Will przeciągnął się w siodle głośno ziewając. Wyrwij zastrzygł uszami, słysząc głośne jęknięcie swego pana, kiedy stawy chłopaka zatrzeszczały.
- Wygląda na to że twoje ciało tęskni za porządnym treningiem? - rzucił pozornie od niechcenia Halt.Will posłał jego plecom pogodny uśmiech. Zrozumiał uwagę. Nim wrócą do Araluenu czeka ich jeszcze przeprawa morskim statkiem. Galię zostawiali już za sobą z czego młody czeladnik niezmiernie się cieszył. Ten kraj był... dziwny. Tak, to było chyba odpowiednie określenie. Za każdym razem gdy spotykali miejscową ludność, ci patrzyli na nich z przestrachem, a w karczmach spoglądano na nich spode łba. Will nie do końca wiedział czym jest to spowodowane: obecnością dwóch podejrzanych zakapturzonych mężczyzn z łukami, czy też fakt że towarzyszył im Horace w zbroi i z mieczem przytroczonym do pasa.
Ta kwestia tak pochłonęła myśli Willa, że nie zauważył poruszenia w portowym mieście, przez które właśnie przejeżdżali. Ludzie, w głównej mierze rybacy, kupcy, szkutnicy i pracownicy portu uwijali się w ukropie lipcowego południa. Horace, któremu nie umknęła krzątanina wokół nich, spojrzał pytająco na Halta. Zwiadowca wzruszył lekko ramionami.
– To normalne zachowanie. Tutaj zawsze o tej porze roku jest takie poruszenie.
– Ale w sumie dlaczego? Jakieś święto? Ktoś znamienity przyjeżdża? - drążył dalej młodociany rycerz.
Halt spojrzał na młodzika zmęczonym spojrzeniem. ,,Za dużo pytań", pomyślał podczas przeciągania się w siodle, „Zdecydowanie za dużo. Jak ich opiekunki w sierocińcu wytrzymywały z nimi dwoma pod jednym dachem?".
Szpakowaty zwiadowca zauważył kątem oka, że miejscowy burmistrz przybija nad wejściem do gospody transparent. Odwrócił natychmiast głowę, przeczytawszy slogan. Poczuł że policzki lekko mu czerwienieją.
Horace i Will również zauważyli transparent, jednak nie odwrócili wzroku. Wgapiali się w niego szeroko otwartymi oczami, jakby zaraz mieli cudownie nauczyć się galijskiego i przeczytać tajemne runy wypisane na bladym płótnie. W końcu się jednak poddali i zwrócili natarczywe spojrzenia w kierunku Halta.
– Nie musicie tego wiedzieć. Jedźmy dalej. - zwiadowca próbował dodać sobie autorytetu nie patrząc na młodzików, choć czuł na swoich plecach ich uporczywe spojrzenia.
– Wiesz co się tutaj dzieje? - spytał szybko Will. – Nie mógłbyś nam chociaż podpowiedzieć? W Araluenie rzadko widać takie poruszenie, a ci ludzie wydają się cieszyć z tej tajemniczej okazji.
– Całe szczęście, że te praktyki do nas nie doszły. Już sobie wyobrażam takie festyny rozpusty w naszym Wensley... - Halt za późno ugryzł się w język.
Towarzystwo Horace'a i Willa sprawiło że zaczął mówić więcej i chętnie, a teraz wystawił się na ogrom pytań. Will otworzył oczy ze zdumienia, a Horace spojrzał pytająco na starego zwiadowcę.
– Chwileczkę, jaki festyn rozpusty? O czym ty mówisz?
- Powiedziałem kapusty, Horace. KAPUSTY. Musiałeś się przesłyszeć. - odrzekł Halt, starając się zachować kamienną twarz.
Ale Will już kpiąco patrzył na oblicze swojego mistrza. Uniesiona prawa brew mówiła wszystko. Halt nie miał zamiaru potwierdzić domysłów Horace'a.
– Kapusty powiadasz? Hmm, czyli to jakby taki świąteczny targ? - spytał rycerz.
„Mam cię.", pomyślał Halt i uśmiechnął się mimowolnie.
– Zgadza się chłopcze. Widzisz, w Galii uwielbiają jeść kapustę za względu na jej zdrowotne właściwości. - zwiadowca rozpoczął swój krótki wykład. – Kapusta pomaga na trawienie, zwiększa odporność i dostarcza nam witamin. Do tego jest prosta w uprawie i stosunkowo tania. Nic więc dziwnego, że Galijczycy tak pokochali to warzywo.
CZYTASZ
Zwiadowcy [ONE SHOTY - ZAKOŃCZONE]
FanfictionZbiór krótkich, humorystycznych scenek dziejących się w uniwersum Zwiadowców, m.in. Halt kradnący ciastka, Will i jego nocna wyprawa po pijaku czy kradzież miodu z chatki zwiadowczej. Seria ma charakter humorystyczny i parodystyczny, czasami mogą wy...