11

13 2 0
                                    

*kontynuacja ostatniego dnia*

Olivia:
-Kocham Cię Harper. - wyszeptałam.
Harper się uśmiechnęła i spojrzała mi prosto w oczy. Pragnęłam wiedzieć co myśli i co czuje. Pragnęłam ją poczuć. Odkryć prawdziwą Harper. W momencie, w którym jesteśmy same i nic już nas nie rozdziela. Chce mieć dostęp do niej całej.
Po kilku minutach ciszy spróbowała coś powiedzieć ale od razu jej przerwałam.
-Nikt nie może się dowiedzieć. - na co w odpowiedzi skinęła głową
-Co z twoim chłopakiem?
-O niego się nie martw. Pozbędę się go już dziś.
Delikatnie musnęłam kciukiem jej usta. Pocałowałam ją na pożegnanie i wyszłam.

Harper:
Rano obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Tym razem dobijał się do mnie Peter. Po odebraniu nie musiałam czekać zbyt długo.
-DOSTAŁEM SIĘ! - krzyknął nagle
-Co ty pierdolisz?
-No mówię ci że się dostałem.
-Co dostałeś się do więzienia, do kibla, do pokoju, dziewczyny, czy co Ci się kurwa dzieje?
-Czy ty mnie wogóle słuchasz jak ja do ciebie coś w domu mówię?
-Szczerze? Nie. Nieszczerze? Tak, jasne kochany braciuszku. - powiedziałam spokojnie próbując uzyskać odpowiedź na wcześniej zadane przeze mnie pytanie - Pytam raz ostatni. Gdzie... się... dostałeś.
-Dostałem zaproszenie do jednego z najlepszych liceów na świecie. Jest w Budapeszcie i mają tam cały akademik, w którym mieszkanie do końca mojego nauczania będzie darmowe. - wyrecytował to jakby był jakimś pierdolonym prezydentem
No tak zapomniałam wspomnieć, że mój brat jest totalnym szczęściarzem. Nie wiem co on tam dokładnie robi ale wiem przecież, że się „błyskotliwie uczy". Mi tam wszystko jedno. Niech się uczy i tak mu się odechce za kilka lat.
-No i co? Jedziesz? - zapytałam
-I ty mnie jeszcze kurwa pytasz?! Jade do domu, zabieram walizkę i wypierdalam z kraju mordo.
-Zostawiasz mnie?! - wspomniałam sarkastycznie
-Uważaj bo jeszcze makijaż zmyjesz. Spokojnie poradzisz sobie. Jakiegoś ładnego chłopaka znajdziesz jeśli któryś cie będzie chciał i jak będziecie się jebać cały czas to na pewno będziesz miała co robić.
- Ha Ha. Bardzo śmieszne. Uważaj, bo się zesrasz jeszcze. Do zobaczenia w domu.
-Siema.

Kolejne pół godziny przesiedziałam u siebie w pokoju. Nie miałam siły iść do szkoły. Od rozmowy cały czas leżę na łóżku przeglądając moje wszystkie zdjęcia, które mam z bratem. Strasznie go kocham. Wkurwia mnie niewyobrażalnie ale oddałabym za niego życie. To ostatnia prawdziwa rodzina, która przy mnie dalej jest. Nie będę go zatrzymywać, bo wiem że sobie poradzi.

Nagle otworzyły się drzwi mojego pokoju i stanął w nich Peter.
-Czy ty... Czy ty płaczesz?
-Nie kurwa rzęsy podlewam, wiesz? To normalne. - zażartowałam
-Bardzo śmieszne.
Chłopak niemal na mnie wskoczył i się we mnie wtulił. Zapomniałam już jak wygląda Peter z uczuciami. Wiedziałam, że jest wrażliwy, poprostu od śmierci rodziców nigdy tego nie wykazywał tylko ukrywał emocje poczuciem humoru i byciem strasznie wkurwiającym.
-Kocham Cie. - szepnął
-Ja ciebie też. - odpowiedziałam cicho

