Ron i Hermiona coraz więcej czasu spędzali tylko we dwoje, zostawiając Harryego jedynie w towarzystwie Alana. Nie, żeby się tym przejmował, nigdy więcej. Po pierwszej walce, którą stoczyli, nauczył się bardziej cieszyć z czasu spędzonego z nowym kolegą, niż z przyjaciółmi. Rickman był bystry, co do tego Potter nie miał wątpliwości. W dodatku miał niesamowite poczucie humoru, nawet jeżeli nie był to rodzaj, który preferowała większość Gryfonów. Dowcip Alana był dużo bardziej subtelniejszy, za co Harry cenił go jeszcze bardziej.
Chłopak przypominał brunetowi Severusa Snapea. Oczywiście nigdy by mu o tym nie powiedział. Nowy w prawdzie nie znał mężczyzny, ale Harry nie miał wątpliwości, iż nie byłby zachwycony porównaniem do profesora, którym praktycznie pogardzała cała szkoła. Z drugiej strony, Francuz nie był osobą liczącą się ze zdaniem innych. I to było kolejną cechą przypominającą mu o Mistrzu Eliksirów.
Harry westchnął. Naprawdę, powinien przestać myśleć o Alanie jak o Severusie. Zdawał sobie sprawę, że jest zainteresowany kolegą, jednak porównywanie go do mężczyzny, którego kochał nie wróżyło niczego dobrego. Potter pomyślał o obietnicy złożonej ostatniego lata: zapomni o Snapie i znajdzie kogoś, kto go pokocha.
Ale czy Alan był tą osobą? Tak, wszystko, co uwielbiał w profesorze znajdował u szatyna, ale czy to znaczyło cokolwiek? Czy on w ogóle był gejem? Harry jakoś w to wątpił. Bycie homo nie było czymś godnym świętowania i miał przeczucie, że jego kolega nie był tak anormalny jak on sam.
Ponownie westchnął, po czym spojrzał przez okno. Był listopad i większość liści opadła już z drzew. Znał Rickmana od trzech miesięcy. To nie jest wystarczającą ilością czasu, by się w kimś zakochać, prawda? Ale czuł, jakby go znał dużo dłużej. Czy to się liczy?
Zdezorientowany pokręcił głową i odszedł od okna.
************
Severus Snape był zagubiony, a to było coś, czego zdecydowanie nie lubił. Jeszcze bardziej denerwujący był fakt, iż powodem tego stanu był Harry. Potter! Cholera, chłopak nazywa się Potter! Westchnął. Nie mógł nic poradzić. Zaczynał coś czuć do Chłopca-Który-Przeżył.
Nie miał pojęcia, kiedy to się zaczęło i dlaczego. Miał przeczucie, że zapoczątkowała to ta noc, gdy przyglądał się, jak Harry uczy Creeveya przywołać książkę. Widok twarzy bruneta, gdy chłopcu wreszcie udało się wezwać tom, było czymś, czego Severus nigdy nie zapomni. Harry był dumny z młodszego kolegi. Nie przypisał sobie zasługi za jego nową umiejętność, lecz stwierdził, iż wszystkim, czego potrzebował Creevey było tylko trochę zachęty.
James Potter zaakceptowałby całą odpowiedzialność za osiągnięcie chłopca, jeżeli byłby na miejscu swojego syna. Cóż, zrobiłby to, gdyby był osobą lubiącą pomagać innym. Ale James Potter nigdy nie traciłby czasu na pomaganie młodszym studentom w nauce. Wyśmiał by ich, ponieważ nie byliby równie zdolni i poszedłby swoją drogą.
Harry był nietypowy. Jeśli wiedział, jak wykonać coś, czego ktoś inny nie potrafił, zostawiał wszystko, by pomóc mniej zdolnemu studentowi. Zawsze starał się, by ta osoba nigdy nie czuła się źle z powodu tego, iż z czymś nie daje sobie rady. Był opanowany i miły: urodzony nauczyciel. Sev nigdy nie miał tyle cierpliwości.
Ale to nie wszystko. Harry posiadał także niewiarygodne poczucie humoru. Doceniał jego żarty, jak jeszcze nikt do tej pory. Profesor niechętnie się do tego przyznawał, lecz uwielbiał sposób, w jaki zielone oczy błyszczały, gdy mówił coś, co wydawało mu się zabawne. Kochał czas, który Gryfon z nim spędzał, podczas gdy mógł się gdzieś włóczyć z innymi przyjaciółmi.
