszcze brakuje, aby własną matkę przeleciał.

Po wyjściu z firmy jadę w kierunku mojego domu, który jest po za NY, bo niedaleko jego granicy. Wjeżdżam na podwórko i wychodzę z auta. Zabieram swoje rzeczy, a służba otwiera przede mną drzwi. Jest już 19, późno dość, ale zdążę wiele zrobić. Wchodzę do swojej sypialni i siadam swoją sukienkę zostając tylko w koronkowych majtkach. Stanika nie nosiłam dzisiaj, bo sukienka była bardzo obcisła na dekolcie więc wszystko pięknie mi trzymała. Wrzucam ja do kosza na pranie i ściągam ze stop szpilki. Ściągam z siebie majtki i wchodzę pod prysznic. Myje się i odświeżona opuszczam kabinę. Zmywam makijaż i robię swoją pielęgnację. Zakładam jedwabny szlafrok i na stopy moje klapki. Wiąże go i schodze na dół do kuchni, gdzie kręcą się pokojówki.

- dzień dobry pani Hamilton- mówią chórem, a kiwam im głową i otwieram lodówkę. Przeglądam co jest i biorę sok jabłkowy i odwracam się do nich

- zrób mi kolację z winem najlepiej - mówię, a one kiwają głowami. Wychodzę z kuchni i idę do salonu, gdzie widzę kilku pracowników domu krzątających się po nim. Dzisiaj jest piątek, więc liczyłam na mniejszy tłok w domu. Włączam telewizor czekając za jedzeniem i przeglądam telefon. Czuje na sobie wzrok tych mężczyzn i podnoszę wzrok. Od razu przestają na mnie patrzeć nim i wychodza. Jeden to sobie krocze poprawiał jak wychodził.
W szlafroku, z klapkami i turbanem na głowie ich podnieciłam? Bez przesady, chyba muszę wymienić personel.

- witam, witam London- uśmiecha się Nicholas, gdy wysiadam z auta. Miałam na sobie już czarne kozaki za kolano, czarna bokserkę i czarna skórzaną kurtkę. Włosy miałam rozpuszczone a na twarzy dość mocny makijaż

- cześć- odpowiadam i idę w jego kierunku

- czemu nie założysz czegoś bardziej odkrywającego skoro zawsze praktycznie wygrywasz?

- nie lubię się stroić na dziwke- odpowiadam opierając się o auto

- no dobrze, dzisiaj jest przetarg o ciebie

- pomiędzy?

- dwóch mafiozów- kiwam głową- obaj są bardzo przystojni

- ty to jakbyś mógł to samego siebie byś wyruchał - śmieję się, a on się uśmiecha

- always horny baby- puszczą mi oczko i kiwa głową, abym szła za nim. Idziemy do budynku, w którym są najczęściej obstawiane zakłady, kto wygra. Teraz jest licytacja kierowców- ten frajer i będziesz ty licytowana

- dobra- skanuje wzrokiem całe pomieszczenie i jako dusza architektoniczna, aż mnie skręca w środku patrząc na to jak bez gustu kompletnie zostało ozdobione. Skanuje każda osobę od góry do dołu i mój wzrok zatrzymuje się na wysokim mężczyźnie również stojącym na tyle. Wokół niego było kilku ochroniarzy, miał na sobie idealnie skrojony czarny garnitur, jego czarne włosy były idealnie ułożone do tyłu, na twarzy powaga. Idealnie zarysowana szczęka, kości policzkowe, przycięty zarost, który dodawał mu męskości. Po chwili jakby poczuł mój wzrok i się odwrócił. A moje oczy spotkały się z jego wręcz czarnymi tęczówkami. Czułam jakby jego zimny wzrok mnie wyciągał od środka. Zjechał wzrokiem powoli na dół, aż do moich stóp, powstrzymałam dreszcz, aby tego nie zobaczył, że wzdrygam się na jego wzrok. Nasze spojrzenia się krzyżują, a ja zakładam ręce na piersi i opieram się o ścianę

- to Alessio Moretti, szef gangu Viesta, bez żony, 29 lat, gang ma po ojcu, ma dwóch braci, którzy są równie przystojni jak on. Nie ma nawet dziewcyzny, bo podobno jest zbyt zimny dla każdego i ma dostać gang dla siebie na 100% dopiero gdy będzie miał żonę i syna - mówi za mną, gdy ja skanuje się z nim wzrokiem. Po chwili odwracam wzrok, gdy słychać moja nazwę

- London, wstępnie 160 tysięcy
- 170 000- słyszę głos z wyczuwalna chrypą i chłodem, odwracam się w jego kierunku i znów patrzę na Morettiego
- 180 000- słyszę głos drugiego mafioza, który był już starszy, około 45 lat, był trochę niższy od drugiego i był mniej zbudowany
- 200 000- mówi młodszy
- 220 000
- 250 000
- 280 000
- 500 000- mówi a wszyscy są w szoku, spoglądam na niego, a on puszczą mi oczko, a na jego twarzy wciąż jest powaga bez cienia emocji
- za te cycki to się będę targować- mówi ten drugi, a mnie przechodzą ciary obrzydzenia -530 000
- 550 000
- 600 000
- 620 000
- 1 000 000- mówi Moretti przez co unoszę brwi w szoku
- a więc mamy chyba zwycięzcę - patrzę w szoku na mężczyznę i przenoszę wzrok na Nicholasa
- musi bardzo mu zależeć na tobie- mówi, a ja wzdycham i przeczesuje włosy.

Po uzgodnieniu wszystkiego, oczywiście z ludźmi Morettiego, rozpoczyna się wyścig, który no nie ciężko przewidzieć i stwierdzić, że wygram. Wychodzę z auta i widzę, jak mi się przygląda
- no, no London- smieje się Michael, który przyjmuje zakłady
- wiem, było zajebiście
- a teraz idź do swojego szefa- kiwam głową i odwracam się, gdy wpadam na umięśniony tors
- w wyścigach nie wpadasz na innych, a tu proszę- słysze głęboki zimny głos nade mną

DestinedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz