Harry, Ron, Hermiona i Alan siedzieli wokół stołu w pokoju wspólnym. Harry próbował dodać kolejne cztery stopy do swojego eseju z Zaklęć, Alan zatopił nos w książce, a rudzielec wraz ze swoją dziewczyną na zmianę patrzyli w trzymane papiery i na siebie. W końcu Ron przerwał ciszę:
- Zmęczyła mnie ta praca domowa — powiedział.
- Mnie też — odparł Harry. Rzadko miał szansę robić coś ciekawego z kumplem, gdyż był on ciągle zajęty z Hermioną.
- Chcesz zagrać w szachy albo coś? — zapytał Potter.
- Nie — rzekł Weasley, kręcąc głową i dając przyjaciółce znaczące spojrzenie. — Myślę, że potrzebuję świeżego powietrza.
- Pójdę z tobą — stwierdziła Granger, podnosząc książki. — I tak prawie skończyłam ten esej. Dokończę go później.
- Do zobaczenia, Harry — powiedział Ron, gdy razem z Hermioną przygotowywali się do wyjścia.
Harry patrzył posępnie na wychodzącą dwójkę. Na początku cieszył się z ich powodu, ale teraz to zaczynało być śmieszne. W ogóle nie widuje już żadnego ze swoich przyjaciół. Oczywiście, był jeszcze Alan, ale on nie należał do rozmownych. Zazwyczaj po prostu przesiadywał niedaleko i czytał lub obserwował ludzi.************
Severus oglądał scenę, która się przed nim rozgrywała. Weasley i Granger nieco go irytowali. Nie widzą, iż ranią Pottera? Nie żeby o to dbał, oczywiście, ale oni powinni. Czy rudzielec nie mógł zagrać w coś z Potterem, zanim poszedł obściskiwać swoją dziewczynę?
Snape zobaczył, jak przygnębiony Harry ponownie wraca do swojego eseju. Może to był dobry moment na odwrócenie uwagi Pottera od głupoty jego przyjaciół?
- Nie rozumiem, dlaczego tak cię obchodzi to, że sobie poszli — powiedział, przewracając od niechcenia strony książki, którą przeczytał już dziesięć razy. — To znaczy, nie wydaje mi się, aby ich nieobecność była wielka stratą.************
Harry spojrzał na niego zaskoczony. Jego zmieszanie nagle zmieniło się w złość. Prawda, może jego najlepsi przyjaciele olali go, znowu, ale wciąż byli jego przyjaciółmi. Za kogo Alan się uważa, żeby ich obrażać?
- Co to, do cholery, miało znaczyć? — ostro spytał Harry.************
Cóż, zły Potter jest lepszy niż ponury Potter, pomyślał Severus. To już jest jakiś postęp.
- Dokładnie to. Nieobecność niektórych ludzi pozostawia po sobie uczucie smutku i nudy, a odejście twoich przyjaciół nie wywołuje ani jednego z tych wrażeń. Żadne z nich nie wnosi do naszego życia nic sensownego ani, na tyle (na ile mogę zauważyć, znając ich od miesiąca) nic zabawnego do jakiejkolwiek konwersacji. Mógłbym mieć na pęczki takich przyjaciół jak oni.
- Nic o nich nie wiesz! — krzyknął w obronie Harry. — Oni są bardzo zabawni! Do cholery, są dużo zabawniejsi od ciebie! Ty jedynie siedzisz i czytasz książki. A co ty robisz by dostarczyć „czegoś sensownego” do życia ludzi, hmm? Nic dziwnego, że nie masz przyjaciół.
Po tych słowach Harry jak burza pobiegł na górę do swojego dormitorium.
Cóż, to nie było to, do czego zmierzałem, pomyślał Severus. Chciał jedynie, by Potter nie był tak osowiały z powodu nowego związku przyjaciół. Przypuszczalnie mu się to udało. Teraz, zamiast czuć żal do tej dwójki, chłopak go znienawidzi.
Świetnie. A miał się z nim zaprzyjaźnić. Mistrz Eliksirów westchnął. Zdawał sobie sprawę, że powinien przeprosić smarkacza. Wrócił myślami do tego, co powiedział Potter. Nic dziwnego, że nie masz przyjaciół…
Nie, Severus nigdy nie zastanawiał się, dlaczego nie miał żadnych przyjaciół. Wiedział to cholernie dobrze. Przez to, iż ludzie są głupi. To i fakt, że kiedy tylko dostał się do Hogwartu, Potter Senior i Black postarali się, by nikt z nim nie rozmawiał.
