Dzisiejszego poranka nie mogłam zaliczyć do udanych. Wstając uderzyłam się małym palcem u stopy o kant łóżka, w łazience zepsułam kran, a w kuchni poślizgnęłam się, o mało nie łamiąc sobie nogi. Dodatkowo rodzice musieli wyjść wcześniej do pracy i zmuszona byłam jechać autobusem. Do tej pory podwoził mnie tata, który mijał po drodze do firmy moją szkołę.
Wyszłam z domu i od razu zakluczyłam drzwi. Upewniłam się, ciągnąc za klamkę i wyszłam z posesji. Dostrzegłam przed bramą wielkiego busa, z którego panowie wyładowywali kartonowe pudła. Najwidoczniej ktoś musiał kupić dom obok mnie. Nie przejęłam się tym zbytnio, stwierdzając, że sąsiadów poznam po powrocie do domu. Skierowałam się na przystanek i odczekałam kilka minut. Droga zajęła mi nieco dłużej niż zwykle.
Wyszłam z dusznego autobusu i dostrzegłam idącą chodnikiem Ashley, którą zawołałam. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, a na jej twarz od razu wpłynął uśmiech. Była zdecydowanie bardzo pozytywną osobą. W ciągu kilku tygodni poznałyśmy się naprawdę dobrze. Rudowłosej nigdy nie brakowało tematów do rozmów, a jej sarkazm był wręcz zaraźliwy. Oprócz tego była naprawdę śliczna, a ja cholernie zazdrościłam jej niecodziennej urody. Wiele razy powtarzałam jej o pracy w modelingu, na co ona jedynie machnęła ręką.
-Cześć, piękna - objęła moją szyję ramieniem, a ja przylgnęłam do jej ciała - jak tam z Aidenem?
Posłała w moją stronę chytry uśmieszek, co skwitowałam jedynie przewróceniem oczami. Wiedziałam, że mówiąc jej o nocnej rozmowie nie da mi spokoju przez co najmniej miesiąc. Zbyłam ją środkowym palcem i zaczęłam całkowicie inny temat.
***
Po skończonych lekcjach udałam się na przystanek, ale zobaczyłam, że autobus będzie dopiero za pięćdziesiąt minut, dlatego zdecydowałam się na spacer.
Będąc już prawie przy domu, zatrzymałam się przed bramą dostrzegając Jamesa rozmawiającego z jakąś kobietą. Chłopak jakby wyczuł, że ktoś go obserwuje, bo spojrzał w moją stronę. Posłał mi uśmieszek, na co, jak przypuszczam, jego mama popatrzyła na mnie. Wywnioskowałam, że to zapewne oni kupili posiadłość obok mnie, co ani trochę mi nie odpowiadało. Nie przepadałam za James'em, a teraz miał być moim sąsiadem. Podeszłam do nich, uznając, że wypada się przywitać.
-Dzień dobry - kiwnęłam głową w stronę kobiety, a następnie wzrok skierowałam na osobę obok - cześć.
-O, dzień dobry - kobieta uśmiechnęła się życzliwie, a Climb puścił mi oczko - mieszkasz obok?
Kiwnęłam głową i pociągnęłam chwilę dalej tę rozmowę. James przez cały czas nie odezwał się słowem, a jedynie głupio uśmiechał, co zaczynało mnie irytować. Kobieta przeprosiła mnie i odeszła w głąb podwórka, a ja zamierzając odejść, odwróciłam się. Nie dane mi było jednak to uczynić, bo poczułam ucisk na ramieniu. Spięłam ciało i spojrzałam na zaciśnięte palce chłopaka. Posłałam mu pełne niezadowolenia spojrzenie i próbowałam się wyrwać. Ucisk stał się mocniejszy, na co syknęłam cicho. Zaczynało mi się robić gorąco, a w gardle miałam istną saharę.
-Będziemy się częściej widywać. Niezmiernie mnie to cieszy, sąsiadko.
Poluźnił ucisk, a ja wyrwałam rękę i spoglądając na niego z pogardą, bez słowa wyszłam z posesji. Otworzyłam drzwi do domu i jak najszybciej do niego weszłam. Oparłam się plecami o drewnianą powłokę przeczuwając kłopoty.
***
Wrzesień minął w zatrważająco szybkim tempie. Dziś był pierwszy dzień października, czego nawet nie dało się odczuć. Pasadena znajdująca się w stanie Kalifornia, miała wyjątkowo ciepły klimat. Lato było tu praktycznie przez cały rok, co naprawdę mi odpowiadało. Weszłam do szkoły i poprawiłam sznurówki w czerwonych Conversach. Miałam na sobie czarne boyfriendy i czerwoną koszulkę z małym napisem na środku you are amazing. Podeszłam do metalowej szafki, przy której jak każdego ranka czekała na mnie Ashley.
CZYTASZ
THEY THINK THEY KNOW US
RomantizmCzułam jego ręce na swoim ciele. Czułam jego wygłodniały wzrok. Czułam jego obleśne usta na swoich. Czułam jego odurzający oddech. Czułam przeszywający ból. Czułam się brudna.