Severus bał się trochę. Nigdy się o nikogo nie troszczył i wiedział, że zakochanie się w Harrym nie skończy się dobrze. Na początek zdawał sobie sprawę, iż cokolwiek się stanie, Potter nigdy nie odwzajemni jego uczuć. Znienawidzi go, gdy się dowie, że Alan Rickman jest naprawdę Severusem Snapem. Nawet jeśli chłopak wydaje się szanować jego — Severusa — to nie znaczy, że będzie chciał się zaprzyjaźnić z sarkastycznym Mistrzem Eliksirów.
A już z całą pewnością nie będzie miał ochoty być kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Chłopak prawdopodobnie nawet nie jest gejem. W końcu ledwo spojrzał na kilka książek. To niekoniecznie klasyfikuje go jako homoseksualistę. A nawet jeśli nim jest, to i tak nie będzie chciał mieć z nim nic wspólnego.
Na nieszczęście dla Severusa, nie tylko on zauważył jego rosnące zainteresowanie cudownym chłopcem. Co miesiąc kierował swe kroki do gabinetu dyrektora, by powiadomić go o swoich postępach w sprawie Harryego. Podczas każdej wizyty kłamał, że wciąż nie wie, co trapi chłopaka i za każdym razem Albus upierał się, iż dowie się wcześniej czy później.
Przez ostatnie tygodnie Snape był świadomy błyszczących oczu Dumbledorea, które podążały za nim wszędzie. Czuł się chory przez to spojrzenie.
- Severusie! Miło cię widzieć, chłopcze — powitał go dyrektor, gdy usiadł na jednym z foteli w czasie ich comiesięcznego spotkania. — Dropsa?
- Albusie, to, że obniżyłeś mój wiek nie oznacza, iż jestem bardziej skłonny polubić te twoje okropne słodycze.
- Oczywiście, że nie — zgodził się starzec, wkładając sobie cukierka do ust. — Po prostu chciałem być miły.
- Naturalnie — skinął głową Ślizgon. — A zanim zapytasz: nie, nie wiem co trapi H… Pottera. — Severus przeklął się w myślach za to przejęzyczenie.
Usta dyrektora drgnęły, gdy usłyszał “potknięcie” młodszego mężczyzny. A więc sprawy toczyły się pomyślnie. Teraz jedyne, czego Severus potrzebował, było szturchniecie w odpowiednim kierunku.
- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, iż w regulaminie nie ma zapisu uznającego związek nauczyciel — uczeń za nielegalny?
W porządku, więc może potrzebował czegoś więcej niż szturchnięcie. Może pchnięcia.
Severus opuścił herbatę, której właśnie miał się napić i obdarzył przełożonego oceniającym spojrzeniem. Miał rację. Dumbledore wiedział o jego uczuciu do chłopaka. Cholera.
- Proszę, nie mów mi, że znów zaczynasz mówić te rzeczy z serii „Losowo Wybrany Fakt Dnia” — jęknął, nie chcąc przyznać się do porażki. — Masz moje słowo, że jeżeli kiedykolwiek będę bardzo potrzebował całkowicie bezużytecznej informacji, będziesz pierwszą osobą, z którą się skontaktuję.
Tym razem dyrektor roześmiał się.
- Miło mi to słyszeć, jednak nie do tego zmierzałem.
- Nie? — zapytał Snape, zdeterminowany, by zatrzymać swoje uczucia dla siebie.
- Nie. Zauważyłem spojrzenia, które kierowałeś w kierunku Harryego…
- Albusie — przerwał mu Mistrz Eliksirów, po części zły, a po części pełen obaw.
- … I dlatego chciałem się tylko upewnić, iż wiesz, że nie ma nic złego w związku między uczniem i nauczycielem — kontynuował starzec, gdy jego gość nic więcej nie powiedział.
- Albusie — spróbował jeszcze raz Snape, tym razem w jego głosie brzmiało ostrzeżenie.
- Szczególnie, gdy żaden z nich nie jest nauczycielem — dodał Dumbledore w zamyśleniu, odpakowując dwa dropsy i wciąż ignorując Severusa.
- Albusie!
W końcu przełożony skierował całą swoją uwagę na mężczyznę przed sobą. Zobaczył w brązowych oczach złość i wiedział, iż była tylko przykrywką dla wielu innych emocji. Stwierdzając, że wystarczy już tych tortur jak na jeden dzień, pochylił głowę.
- Robi się późno. Powinieneś wracać.
Severus skinął głową i wstał.
- Dobranoc, Albusie.
- Dobranoc, Severusie - poczekał, aż Snape praktycznie stał w progu, gdy dodał: - Tylko się pospiesz. Myślę, iż Harry będzie chciał wiedzieć, gdzie byłeś.
Albus uchylił się przed filiżanką wycelowaną w jego głowę.