Chłopak lekko otworzył oczy, nie czując na nich żadnych oślepiających promieni słonecznych, wstał do siadu. Odwijając rolety mógł zauważyć co się dzieje na dworze, a tam panował lekki przymrozek, przez co szron osiadywal na liściach i innych rzeczach, które znajdywały się na zewnętrzu. Shuichi jeszcze przez chwilę wpatrywał się w okno, a następnie ziewnął przeciągle i wywlókł się z łóżka. Dziś nie miał najmniejszej ochoty iść do akademii i choć szczerej niechęci do pójścia tam, jednak musiał, gdyż opuszczanie sobie szkoły nie jest zbytnio dobrym pomysłem, a w dodatku na dorabianie materiału też zajmuje nieco czasu. Dlatego też zrezygnował z opcji zostania w domu. Gdy tylko przyszykował się do wyjścia, wyszedł z domu i skierował się na autobus.
Wchodząc do klasy zaczepiło go kilka osób, lecz szybko, gdy tylko dostali na swoje pytania odpowiedzi odchodzili. Shuichi usiadł na swoim miejscu. Podparł się swoją jedną rękę o podbródek. Patrząc się w okno chłopak na chwilę się rozkojarzył był bowiem zbyt wciągnięty w swoje myśli, które próbował uspokoić.
Czarnowłosy poczuwszy szturchanie, odwrócił wzrok z nad okna i skierował swoje oczy na bardzo mu już znajome fioletowe tęczówki.
-Shu odplynaleś- powiedział Kokichi spoglądając na chłopaka, który lekko się zarumienił na jego widok.
-Um... racja...przepraszam, coś chciałeś ?- zapytał Shuichi lekko rozkojarzony.
-Nie, nic nawet od ciebie nie chce- było to kłamstwo, którego czarnowłosy nie wyczuł.
-Okej...- odpowiedział niepewnie- em... to może się do mnie przysiądziesz ?- zapytał się, bo taki pomysł zawitał w jego głowie i patrząc na ślepo wybrał pierwszy lepszy. Kokichi oczywiście zgodził się i z szerokim uśmiechem na twarzy usiadł koło chłopaka.
Fioletowłosy zaczął się w ciszy wpatrywać w złote oczy Shuichiego niczym jak oczarowany. Nawet podczas lekcji pani kilka razy przywoływała Kokichiego do rzeczywistości, ale to nic nie dawało. Shuichi przez to, że czuł spoczywające na niego parę fioletowych oczu czuł, że z każdą chwilą stawał się bardziej czerwony i za kilka chwil będzie już pomidorem. Jednak teraz najgorsze we wszystkim jest to, że chłopak jest teraz świadomy, że właśnie to w nim się zakochał. Widzicie czując presję czarnowłosy nie mógł skupić się na lekcji było to wręcz niemożliwe. Próbował jednak się nie koncentrować na Kokichim. Jednak jego próby poszły na marne, gdy ten zaczął go zaczepiać.
No nie wytrzymam- pomyślał z irytacją Shuichi. Odwrócił się do niego tym samym łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Chwilę tak patrzyli na siebie. Aż czując jak jego policzki zaczynają piec odwrócił głowę i zasłonił się książką, a na to fioletowłosy uśmiechnął się triumfalnie i zaśmiał się cicho niczym jak dziewczynka- słodki ma śmiech... NIE I JESZCZE RAZ NIE! NIE! Muszę przestać natychmiast myśleć o nim inaczej. On jest moim przyjacielem i tylko tyle i tylko tyle..... Tyle...-zaczął powtarzać te słowa w swojej głowie jednak za każdym razem, gdy to robił czuł cierpienie jakby to wyszystko go przeciążało i niezwykle dotknęło jego serca.
Nagle wpadł na pewien pomysł. Wyrwał z zeszytu kartkę po czym zaczął na niej pisać. Po napisaniu dał kartkę Kokichiemu, a ten przez krótką chwilę zdziwił się, aby zachęcić go do przeczytania tego wymusił niewyraźny uśmiech. Ten jakby w odpowiedzi na to zamrugał kilka razy swoimi fioletowymi oczyma i spojrzał się na treść kartki. Chłopak zaczął się bawić palcami pod stołem nieco się stresując i zerkając na chłopaka obok, który nadal czytał. Shuichi bał się odrzucenia propozycji daną przez niego samego, a było to pójście nad jego najbardziej ulubione miejsce czyli pod wielką rosnącą samotnie na łące jabłoń. Przypominam to tam właśnie najwięcej czasu rozmyślał nad różnymi tematami i jakże nad sprawą dawnych przyjaciół Kokichiego, którzy zginęli jednak nadal nikt nie miał pojęcia kto był sprawdza tej zbrodni. Choć już dawno ją zamknięto czarnowłosy chciał ponownie ją otworzyć i rozwiązać na własną rękę. Niestety liczyło to się z zmęczeniem co już sam fioletowłosy zauważył i też niepokoiło i martwiło.
Dostając wreszcie kartkę spowrotem widniał na niej odpowiedzi "tak" na to w głębi duszy ucieszył się Shuichi.Lekcje jak zawsze długie i nudne. Chociaż dzisiaj chłopak nie przywiązywał do nich uwagi bardziej myślał o dzisiejszym spotkaniu pod jabłonią. Kiedy ostatni dzwonek zadzwonił ten wybiegł z klasy jak najszybciej jak tylko mógł choć zawsze był spokojny. Dziś zachowywał się tak jakby zapanował nad nim w ogóle inny człowiek no, ale co poradzić na to, że ekscytował się przed spotkaniem. Czekając w umówionym miejscu jeszcze przed pójściem do drzewa. Widząc już Kokichiego na horyzoncie pomachał nieśmiało do niego ręką witając się z nim. Gdy fioletowłosy był blisko na wyciągnięcie ręki ten chwycił go za nadgarstek i nawet nie odwracając się zaczął go prowadzić w kierunku jabłoni.
-Em... Shuichi? Wiesz że nie jestem małym dzieckiem i mogę sam pójść? HEJ NIE IGNORUJ MNIE!- zaczął wrzeszczeć dalej ciągnięty za nadgarstek.
Ignorował go przez całą drogę, a gdy tylko doszli do celu czyli jabłoni. Chłopak puścił nadgarstek Oumy.
-Od kiedy ty masz taki mocny uchwyt?- spytał masując swój nadgarstek.
-Boli cię?- zapytał martwiąc się, że mógł nieco za mocno uścisnąć. Kokichi na te pytanie mocno zdziwił jakby nie dowierzając w zachowanie wyższego chłopaka- Kokichi...?
Fioletowłosy bez słowa podszedł do drzewa i odwracając się spowrotem do czarnowłosego spojrzał mu głęboko w oczy mając poważną minę twarzy, której Shuichi nigdy wcześniej u niego nie widział co też nim wstrząsnęło.
-Shu...- mówiąc go zmierzył go od góry do dołu- co się z tobą dzieje?- zrobił jeden krok w kierunku Saihary.[Tak powracam :> W końcu postanowiłam dokończyć tę książkę. Styl pisania mógł ulec zmianie i nie wiem jednak czy na lepsze czy na gorsze. I miłego dnia/nocy życzę✨]
CZYTASZ
Gdyby nie on [Saiouma]
RomanceLiceum szczytu nadziei jest to wpaniałe miejsce, gdzie tylko chodzą utalentowani uczniowie. Shuichi Saihara, jest to 16 latek, który ma chodzić do tekowego liceum i chociaż jego bliscy są z tego powodu szczęśliwi. Jednak Saihara nie jest z tego powo...