Rozdział 3

2K 118 368
                                    

Miłego czytania :*

Bawiłem się palcami, rozglądając się z rosnącym napięciem po korytarzu prywatnej kliniki. Nie czułem wstydu, bo to nie była pierwsza taka wizyta. Jedynie obawy targały moimi myślami, a w efekcie i całym ciałem. Miotałem się na fotelu niczym przestraszony gówniarz, podczas pierwszej wizyty u dentysty.

Bałem się.

Bałem się, że jestem bezpłodny. Może i nie planowałem zakładania rodziny w najbliższych latach, ale po wypadku i trzech przedawkowaniach cholera wie, czy nadal mogłem nazywać się mężczyzną.

Możesz, zdrowe jądra nie są wyznacznikiem.

Jasne, chciałbym w to uwierzyć, diable Caruso.

Przejechałem dłonią po twarzy. Oparłem łokcie na kolanach i stukałem nerwowo obcasem, wpatrując się w białe drzwi z numerem dziewięć. Przygryzłem wargę na moment. Już sam nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Miałem papkę w głowie.

Coraz częściej ją miałem.

Amnezję również.

Przez te cholerne dragi i niedotlenienie w mojej głowie powstały jakieś dziwne dziury. Najbardziej bolał mnie fakt, że zapomniałem naprawdę wiele momentów z młodzieńczego życia. Ilekroć starałem się przypomnieć sobie wydarzenia z przeszłości, nie mogłem dostrzec żadnego obrazu. Elenę pamiętałem jedynie ze zdjęć, została także świadomość, że pachniała piwoniami.

Wibracje w kieszeni sprawiły, że zerwałem się, jakby ktoś przyłożył mi gorący metal do skóry. Przeczesałem włosy i wyprostowałem nogę, sięgając po komórkę.

— Wiem! Kurwa, już wiem! — Usłyszałem krzyk kumpla.

— Wow, ciebie również miło słyszeć, przyjacielu — mruknąłem, zagryzając kciuk. — Wiesz wreszcie, którą stroną ręcznika wycierasz twarz, a którą dupsko?

— Co? — Zawiesił się. — Ha, kretynie, odkąd mam wspaniałą kobietę, okazuje się, że do kąpieli przysługują mi trzy ręczniki, w dodatku każdy mam podpisany!

— Niewiarygodne. — Przewróciłem oczami, czego i tak nie mógł zobaczyć.

— Gabriel — powiedział. — Dam mu na imię Gabriel.

Zamilkłem na chwilę, usiłując przeanalizować słowa, które do mnie powiedział. Coś mi w tym wszystkim nie pasowało.

— Czy ty właśnie chcesz mi powiedzieć, że twój syn ma dwa miesiące, a ty dopiero teraz nadajesz mu imię? — zapytałem, cedząc słowa.

Na parę sekund w słuchawce nastała cisza. Sprawdziłem, czy aby przypadkiem nie rozłączył się, ale ku mojemu zdziwieniu, wciąż tkwił na linii.

Czyżbym trafił w sedno sprawy?

— Ty to się zawsze musisz przypierdolić do szczegółów, Caruso — fuknął w końcu.

— Szczegółów?! — Zaśmiałem się histerycznie. — Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać. Hm, Gabriel Collins, brzmi... dziwnie, a tak naprawdę to słabo, jak na syna takiego gnojka jak ty.

— Nie wkurwiaj mnie, pół nocy nie spałem, myśląc nad tym! — warknął z udręczeniem. — Vanessa już nie chce się do mnie odzywać. Obiecała mi, że pozwoli wybrać imię dla syna, a tymczasem ja nie mogę się zdecydować... nie mogę nic wymyślić, Caruso!

— Przecież rzadko kiedy myślisz, cóż więc dziwnego, że imienia nie potrafisz dobrać? — droczyłem się.

— Jeszcze słowo, a spuszczę ci łomot, wcale nie przejmując się tym, że jesteś niepełnosprawny.

𝐈𝐈. [+𝟏𝟖] 𝐅𝐥𝐚𝐭 𝐖𝐡𝐢𝐭𝐞 𝐢 𝐒𝐞𝐭𝐤𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz