Rozdział 10

692 69 12
                                    

Minęły dwa dni odkąd Clay porwał George'a do swojego mieszkania. Brunet został prawie odcięty od świata. Przeważnie siedział sam oglądając w kółko ten sam program telewizyjny. Młodszy był dla niego wyrozumiały. Dawał mu trzy posiłki dziennie i siedział z nim podczas gdy ten jadł, aby upewnić się, że mężczyzna nie zrobi nic co nie byłoby jemu na rękę. Brązowooki układał sobie pytania w głowie i chciał je w końcu zadać blondynowi lecz za każdym razem jak ten wchodził do pomieszczenia wszystko mu ulatywało. Może bał się o cokolwiek pytać, nie wiedział. Brakowało mu jednak Nicka. Tak bardzo chciał z nim ponownie porozmawiać, nawet o jakichś pierdołach ale wiedział, że nie może. Szczerze nie wiedział kiedy będzie mógł i czy w ogóle kiedyś go ponownie zobaczy. Miał mieszane odczucia co do Claya. Sam nie wiedział co o nim myślał. Dlatego potrzebował odpowiedzi. Jednak kiedy blondyn ponownie tego dnia wszedł do pokoju, pytania znów się ulotniły, tak jakby ich wcale wcześniej nie było. Talerz jedzenia pojawił się przed nim, a blondyn usiadł na krześle przy biurku i wyciągnął swój telefon.
- No dalej. Wiem, że chcesz odpowiedzi. - powiedział nagle po chwili ciszy, Clay. George uniósł na niego swoje spojrzenie.
- Co? - zapytał tak, jakby nie usłyszał co przed chwilą powiedział młodszy.
- Nie krępuj się. I tak nie wiem czy cię stąd wypuszczę żywego, więc śmiało. Pytaj o co chcesz. - mówił śmiało blondyn opierając łokcie na swoich kolanach. I wtedy w George'a uderzyła świadomość tego, że mógłby uzyskać teraz odpowiedzi. Musiał tylko odważyć się zapytać. Przeraziła go jednak wypowiedź mężczyzny. Zasugerował, że w niedalekiej przyszłości może go zabić. Przez chwilę był cicho. Szukał w odmętach swojej pamięci pytań lecz świadomość tego, że faktycznie może zginąć była jedyną myślą w jego umyśle.
- Chcesz mnie zabić? - wyszeptał w końcu brunet.
- Oj no weź, Geogre. Wiem, że stać cię na coś lepszego. Wiem, że chcesz wiedzieć. Widziałem twój pokój. Szukałeś mnie. - odparł Clay i rozłożył się bardziej na krześle. Skrzyżował ręce na piersi i oparł się bardziej o oparcie.
- Czy chcesz mnie zabić? - powtórzył George nawiązując kontakt wzrokowy z facetem, który siedział na drugim końcu pokoju.
- Nie jestem pewien co powinienem z tobą zrobić. - westchnął głośno blondyn.
- To dlaczego mnie porwałeś?
- Bo wiesz za dużo, George. Widziałem twój pokój. Podejrzewam, że masz nawet większą wiedzę o mnie niż policja. Nie mogłem ryzykować, że w końcu mnie do nich wydasz.
- Nie zrobiłbym tego. - odpowiedział pewnie brunet nie spuszczając wzroku z twarzy młodszego, który zasłonił ją swoimi dłońmi pocierając o nią.
- Co? - zapytał zielonooki unosząc głowę. 
- Znaczy, zapewne gdybym cię złapał to tak by się skończyło ale... Chciałem sam cię znależć. - mówił starszy z poważnym wyrazem twarzy.
- W takim razie gratuluję odwagi. - zaśmiał się blondyn.
- Dlaczego to wszystko zacząłeś? - powiedział. W końcu zadał to pytanie. Nurtowało go i prawdopodobnie nie tylko jego. Miał nadzieję, że uzyska na nie odpowiedzieć.
- W ramach zemsty, Georgie. - odpowiedział i wstał ze swojego miejsca. Starszy zarumienił się na przezwisko jakim Clay go nazwał. Nie spuszczał wzroku z niego kiedy zmierzał w kierunku jego łóżka. Usiadł na krawędzi i zaczął się na niego patrzeć.