Następne trzy godziny spędziliśmy na luźnym gadaniu, planowaniu i pakowaniu walizki Peterowi.
Bardziej on coś do mnie gadał a ja mu planowałam outffity. Od dziecka strasznie mi się podobał budapeszt. Kiedy Peter się jeszcze nie urodził, rodzice tan ze mną pojechali. To był mój najlepszy dzień w życiu. Byliśmy na diabelskim młynie. Codziennie po kilka godzin od rana spacerowaliśmy po mieście obserwując wszystko co nas otaczało. Budapeszt jest przepełniony pięknymi budynkami ale jedna kategoria budowli skradła moje serce. Mosty. Wszystkie przepiękne. Każdy inny. Każdy oryginalny i olśniewający na swój sposób. Spokoju, który czułam wpatrujàc się w wodę przepływającą pod spodem nie doznałam do dziś. Nie da się opisać tego uczucia. To coś co od samego środka sprawia, że chcesz żyć. Czujesz, że warto. Jesteś tylko ty i twój oddech, spokój, natura, mimo że cały świat krzyczy i świruje. W tamtym momencie wszystko znika.
  Podczas wyjazdu z rodzicami codziennie jadaliśmy w innej ekskluzywnej restauracji. Wszystkie byłe nieskazitelne i lśniące a jedzenie idealne. Mimo tych wszystkich bogactw jedzeniowych ja i tak uwielbiałam najbardziej langosze. To najzwyklejsze ciasta drożdżowe smażone na głębokim oleju z jakimiś dodatkami. Moje ulubione było z cynamonem i cukrem.

Wróciłam do pakowania ubrań. Jak to się działo, że ten kaszojad ma lepsze ubrania odemnie. Wrzuciłam mu praktycznie wszystkie ubrania, które miałam w szafie.
Po chwili wstałam aby pójść po coś do swojego pokoju i poinformowałam go o tym żeby się nie stęsknił bo zaraz wrócę.
  Kilka sekund późnjej wróciłam z małym słoikiem, na którym była przyklejona pusta biała kartka a do środka włożyłam 50euro. Czarnym markerem napisałam na karteczce na prezerwatywy. Wrzuciłam słoik do walizki i rzekłam:
-Przyda ci się.
Peter uśmiechnął się sarkastycznie i ponownie się we mnie wtulił.

Peter:
  Ostatni pełny dzień przed wyjazdem w tym domu, mieście i wsumie kraju też. Chociaż opuszczenia domu mi nie żal zbytnio to i tak boje się zostawiać Harper samą.

  Ale nie chce się dołować. Ten dzień w 100% spędzam z Harp. Stwierdziliśmy, że chcemy przeżyć nasz najbardziej szalony dzień w życiu. Mógłbym narzekać na bycie obudzonym garnkiem wody i śpiewem siostry ale niech jej już będzie. Raz w życiu.

Na śniadanie przeszliśmy się pieszo do naszej ulubionej restauracji z niezdrowym żarciem. ZAWSZE oboje jedliśmy tu te duże porcje gigantycznych naleśników z lodami i tysiącami innych dodatków w środku i litrowe milkshake'i o różnych smakach. Tym razem nie mogło być inaczej.
Ja wziąłem milkshake karmelowo-truskawkowy i naleśniki z waniliowymi lodami, czekoladą i bananami. Zamówienie Harp na przestrzeni tych lat też się wogóle nie zmieniło. Waniliowo-malinowy milkshake i naleśniki z kawowymi lodami, piankami, malinami i oczywiście polewą karmelową.

W tym miejscu byliśmy z 1,5h, bo gdybyśmy się ruszyli to całe jedzenie wylądowało by na ziemi.

Na szczęście po tym czasie byliśmy w stanie wstać w końcu z krzeseł. Opuściliśmy lokal i poszliśmy dalej spełniać nasze dziecięce marzenia.

Stwierdziliśmy, że kolejną atrakcją musi być park rozrywki. Udaliśmy się uberem do najbliższego  chyba jedynego takiego parku, który mamy w naszej okolicy. Nasz pobyt tam trwał zaledwie 4 godziny. Podczas niego udało nam się przejechać na siedmiu kolejkach zwykłych i pięciu wodnych, zjeść watę cukrową i zwymiotować trzy razy. Mimo wszystko było zajebiście. Chyba nigdy nie bawiłam się tak dobrze z moją siostrą.

Harper:
Wieczorem tego dnia nie mogłam zasnąć. Myślałam tylko o tym, że był to pewnie nasz ostatni tak spędzony dzień razem. Cały wieczór, a trwał on do 3 w nocy, myślałam o wyjeździe Petera. Stwierdziłam, że tak tego nie zostawię. Wyjeżdża jutro rano czyli mam jeszcze czas, który muszę wykorzystać. Zebrałam się z swojego łóżka i wolnym krokiem wybrałam się do pokoju Petera. Spał. Nie zdziwiłam się. Podeszłam do niego i położyłam się obok. Przykryłam się kocem i mocno objęłam brata.
-Dobranoc, kocham cię. - szepnęłam
-Też cie kocham - usłyszałam cichy głos Petera

Always with youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz