- Co? Pewnie jesteś z siebie zadowolony, Kazuś? - mruknął Tomo, szykując sobie kanapkę, mającą posłużyć za kolację.
Nastolatek siedział na jak zawsze zajmowanym przez siebie fotelu w mieszkaniu mężczyzny. Przyglądał się broni otrzymanej od Beidou z niemałym zainteresowaniem, jednocześnie czując na plecach dreszcze ekscytacji i niepokoju.
- Czy posiadanie przez cywili broni w Inazumie nie jest przypadkiem zabronione prawnie? - zapytał.
- Jest - odpowiedział po prostu blondyn.
Chłopak popatrzył w jego stronę z lekkim strachem. Był właśnie w posiadaniu broni, w pewien sposób łamiąc tym samym prawo. To było trochę straszne, ale jednocześnie...
- Niesamowite - mruknął do siebie.
- Niesamowite? - powtórzył mężczyzna, przysiadając się na boczne oparcie fotela zajmowanego przez nastolatka. - Widzę, że spodobało ci się łamanie prawa. Jako odpowiedzialny dorosły powinienem powiedzieć, że to zła droga i nie powinieneś więcej mieszać się w takie rzeczy. Z drugiej strony chyba jednak totalnie mi to wisi - przyznał.
- Tak, z pewnością nie zaliczasz się do odpowiedzialnych dorosłych.
Pomimo tego, że tym stwierdzeniem chłopak przyznał mu rację, Tomo zerknął na niego krzywo.
- Poza tym - kontynuował mężczyzna, puszczając mimo uszu zaczepkę młodszego. - Beidou cię polubiła. Byłem pewien, że jeszcze chwila i by cię adoptowała. Twoja dobra relacja z nią może mi się przydać. Nie zepsuj tego.
- Mam być twoim narzędziem do załatwiania spraw między tobą a panią Beidou? - zdziwił się Kazuha, odchylając głowę w górę i na niego zerkając.
- Właśnie tak. Dobre kontakty to podstawa. A Beidou jest niezwykle wpływową osobą. Zwłaszcza przez jej relację z Ningguang.
- Nie byłoby to chyba czyste zagranie, gdybym wykorzystywał sympatię pani Beidou dla własnych celów, albo twoich - zauważył nastolatek.
- Na pewno czystsze, niż szantaż niewygodnymi informacjami - uśmiechnął się chytrze Tomo.
- Robiłeś już coś takiego?
- Na szczęście nie musiałem. Asa w rękawie trzymam na czarną godzinę.
Kazuha przełknął ciężko ślinę, mężczyzna potrafił być na prawdę bezwzględny. Albo tylko tak mówił.
- One chyba nie są z Inazumy - zmienił temat.
- Mhm, przyjechały z Liyue. Beidou handluje bronią, oczywiście nie jest to legalne zajęcie. Zwłaszcza w Inazumie. Pewnie przyjechały do Inazumy w celach biznesowych.
- Skoro sprzedała ci broń, a nawet zaprosiła do siebie, to chyba można powiedzieć, że ty też masz niezłe kontakty...
Słysząc to, mężczyzna parsknął śmiechem.
- Idąc tym tokiem myślenia, miałbym świetne kontakty z wieloma ważnymi osobistościami w Inazumie. Pomyślmy. Klan Kamisato, gang z Hanamizaki, no i ostatnio pracuję trochę u Raiden Shogun - wyliczał. - W takim układzie powinienem być chyba ustawiony do końca życia, nie sądzisz?
Kazuha pokiwał powoli głową w zamyśleniu. Nagle przypomniał sobie o czymś.
- A przypadkiem nie mówiłeś, że z tym gangiem to za bardzo dobrych kontaktów ostatnio nie masz? - zauważył.
- Racja. To członkowie tego gangu gonili mnie tej nocy, kiedy się spotkaliśmy.
- Twoje kontakty z klanem Kamisato wyglądają podobnie?
CZYTASZ
PARTNERS IN CRIME
Fanfiction'Każdy ma prawo do swoich nadziei i marzeń. I nikt nie ma prawa ich odebrać, nawet bóg.' Ale czy kierujący się tym Kazuha podejmuje słuszne decyzje? Zwłaszcza, że może wplątać się przez to w coś, od czego nie sposób będzie się uwolnić.