- Ma to związek z twoją przeszłością, prawda?
- Na swój sposób jesteś jednak inteligentny, wiesz? Chyba już znasz odpowiedź na to pytanie, prawda? - zapytał retorycznie patrząc się w ciemne oczy mężczyzny w dalszym ciągu przykutego do poręczy łóżka. Bruneta przeszły ciarki wzdłuż kręgosłupa przez spojrzenie jakim obdarował go blondyn. Było intensywne lecz nie wrogie. W jego oczach nie było widać niczego złego. Sam nie wiedział jednak co to było. Ten błysk, który pojawił się w nich dosłownie na jedną sekundę. Nie umiał go zdefiniować. Miał wrażenie, że jednym spojrzeniem mógłby go zamienić w kamień lecz nic takiego się nie stało. Brunet przełknął głośno ślinę, a jego ładnie widoczne jabłko Adama lekko drgnęło. Zielone spojrzenie blondyna od razu tam zawędrowało, a po chwili powróciło na twarz Davidsona. Starszy mężczyzna czuł się nagi pod jego spojrzeniem. Każda jego pojedyncza komórka czuła jego oczy na sobie. Nie trzeba było czekać, aby na jego ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Czy chcesz zapytać o moją przeszłość, Geogre? - zapytał nagle Clay i zaczął grzebać w jedzeniu bruneta, które stało się już zimne, i o którym brunet zapomniał. Mężczyzna kiwnął głową na znak zgody. - Więc pytaj.
- Kim dla ciebie byli ci ludzie?
- Zdradzili mnie. Zdradzili mnie i moją rodzinę i musieli ponieść za to konsekwencje. Żadnych by nie ponieśli gdyby nie ja - mówił Clay, a na jego twarzy pojawiała się złość - Gdyby nie ja, żyliby sobie dalej w swoich drogich domach i w zajebistej pracy, na którą nie zasłużyli. - George nie wiedział co powiedzieć. Zaczął jednak rozumieć jego zachowanie. Gdyby nie wspomniał o "drogich domach" nie domyśliłby się w jaki sposób te osoby mogły go skrzywdzić. Teraz już wiedział i wszystko nabierało coraz większego sensu. Wyciągnął swoją lewą dłoń, po czym niepewnie umieścił na większej dłoni blondyna. Głowa młodszego od razu uniosła się i spojrzał zdziwiony na Davidsona. Czuł jego zimną dłoń na swojej. Miał być to znak pocieszenia. Jednak jedyne co to sprawiło to wprowadziło go w lekkie zakłopotanie lecz faktycznie złość zniknęła.
- Jedzenie ci wystygło. - odparł Clay patrząc się w pełny talerz.
- Oh, zapomniałem. - odpowiedział George. Szybko zabrał swoją rękę z czerwienią na policzkach. Chwycił kawałek talerza i przysunął go bliżej siebie, po czym zaczął jeść. A blondyn po prostu tam siedział. Nie wiedział czy dobrze zrobił mówiąc mu o powodzie dlaczego to wszystko się zaczęło. Nie wiedział dlaczego brunet obdarzył go swoim dotykiem z własnej woli. Przecież był jego oprawcą, powinien się go bać. Nie wyglądał jednak na osobę, która by się bała. Czekał aż ten w spokoju spożyje swój obiad, a jak skończył, od razu wziął naczynie i wstał z łóżka.
- Idę dzisiaj na nocną zmianę, przyniosę ci kolacje trochę wcześniej. - powiedział i wyszedł z pokoju zamykając przy tym szczelnie drzwi. George próbował poskładać teraz wszystko w jedną całość. Dostał odpowiedzi. Na nie wszystkie pytania lecz jednak. Mógł już zrobić całkiem wiarygodną teorię. Ale po co mu była teoria skoro mógł poznać całą prawdę. I miał zamiar to zrobić.

Morderca z ulic Brighton | DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz