12

8 1 0
                                    

Harper:
Po pożegnaniu Petera dom był pusty. Mimo, że bardzo często i tak nie było jednego z nas w domu, to teraz czułam się inaczej. Miałam przyjaciół ale i tak nie miałam poczucia tej bezwarunkowej miłości i zrozumienia.

Wzięłam się za naukę. Wiedziałam, że w końcu wrócić do szkoły, bo nie będę siedzieć w domu do końca życia. Poza tym jutro mamy bardzo ważny egzamin, który muszę zdać z dobrym wynikiem aby mieć jakiekolwiek szanse na przejście klasy.
Wyjęłam książkę, w której jako jedynej znajdę jakiekolwiek informacje. Kiedy już miałam ją otworzyć stwierdziłam, że mam ochotę na coś niezdrowego. Wygramoliłam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Nie wychodziłam z pokoju od kiedy Peter pojechał. Od śmierci rodziców dom zawsze przepełniały pustki ale dziś było nadzwyczajnie cicho. Schodząc po marmurowych schodach wydawało mi się, że każdy mój krok roznosi się i odbija od każdej możliwej ściany. Nigdy nie przyjrzałam się wszystkiemu dokładniej. Przed odejściem rodziców byłam za młoda, a kiedy ich już nie było, bałam się spojrzeć gdziekolwiek. Wszędzie otaczały mnie złe i dobre, przytłaczające wspomnienia. Miałam wrażenie, że gdziekolwiek nie spojrzę, otaczała mnie pustka i rozpacz. Jasne, szare pomieszczenia nie były już takie duże, a światło z wielkich okien, wydawało się, że nie bije już tak mocno jak kiedyś.
Przypomniałam sobie po co tu przyszłam. Odrzuciłam myśli, ale poczucie że nie powinnam tu schodzić za bardzo mnie przytłaczało z każdej strony nie dając mi odpocząć. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam lodówkę, z której wyciągnęłam batonika i cztery danonki.

   Byłam już w połowie schodów kiedy usłyszałam
dzwonienie telefonu. Swój miałam w kieszeni. Nikogo innego nie powinno być w domu poza portierem, który i tak powinien stać i przebywać przed domem.
   Zbiegłam na dół i podeszłam do kanapy, z której wydawało mi się, że dochodził dźwięk. Przeszukałam wszystkie poduszki a pod ostatnią leżał dalej dzwoniący telefon. Nigdy go nie widziałam ale mimo wszystko ciekawość była silniejsza. Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha. Przez kilka sekund rozmowę przepełniała cisza. Kiedy już miałam się rozłączyć zabrzmiał niski, męski głos.
   -Parking, ulica Hiltons, dziś, 18:30.
Nie zdążyłam odpowiedzieć a rozmowa została zakończona.

Olivia:
  Nie widziałam Harper od kiedy byłyśmy wieczorem w szkole. Nie wiem jaka jest sytuacja między nami, co się dzieje, ani co mam myśleć. Rodzina mnie odrzuciła przez sytuacje na imprezie szkolnej. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Sama nie jestem pewna czego ja chce. Nie potrafię stwierdzić czy Harper była tylko ucieczką, buntem skierowanym przeciwko rodzinie. Z jednej strony cała ja jej pragnę każdą możliwą częścią siebie ale nie wiem czy myślę racjonalnie. Wmawiam sobie, że ją kocham ale nie wiem czy sama tego chce. Nie wytrzymam ani chwili dłużej z myślami miałam dość przejmowania się wszystkim.

Zadzwoniłam do mojego byłego. Sama nie wiem czemu z nim zerwałam. Nic nigdy do niego nie miałam ale był niesamowitym człowiekiem. Jim był najwyrozumialszą osobą, którą kiedykolwiek poznałam. Tolerował moje zachowanie i obojętność z mojej strony w wielu kwestiach. Z zamyślenia obudził mnie niski, ochrypły i zaspany głos. W końcu kto normalny dzwoni do ludzi o pierwszej w nocy.
Nasza rozmowa trwała na oko trzy godziny, więc po zakończeniu poszłam od razu spać abym miała jeszcze jakieś resztki życia w sobie.

Harper:
Równo 18 wyszłam z domu. Nie miałam pojęcia kogo mogę się tam spodziewać. Moje wszelkie podejrzenia wskazywały na Olivie. Byłam prawie przy docelowym miejscu kiedy dostałam wiadomość od „O. White" o treści „Nic między nami nie zaszło, to nic nie znaczy". Poczułam jak przeszywa mnie dreszcz i to nie z powodu treści wiadomości tylko przez to co zobaczyłam na parkingu po podniesieniu głowy z telefonu. To był wujek.
                          Mój wujek
                                    Richard
                                               Brat
                                                    Mojego
                                                               TATY.
                RICHARD MOON
                           RICHARD MOON
                     RICHARD MOON
       To on.
Wielkie lambo stało na parkingu a przed nim on.
Nie był szczęśliwy.
     Nigdy nie jest.
Ale teraz było inaczej.
             Gorzej.
                         KURWA GORZEJ
Wzięłam głęboki wdech i wyciągnęłam z torebki scyzoryk trzymając go dyskretnie w dłoni.
   Ledwo wyszłam z samochodu a wujek cały w łzach rzucił na ziemię kilka kartek papieru i pospiesznym krokiem wsiadł do swojego pojazdu i odjechał.

Always with youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz