Dni mijały spokojnie, bez większych ekscesów. Z Ashley miałam co raz lepszy kontakt, z czego naprawdę się cieszyłam, bo dziewczyna była bardzo sympatyczna i zabawna. Właśnie zmierzałyśmy na stołówkę, jednak zatrzymał nas James Climb.-Cześć, dziewczyny - wyszczerzył zęby w uśmiechu, który wydawał się fałszywy - mam do ciebie sprawę, Meave. Chciałabyś może spotkać się? Na przykład w piątek.
Rozszerzyłam lekko oczy będąc zdziwiona propozycją. Zaraz jednak oprzytomniałam i pokręciłam delikatnie głową.
-Wybacz, ale mam plany.
-Jakie?
Zmarszczyłam brwi na jego nadmierną ciekawość i nie wiedziałam, co powiedzieć. W rzeczywistości mój weekend zapowiadał się nudnie, a ja zwyczajnie nie miałam ochoty na bliższy kontakt z chłopakiem. Wydawał się podejrzany i zawsze dziwnie na mnie spoglądał. Ponadto był skłócony z Aidenem, którego zaczynałam lubić. Nieco mnie to przeraziło, gdy zdałam sobie z tego sprawę. Tym bardziej, że nie znałam go zbyt długo.
-Nie słyszałeś? - wtrąciła Ashley spoglądając na chłopaka z pogardą - Ma plany i wcale nie musi się z nich zwierzać. A w szczególności tobie, więc możesz już iść. I zmyj ten szpinak z zębów.
Parsknęłam śmiechem, bo w rzeczywistości zęby ciemnowłosego były czyste. Jednak James spanikował i od razu zakrył dłonią usta i prawie pobiegł do znajdującej się niedaleko łazienki. Nie spostrzegł jednak, że była to damska toaleta. Przekonał się o tym, gdy wchodząc usłyszał piski, a po chwili został wypchnięty z pomieszczenia.
Zaśmiałam się jeszcze głośniej, a po chwili posłałam Ashley uśmiech uznania. Dziewczyna teatralnie zarzuciła włosy na plecy i dumnym krokiem kontynuowała drogę na stołówkę.
***
Dzień był dzisiaj tak piękny, że grzechem było nie skorzystać z tego. Dlatego właśnie zmierzałam spacerkiem do domu. Rozglądałam się idąc po chodniku. Niewielki ruch na ulicy zagłuszał panujący wokół spokój. Minęłam grupkę roześmianych dzieci, a jedno z nich uśmiechnęło się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech czując, że dzięki temu dzień stał się jakby lepszy. Po kilkunastu minutach byłam już na swojej ulicy. Minęłam dom moich sąsiadów dostrzegając tabliczkę ''na sprzedaż". Zmarszczyłam brwi, ale po chwili przypomniałam sobie, że to starsze małżeństwo zdecydowało się przenieść na wieś.
Weszłam do domu i od razu powędrowałam do kuchni, skąd dochodził wyśmienity zapach. Uradowana klasnęłam w dłonie dostrzegając na stole zapiekankę makaronową. Zdecydowanie było to jedno z najlepszych dań na świecie.
-Widzę, że humorek dopisuje - mruknął tata przeglądając gazetę - czyżby za sprawą tego chłopaka, z którym ostatnio wyszłaś?
Zerknął na mnie spod ciemnych oprawek okularów, a mama odwróciła się w naszą stronę. Zmarszczyła brwi patrząc na mnie pytająco. Wiedziałam, że nadal oboje mieli obawy, tak samo jak ja. Jednak cała nasza trójka wiedziała, że musimy wrócić do życia sprzed tego zdarzenia. Było to najlepsze lekarstwo dla nas wszystkich. Nadal byliśmy bardzo ostrożni, a ja miałam zakaz wychodzenia na imprezy, co mi nie przeszkadzało. Sama nie miałam ochoty na nie chodzić.
-Tato - burknęłam siadając naprzeciw niego - poznajemy się. Wydaje się w porządku.
-Tylko bądź ostrożna i mów nam o wszystkim, dobrze? - mama położyła rękę na moim lewym ramieniu i patrzyła na mnie z wymalowaną na twarzy troską.
Kiwnęłam głową i zabrałam się za jedzenie. Posiłek minął nam w miłej atmosferze, co jeszcze bardziej polepszyło już i tak dobry dzień. Siedziałam właśnie przed telewizorem i bezmyślnie wgapiałam się w ekran po raz kolejny oglądając Skazanego na śmierć. Kochałam ten serial bardziej niż zapiekankę makaronową. Westchnęłam z rozmarzeniem widząc głównego bohatera - Michael'a Scoffield'a. Był nieziemsko przystojny.

CZYTASZ
THEY THINK THEY KNOW US
RomansaCzułam jego ręce na swoim ciele. Czułam jego wygłodniały wzrok. Czułam jego obleśne usta na swoich. Czułam jego odurzający oddech. Czułam przeszywający ból. Czułam się brudna.