Rozdział 1

2.3K 125 423
                                    

Miłego czytania :*

Październik 2022

Rzucałem gumowymi piłeczkami w sufit już dobrych kilkanaście minut. Przyklejały się na parę sekund, a później z zajebistym przyśpieszeniem spadały, a ja testowałem swój refleks, usiłując je pochwycić. Zajęcie godne faceta, który skończył dwadzieścia dziewięć lat. Na suficie powstawały coraz to nowsze plamy, ale nie przejmowałem się, bo Susan i tak dostawała odpowiednio z dużo kasy od mojego ojca, więc na pokrycie kosztów malowania z pewnością jej wystarczy.

Kadzidło o zapachu drzewa herbacianego, właśnie kończyło się palić. Woń była okropna, ale Susan twierdziła, że miała działanie uspokajające.

I tak miałem ochotę ją udusić, więc nie wiem, jakim cudem psycholog doszła do takiego wniosku. Chyba kiepski z niej specjalista.

— Więc — odchrząknęła, chcąc wymusić moją uwagę. — Jak się dzisiaj czujesz?

— Chujowo, ale stabilnie. — Wzruszyłem ramionami, łapiąc wszystkie piłeczki.

— Czyli od trzech tygodni tam samo — zauważyła. — Skąd się to bierze, Adrian? Co czujesz przez ten czas?

— Jestem wkurwiony na cały świat i mam ochotę przywalić każdemu, kto stanie mi na drodze. — Rzuciłem wszystkie piłeczki naraz i znowu próbowałem je złapać, ale jedna przywaliła mi w głowę. — Chociaż nie, jednak jest trochę lepiej. Wreszcie będę mógł kierować.

— Nie czujesz obaw? — Skrzyżowała nogi, a ja odruchowo przesunąłem wzrokiem po jej łydkach.

— Dlaczego miałbym? Kocham szybką jazdę. — Podniosłem się do siadu. Oparłem łokcie na kolanach i przeczesałem czarną czuprynę. — Muszę wrócić do Portland i naprawić mustanga. Biedak stoi za garażem już ponad rok. Boję się myśleć o tym, jak wygląda silnik.

— Dlaczego ten samochód jest dla ciebie tak ważny?

— Urodziłem się w nim. Luigi nie zdążył dowieść Apollonii do szpitala. — Uśmiechnąłem się pod nosem. — Shelby to moje wspomnienia z Eleną, z Collinsem, gdy byliśmy młodzi, a także z bratem, którego często woziłem. Od tej czarnej bestii zaczęła się cała historia naszej rodziny. Nie mogę pozwolić, by to wszystko zginęło tylko dlatego, że rozwaliłem się o ciężarówkę.

— To zaskakujące, że nadal przywiązujesz do mustanga tak dużą wartość.

Przez chwilę bujałem się na twardej sofie, bawiąc się ortezą na prawej nodze. Już wkrótce będę mógł ją zdjąć, później jeszcze jakiś czas rehabilitacji, aby wreszcie móc poruszać się bez laski. Rana dobrze się goiła, a sam fizjoterapeuta twierdził, że po trzech miesiącach powinienem wrócić do pełnej sprawności.

Choć i tak nie wiedziałem, co przez to rozumieć.

Będę mógł dźwigać ciężary, robić przysiady czy po prostu pójść na spacer i się nie zaryć głową o bruk przez przeprost w kolanie?

— Zauważyłam, że masz nowe tatuaże — powiedziała, skupiając się na folii, która wystawała spod koszulki.

— Co za spostrzegawczość — prychnąłem.

— Czy mają jakieś znaczenie? — Kontynuowała, ignorując moją postawę.

— Mocny uścisk dłoni symbolizuje jedność z Nathanielem i braterskie wsparcie, które zawsze sobie okazywaliśmy — powiedziałem, odsłaniając materiał. Chciałem zaspokoić jej ciekawość, żeby wreszcie dała mi spokój. — To też jest taki... symbol pożegnania i powitania. Pożegnałem się z nim w życiu ziemskim, ale powitam w tym pozagrobowym.

𝐈𝐈. [+𝟏𝟖] 𝐅𝐥𝐚𝐭 𝐖𝐡𝐢𝐭𝐞 𝐢 𝐒𝐞𝐭𝐤𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz