W pokoju było cicho. Dwadzieścioro albo trzydzieścioro dzieci leżało w łóżkach, śpiąc. Wszystko trwało w bezruchu.
Nie wszystko.
Bez żadnego ostrzeżenia głośny wybuch wstrząsnął budynkiem. Zakapturzone postaci w płaszczach pojawiały się znikąd i dla zabawy niszczyły różne przedmioty. Weszły po schodach, kierując się do pokoju, w którym znajdowały się rozbudzone pociechy. Śmierciożercy byli coraz bliżej i bliżej. Drzwi otworzyły się, a w powietrzu rozległ się przeraźliwy krzyk…
Harry Potter obudził się. Serce biło mu niezwykle szybko, blizna paliła, a twarz lśniła od potu. Próbując złapać oddech, myślał tylko o jednym: Voldemort zaatakował sierociniec!
Brunet zszedł z łóżka i podbiegł do Alana. Chciał go prosić, by z nim poszedł, jednakże chłopca nie było. Zdziwiony Gryfon pokręcił głową. Nie miał czasu zastanawiać się, gdzie się podział Rickman. Musiał znaleźć dyrektora.
**********
Severus Snape naprawdę nienawidził Dumbledorea. Tak, mężczyzna uratował mu życie kilka razy i wierzył mu, gdy nikt inny nie chciał tego zrobić. I co z tego? Teraz, Sev wolałby raczej walczyć sam na sam z Voldemortem bez różdżki, niż siedzieć tutaj i z przymusu wpatrywać się w te cholerne iskierki w niebieskich oczach.
Przypuszczalnie, powinien być zadowolony z przychylności staruszka, jednak nie mógł pozbyć się myśli, iż właśnie o to mu chodziło: zbliżyć do siebie profesora i Harryego.
- Herbaty, Severusie? — zapytał Albus przyjaźnie.
Obnażając swe zęby, Snape prychnął:
- Tak.Dyrektor z delikatnym uśmiechem na twarzy nalał młodszemu mężczyźnie trochę napoju i powrócił do cichego sączenia swojego.
- Więc, Severusie, co robiłeś przez ostatni miesiąc?
- To samo, co zawsze — odparł zirytowany Ślizgon. Mógłby już spać o tej porze.
- A jak miewa się Harry? — zapytał staruszek tym samym denerwująco miłym głosem.
- Myślę, że dobrze.
- Severusie, doprawdy, jesteś w stanie wymyślić coś więcej ponad to. Dałem ci to zadanie, ponieważ nasz drogi chłopiec był pogrążony w depresji. Naprawdę, chyba możesz mi powiedzieć coś więcej niż „dobrze”. Wydaje mi się, iż wasz związek pomógł mu szybciej ci zaufać.**********
Harry biegł korytarzem w kierunku gabinetu dyrektora. Wykrzyczał hasło i popędził po schodach. Już miał zapukać, gdy usłyszał słowa:
- Więc, Severusie, co robiłeś przez ostatni miesiąc?Severus? - pomyślał Harry. - Wrócił? Nasłuchiwał odpowiedzi, chcąc po tylu miesiącach usłyszeć Mistrza Eliksirów.
Ale nie usłyszał jego głosu, lecz Alana. Wtedy dyrektor zapytał jak on, Harry, się miewa i znów odezwał się szatyn.
O co chodzi? Oczywiście, nie wsłuchiwał się w głos Snapea od jakiegoś czasu, lecz wiedział, że na pewno nie brzmiał on jak głos Alana. Chłopak podszedł bliżej, by usłyszeć coś więcej. Sierociniec zupełnie wyleciał mu z głowy.
- Dałem ci to zadanie, ponieważ Harry był pogrążony w depresji…
Potter stanął zszokowany. Na pewno coś źle zrozumiał. Alan nie może być Severusem… Nie może! Severus Snape nigdy nie chciałby z nim być!
Wtedy dotarły do niego dalsze słowa Dumbledorea:
- Wydaje mi się, iż wasz związek pomógł mu szybciej ci zaufać.A więc o to chodziło. Severus nigdy nie odszedł — był Alanem. A Alan nie był zainteresowany Harrym. Chodził z nim, ponieważ dyrektor mu kazał.