ROZDZIAŁ IV

258 17 0
                                    




Od kilku dni biłam się z myślami. Czy na pewno dobrze zrobiłam zgadzając się na spotkanie z brunetem? Będziemy cały czas w miejscu publicznym.

Wtedy też byłaś.

Odrzuciłam od siebie złe wspomnienia i postarałam choć trochę skupić na trwającej lekcji biologii. Nie cierpiałam tego przedmiotu. Nigdy go nie rozumiałam. Westchnęłam cicho i wróciłam do rysowania na marginesie zeszytu.

-Co jest? - szepnęła siedząca obok mnie Ashley - Od jakiegoś czasu jesteś nieobecna.

Zerknęłam na nauczycielkę, ale widząc ją zajętą wgapianiem się w komputer, odszepnęłam:

-Aiden zaproponował wyjście w ten weekend.

Ruda pisnęła krótko, na co pani Smith skarciła ją wzrokiem. Dziewczyna przewróciła oczami i spojrzała na mnie szeroko się uśmiechając.

-Mam nadzieję, że się zgodziłaś.

Pokiwałam głową, na co klasnęła w dłonie.

-Lee! - krzyknęła nauczycielka - Zaraz wylądujesz za drzwiami!

Ashley kiwnęła głową w jej stronę i nie powiedziała nic więcej. Mimo to ciągle czułam jej wzrok, ale nijak na to nie zareagowałam. Nie wiedziałam czym się tak ekscytuje. Ja tu prawie umieram ze stresu i strachu.

Nie wiedziałam czemu się zgodziłam. Ani trochę mu nie ufałam i wciąż się go bałam, a jednak zdecydowałam się na spotkanie. Sama nie wiedziałam, czego chcę, co było dziwne, bo z reguły jestem zdecydowaną osobą. Jest jeszcze szansa, aby to odwołać. Nie wiedziałam czego tak naprawdę chciałam. Nigdy nie zastanawiałam się zbyt długo nad podjęcią decyzji, poniewż moje przeczucia zazwyczaj są trafne, a Aiden nie budził podejrzliwości.

Minął ponad rok od tego zdarzenia i czułam się o wiele lepiej. Wiedziałam, że nie mogę wiecznie żyć przeszłością i najlepiej dla mnie będzie ruszyć dalej. Było naprawdę ciężko, a każdy dzień to duże wyzwanie. Rodzice dają mi ogromne wsparcie i robią wszystko, abym znów była tą samą dziewczyną sprzed roku. Nie wiedzą, że ona już nigdy nie wróci.

***

Piątek wieczór. Za dziesięć minut tata miał mnie zawieźć do galerii handlowej, gdzie miałam się spotkać z Aidenem. Aktualnie siedzę na zamkniętej toalecie i obgryzam z nerwów paznokcie. Spojrzałam ponownie na ekran telefonu dostrzegając godzinę szóstą wieczorem.

Musiałam wziąć się w garść i zacząć normalnie żyć. Byłam tego świadoma, ale nie potrafiłam się przemóc. Przez te dwanaście miesięcy niewiele wychodziłam z domu. Częściej to ktoś przychodził do mnie, ale i to nie za często.

Wstałam z miejsca i wyszłam z łazienki kierując się do mojego pokoju. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej lekko poszerzane jeansy, czarną koszulkę z małym napisem, a na nogi wsunęłam wysokie Conversy w takim samym kolorze. Do kieszeni włożyłam kilka banknotów, gaz pieprzowy i telefon z podłączonymi słuchawkami. Przejrzałam się w lustrze dostrzegając dość wysoką dziewczynę. Lubiłam siebie. Niedawno zaczęłam dostrzegać w sobie pozytywne cechy. Podobał mi się mój nieduży, lekko zadarty nos i trochę krzywe, dolne zęby. Swoje oczy uważałam za spory atut, ponieważ były duże i miały czekoladowy odcień. Brązowe włosy sięgały mi prawie do pasa i były idealnie proste. Moja figura należała do tych przeciętnych, ale nie narzekałam. Posiadałam kobiece krągłości i dość zgrabne nogi. Nie miałam na co narzekać. Starałam się akceptować to, na co nie miałam żadnego wpływu.

Uniosłam hardo głowę i wyszłam z pokoju. Na dole czekał na mnie tata, który uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył.

-Mam przepiękną córkę. Geny masz zdecydowanie po mnie.

THEY THINK THEY KNOW USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz