Araluen, zamek Redmont, Tłusty Czwartek
- Gdzie do cholery jest cukier puder?! - wrzasnął Gordon, pomocnik kuchenny na zamku Redmont.
- A skąd mam niby wiedzieć? Był tu jeszcze wczoraj! - odpowiedziała równie głośno Madeline, jedna z kucharek.
Gordon wyszeptał kilka przekleństw, starannie przeszukując kolejne szafki. Szef go zabije za te opóźnienia. To pewne jak to, że Solny Piotr maczał palce w zamachu na biskupa Vaticanu*.
Wszyscy uwijali się w kuchennym ukropie, niemalże jak mrówki w mrowisku. Jedni smażyli pączki, drudzy wyrabiali ciasto, jeszcze inni przygotowywali kilka rodzajów marmolady, budyniu i co najmniej trzydzieści różnych polew. Brakowało tylko jednego składnika, ulubionego dodatku do pączków barona Aralda - białego lukru.
Gordon, zwany czasami Piekielnikiem ze względu na swój porywczy charakter, pocił się jak wieprz. Oto dziś miał nastąpić jego triumf nad innymi pracownikami kuchennymi, a cukier puder gdzieś się zawieruszył, akurat teraz, kiedy był najbardziej potrzebny.
Nagle do kuchni wparował potężny kuchmistrz Chubb, nieodłącznie ze swoją drewnianą chochlą, narzędziem zniszczenia. Gordon odruchowo pomasował głowę, przypomniawszy sobie wszystkie uderzenia, jakie mistrz wyprowadził w jego kierunku kiedy był jeszcze czeladnikiem. Nie ma mowy żeby jego czoło znów spotkało się z tą przeklętą Okrasą, jak pieszczotliwie Chubb nazywał swoją chochlę.
Gorączkowe przeszukiwanie szafek wreszcie się opłaciło. Mistrz właśnie zadawał razy jednemu z uczniów przy stanowisku z marmoladą, kiedy Gordon triumfalnie wzniósł nad głowę worek z cukrem pudrem, schowanym w ostatniej wnęce kuchennej.
- MAM! TAK, SZYBKO! DAWAJCIE MI TU RONDEL! - zakrzyknął na dwie pomocnice, które w przestrachu pognały po potrzebne utensylia do magazynku.
Pascal i Amaro, dwaj pozostali pomocnicy Chubba, gniewnie patrzyli jak Gordon przygotowuje lukier na pączki. Madeline zaś podśmiewała się z ich min, zagniatając ciasto. Pascal prychnął, gdy ich oczy się spotkały.
- Czego się gapisz, Gessler? Takaś zadowolona jakby cię Chubb znów porządnie przetrzepał w spiżarce, jak za młodych lat.
Madeline spłonęła rumieńcem, przypominając sobie tamte gorące chwile w ramionach kuchmistrza. Amaro uśmiechnął się szpetnie, widząc reakcję starej, wylokowanej blond gosposi.
- Cicho tam! Już ja wiem żeście to wy wyrzucili wczoraj przez okno do fosy ten cholerny cukier puder! Widziałam, wszystko widziałam! Sami byście chcieli dostać awans w kuchni, więc sabotujecie działania Gordona! -pisnęła Madeline, czerwona jak burak.
- Huhu, ale się zacietrzewiła! Jak na kogoś, kto dzieli jedno imię z naszą księżniczką, jakoś nie jesteś cnotliwą damą! Wręcz przeciwnie! - zarechotał Pascal, podpierając się pod boki.
Gordon tymczasem walczył z cukrem znalezionym we wnęce, ten jednak za cholerę nie chciał się przeistoczyć w lukier. W dodatku jakoś dziwnie pachniał, ale kucharz nie był w stanie określić dlaczego. Natomiast Chubb, który znów na moment opuścił kuchnię, powrócił zaledwie po kilku chwilach cały czerwony i dyszący.
Wskazał jednocześnie wałkiem i chochlą na pobladłego Gordona i wrzasnął na całe gardło:
- Natychmiast zanieść pączki baronowi! Już się z żoną niecierpliwią!
- A-ale... - zająknął się Gordon, patrząc na niedokończony lukier. - Ja jeszcze nie...
Chubb już zamachał mu chochlą nad głową, co otrzeźwiło umysł kucharza. Natychmiast porwał pozostały cukier puder z blatu i jął szybko obsypywać nim pączki. Później wcisnął je służącej barona i opadł na stołek przy oknie.
CZYTASZ
Zwiadowcy [ONE SHOTY - ZAKOŃCZONE]
FanfictionZbiór krótkich, humorystycznych scenek dziejących się w uniwersum Zwiadowców, m.in. Halt kradnący ciastka, Will i jego nocna wyprawa po pijaku czy kradzież miodu z chatki zwiadowczej. Seria ma charakter humorystyczny i parodystyczny, czasami mogą wy...