Otrząsając się z myśli o swoich pierwszych siedmiu latach w Hogwarcie, Severus próbował znaleźć w sobie resztki woli, aby pójść na górę i przeprosić chłopaka. Nadal uważał, że nie zrobił nic złego, ale pomyślał, iż powinien ponownie wkupić się w jego łaski. Zastanawiał się, co musi zrobić, by tego dokonać. Bez wątpliwości, coś bardzo żenującego. Ta myśl opóźniła jego pójście na górę o przynajmniej kolejne dziesięć minut.************
Na górze Harry myślał o tym, co powiedział Alan. Jego początkowa złość ulotniła się, pozostawiając po sobie uczucie zimna i pustki. Kolega miał rację. Oczywiście, przez ostatnie sześć lat Ron i Hermiona byli wspaniałymi przyjaciółmi, ale teraz przestali nimi być. Właściwie, Harry spędzał więcej czasu z Alanem niż z rudzielcem oraz jego dziewczyną. I, poniekąd, przez większość czasu Alan był zabawny.
Potter westchnął. Przypuszczał, że nie powinien się tak na niego wściekać. Chłopak jedynie chciał, by poczuł się lepiej po odrzuceniu przez najlepszych przyjaciół. Cóż, w każdym razie Harry zakładał, że właśnie to robił.
Wrócił myślami do rozmowy z Alanem. Nic dziwnego, że nie masz przyjaciół… Jak mógł powiedzieć coś takiego? Wiedział, jak to jest: dorastać samotnie i bez żadnych kompanów. Jak mógł to oznajmić komuś innemu? Szczególnie komuś, kto chciał tylko pomóc, kto bez wątpienia był jedynym przyjacielem, jakiego będzie miał przez następne kilka miesięcy lub dopóki Ron i Hermiona będą w sobie zakochani?
Potter znów westchnął. Zastanawiał się, co musi zrobić, by Alan mu odpuścił. Czy chłopak mu wybaczy? Harry był dość niemiły. Z drugiej strony, Alan obraził jego przyjaciół, więc miał prawo być nieco wkurzony, prawda?
Postanawiając, że i tak wcześniej czy później musi coś powiedzieć, Harry skierował się w stronę drzwi. Sięgał po klamkę w chwili, gdy drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Alan. Obaj stanęli, nie mówiąc ani słowa.
- Musze ci coś powiedzieć — powiedział Alan.
- Pozwól, ja pierwszy— odparł Harry.
Oczywiście, że musi być pierwszy, nachmurzył się Severus. Jest Chłopcem-Który-Przeżył, więc niech zacznie. Przeklnie mnie, wtedy ja go przeproszę i wyjdzie na idiotę.
- W porządku — zgodził się.
- Dobrze — powiedział Harry biorąc głęboki oddech. — Przepraszam.
- Co? — nie tego się spodziewał.
- Przepraszam za to, co powiedziałem. Miałeś rację. Oni ostatnio nie są dobrymi przyjaciółmi. Nie musiałem tego mówić. Tak właściwie, przez większość czasu jesteś zabawny. I zdaję sobie sprawę, jak to jest nie mieć zbyt wielu przyjaciół, więc powinienem wiedzieć lepiej i nie mówić takich rzeczy. Zrozumiem jeśli mi nie wybaczysz, ale i tak musiałem to powiedzieć.
Severus był w szoku. Potter go przepraszał? Co, do cholery, jest nie tak z tym chłopakiem? Snape krótko przeliczył, ile razy zadawał sobie to pytanie w ciągu ostatniego półtora miesiąca i ponownie zwrócił swoją uwagę na Pottera. Jego przeprosiny wydawały się szczere.
- Sadzę, iż również powinienem przeprosić — powiedział, nadal lekko podejrzliwy w stosunku do zachowania chłopaka. — Są twoimi przyjaciółmi. Nie powinienem ich obrażać… Nawet, jeśli to, co powiedziałem było prawdą.
Harry zaśmiał się pod koniec przeprosin Alana.
- Nie musiałeś przepraszać. Wyraziłeś swoja opinię. Poza tym, wiem, że na swój sposób próbowałeś sprawić, bym poczuł się lepiej. Więc dziękuję.
Potter dziękuje mi za obrażanie swoich przyjaciół, pomyślał Severus. Wielki Merlinie, świat się kończy.
- Cieszę się, że to zauważyłeś — powiedział Rickman.
Stali przez chwilę w niezręcznej ciszy, aż…
- Chciałbyś zagrać ze mną w szachy? — niezobowiązująco zapytał Harry.
Severus zobaczył niezdecydowanie Pottera i, z powodów, których nie mógł zrozumieć, poczuł falę sympatii do chłopaka.
- W porządku — odparł Snape próbując sobie wmówić, iż nie obchodzi go to, że Potter nie wyglądał na tak szczęśliwego od tygodni. — Ale nie oczekuj, że dam ci fory.
Harry uśmiechnął się szeroko.
- Nawet o tym nie śniłem.