#3 O jedną łyżkę miodu za dużo

741 52 50
                                    

Crowley patrzył na powoli zbierający się zielony, zaspany tłum, złożony z członków Korpusu przybyłych na coroczny Zlot. Tym razem byli w komplecie. Przybył nawet Berrigan, nieodłącznie ze swoją lutnią.

Przed namiotem dowódcy dwaj starsi rangą zwiadowcy właśnie przyrządzali w wielkim, blaszanym czajniku sporą ilość kawy. Olivier, czuwający nad lennem Keramon, pilnował by ziarna dobrze się uprażyły, zaś Edvin, zwiadowca z Drayden, powoli nalewał napój do drewnianych kubków i rozdawał je przybyłym kolegom z Korpusu.

Komendant siedział na jednym ze zwalonych pni drzew, służących za ławki, grzejąc swoje obolałe nogi w cieple ogniska. Poranki w tej części Araluenu bywały chłodnawe, a gorący kubek ulubionego, czarnego jak węgiel, zwiadowczego naparu był jak dar od niebios, rozgrzewał bowiem zarówno dłonie, jak i wnętrze.

- Dzień dobry! Jak się spało moim drogim kolegom z Korpusu? Ktoś obliguje na kawkę z rana? - zawołał wesoło Crowley, rozglądając się z uśmiechem wokoło. Następnie szybko machnął ręką w stronę towarzyszy, jak gdyby przeganiał muchę. - Nie, nie musicie odpowiadać, wiem że wszyscy. Już zaparzona, siadajcie i rozkoszuj... HALT, NA BOGÓW, CO TY WYRABIASZ?!

Krzyk Komendanta niemal przyprawił Edvina o zawał. Zwiadowca podskoczył przestraszony, wylewając zawartość jednego z kubków na trawę, jednocześnie rozglądając się wokoło i szukając wzrokiem Halta. Niemal wszyscy obecni członkowie Korpusu poszli za jego przykładem, wypatrując znanego wszystkim zwiadowcy. Ferajna szybko odnalazła zgubę.

Szpakowaty, ponury Hibernijczyk z rozczochranymi włosami i kwaśną miną stał na uboczu w towarzystwie Willa Treaty'ego i Gilana Davidsona, swoich byłych uczniów.

Halt skrzywił się wymownie, gdy ponad 50 par oczu, wliczając w to wszystkich zwiadowców i kilkunastu czeladników, wpatrywało się na zmianę w niego i w Crowleya.

- Co znowu? - spytał O'Carrick, unosząc jedną brew w geście irytacji.

Jego głos lekko zadrgał, zdradzając poirytowanie. Kilku czeladników zagryzło wargi w oczekiwaniu na rozwój wypadków. Igranie z gniewem Halta było niemalże równoznaczne z życzeniem śmierci bądź chęcią stania się kaleką.

Komendant stał teraz przy ognisku, oskarżycielsko wskazując palcem na swojego serdecznego przyjaciela. Halt trzymał w ręce kubek z kawą i właśnie mieszał w nim łyżeczką. Obok niego, z wyrazem zdezorientowania na twarzy, stał Gilan. On z kolei w jednej ręce trzymał swój kubek, w drugiej zaś mały słoiczek z miodem, ulubionym dodatkiem Halta i jego uczniów.

Crowley nie wytrzymał. Spojrzał na przyjaciela oburzony, wymachując ręką w powietrzu.

- DWIE ŁYŻECZKI MIODU?! DWIE?! - krzyknął z wyrzutem. Niemal wszyscy zwiadowcy unieśli brwi, demonstrując w ten sposób konsternację. Kilku spojrzało na Halta z wyrzutem, jakby właśnie popełnił jakiś zabroniony czyn. Za to uczniowie, już kompletnie nie wiedząc co się dzieje, patrzyli jeden na drugiego, posyłając sobie pytające spojrzenia.

- No i znowu zaczyna. Crowley, to że ty nie pijesz kawy z... - zaczął Halt, ale przyjaciel nie pozwolił mu skończyć.

- To zbrodnia! Psujesz jej smak! Zabijasz szlachetny aromat! - rzucił Crowley, krzyżując ręce na piersi. Policzki miał czerwone, a wargi komicznie wydęte w dziubek. Wyglądał jak dąsająca się małolata. - Dokonujesz zbeszczeszczenia!

Reszta Korpusu zastygła w bezruchu, Will podrapał się po głowie w zakłopotaniu, a Gilan patrzył na Edvina, jak gdyby próbował mu przekazać wiadomość: ,,Pomocy! Oni znowu to robią!". Na twarzach byłych uczniów Halta malowało się widoczne zawstydzenie, bowiem nie byli przyzwyczajeni do takiej atencji ze strony kolegów. Zwłaszcza że Berrigan, lutnista i bard na usługach Korpusu, nieznacznie się uśmiechnął.

Zwiadowcy [ONE SHOTY - ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz