Zacznijmy od nowa.

181 22 47
                                    

- Dlaczego pani Yae Miko tak po prostu nam pomogła? - zapytał Kazuha, wychodząc z szynku. - Tak zupełnie bezwarunkowo. Pojawiła się i załatwiła wszystko.

Jeszcze przed wyjściem na zewnątrz chłopak zadzwonił do Beidou z prośbą o przyjechanie po nich. Czuł, że mogło to być samolubne z jego strony prosząc ją o coś takiego o trzeciej w nocy, ale wiedział że ani on ani Tomo nie będą mieć na tyle siły, by wrócić do Hanamizaki pieszo. Żaden z nich też nie miał pieniędzy na wykupienie noclegu w wypadku, gdyby trafili na jakieś miasto po drodze.

- Ona mogła to zrobić nawet bez większego powodu, tylko po to żeby załatwić sobie widowisko zarówno teraz, jak i w przypadku gdybym jednak nie dotrzymał słowa - wyjaśnił idący przed nim mężczyzna. - Może też być tak, że ma jakieś własne plany o których nikt nie wie. W jej przypadku trzeba rozpatrywać wszystkie możliwości.

- Mam nadzieję, że te jej plany nie są dla ciebie niebezpieczne. A najlepiej, gdyby w ogóle cię nie dotyczyły.

- A odnośnie sprawy okupu...

- W ostateczności zamierzam poprosić rodziców o pożyczenie mi odpowiedniej sumy.

Tomo szedł nadal w stronę opuszczonej drogi, nastolatek jednak zatrzymał się, patrząc na jego powoli oddalającą się sylwetkę. Mężczyzna mruczał coś z zimna pod nosem, co jakiś czas trąc ramiona dłońmi w próbie uzyskania chociaż odrobiny ciepła. I wobec takich okoliczności z pewnością nie spodziewał się dostać śnieżką w tył głowy.

- Co robisz, Kazuha!? - krzyknął, gdy śnieg spadł mu za kołnierz a on poczuł lodowate zimno na karku.

Kiedy odwrócił się w stronę chłopaka, kolejna śnieżka już leciała w jego stronę. Tym razem jednak zdołał jej uniknąć.

- Ej! Przestań natychmiast! - jęknął bezradnie.

Kazuha zaczął biec w jego stronę, w rękach trzymając jeszcze więcej śniegu. Myślał pewnie, że blondyn zacznie uciekać, ten jednak stał w miejscu. Chłopak nie wiedział, czy jest to spowodowane chwilowym zamroczeniem czy może jednak zamierza coś zrobić, więc trochę się zawahał. Wtedy mężczyzna przerzucił go sobie przez ramię, jednocześnie wytrzepując trzymany przez nastolatka śnieg.

- Nie widzisz, że jestem cały zmarznięty? - mruknął, uśmiechając się półgębkiem.

- Pomyślałem, że skoro mamy trochę czasu, to możemy urządzić sobie bitwę na śnieżki, tak jak mi to obiecywałeś już wcześniej.

- Słuchaj no, Kazuś. Kocham cię ponad życie, ale nalegam o choć trochę wyczucia! Jest trzecia w nocy, marzniemy stojąc na jakimś zadupiu, a ty dostajesz małpiego rozumu!

Chłopak zaśmiał się, podpierając ręce na plecach starszego, i delikatnie się podnosząc.

- Patrz, pani Beidou już jedzie.

Tomo zaniósł Kazuhę w stronę auta kobiety, sadzając go na tylnym fotelu i samemu siadając obok niego.

- Widzę, że fajnie się bawiliście - parsknęła czarnowłosa, ruszając.

- Oczywiście, że tak. Najbardziej podobało mi się bycie zmarzniętym i przemoczonym do suchej nitki - odparł sarkastycznie Tomo.

Dalsza część drogi minęła na przekomarzaniu się tej dwójki. Cały czas też Kazuha trzymał rękę mężczyzny w swoich dłoniach, delikatnie ją ogrzewając. Wyraźnie czuł chłód bijący od skóry starszego. Powoli też przysypiał, opuszczając głowę na jego ramię.

***

Tomo obudził go, gdy byli na miejscu. Po prawdzie, mężczyzna zamierzał zanieść chłopaka do mieszkania, jednak białowłosy ocknął się podczas wyciągania go z samochodu.

PARTNERS IN CRIME Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz