6

19 3 0
                                    

Olivia:
Drugi dzień władzy nad Harper Moon. Czyż to nie jest niesamowite? - pomyślałam przechodząc przez duże złote drzwi wejściowe.
Na korytarzu już czekała na mnie Sasha. Szłyśmy prosto do sali. Przed drzwiami złapała mnie za ramie jak się okazało, Harper.
-Usuń to - powiedziała pewnym tonem
-Bo, co mi zrobisz?
-Co chcesz?
-Nic. Nie usunę tego. Nie staraj się nawet. Nie doczekasz się.
Wtedy Harper pociągnęła mnie za rękę do pustej sali. Wyciągnęła z torebki kilka banknotów.
-Weź i usuń zdjęcie.
Wzięłam pieniądze do ręki i rzuciłam nimi w Harper.
-Jeśli na prawdę chcesz żebym usunęła  zdjęcie, musisz się bardziej postarać.
-Czyli?
- Zejdź mi z drogi a zdjęcie zniknie.
-Czyli chcesz, żebym co zrobiła?

Harper:
-HARPER!-leżąc w łóżku usłyszałam krzyk wujka, który od kilku miesięcy nie stanął w tym domu.
-Richard spokojnie - usłyszałam głos kobiety.
Pewnie to kolejna dziwka, która mu się sprzedała.-pomyślałam.
- HARPER! ZŁAŹ TU NATYCHMIAST! - oho, stary był ewidentnie wkurwiony.
- Co jest? - zapytałam spokojnie już w salonie
-Czyś ty oszalała do reszty ty pizdo jebana?! Chcesz zepsuć wszystko na co zapracowałem ja i twoi rodzice. Robie kurwa wszystko, żeby dyskretnie robić niektóre rzeczy bo chronie tą pierdoloną rodzine a ty jak zawsze wszystko schrzanisz. Zadowolona z siebie jesteś? To zdjęcie jest wszędzie do jasnej cholery. Albo coś z tym zrobisz, żeby naprawić to wszystko albo będę zdolny nawet do pozorowania twojej śmierci i zdobywania fałszywego dowodu tylko po to żeby prasa miała coś lepszego do dyskutowania. Masz 3 dni. Jeśli czegoś nie zrobisz przed niedzielą to przykro mi ale ja się tym zajmę nie myśląc o twoich potrzebach i twoim zdaniu. - mówił to niemal na jednym oddechu po czym nie dając mi odpowiedzieć złapał swoją „kochankę" za rękę i wyszedł przez drzwi, które w ostatniej chwili otworzył mu kamerdyner.
-Co się stało? - zawołał Peter zbiegając po schodach-Wszystko w porządku?
-Będzie dobrze. Poradzę sobie. - powiedziałam pewnie - Przynajmniej... mam taką nadzieje.

Amber:
*rozmowa przez telefon*
-Jak było u lekarza? - spytała Harp
-Powiedział, że mam jakieś zaburzenia coś z hormonami itd.
-Ale co dalej? - dopytywała
-Mam brać tabletki i chodzić do psychologa. Podobno jak bede robić te dwie rzeczy regularnie to powinno być wszystko dobrze. Nie przejmuj sie.
-Uffff. Jak dobrze, że wszystko w porządku.
- To co, widzimy się jutro w szkole? W końcu piątek to może gdzies wyjdziemy? - powiedziała sarkastycznie - A tak wogole to co z tym zdjęciem? Gadałaś z Olivią?
- Wiesz przecież, że z nią sie nie da gadać. Tak samo jak z wujkiem, który dziś u mnie był i pierdolił o tym jak bardzo mam przejebane jeśli coś z tym nie zrobie.
- Ten wujek? Jebany Richard Moon ruszył w końcu swoje cztery litery. To zaszczyt.
- Ja mówię poważnie. On serio chce mi śmierć pozorować. Musze już iść. Peter chce żebym mu w czymś pomogła. Widzimy się jutro papa
-naura

Always with youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz