ROZDZIAL XV

78 11 0
                                    

Kolejny szlaban o tak nienormalnej godzinie jaką jest siódma rano, zdenerwowałby każdego, bez wyjątku.
Theo również należał do tych osób, więc kiedy cały spocony wracał z kantorka Filcha, jego wzrok mógłby zamordować każdego. Wtargnął do Dormitorium Slytherinu, powiewając szatą niczym sam Mistrz Nietoperz. Skierował się do pokoju, który dzielił razem z Blaisem, Goylem, Crabbem i niegdyś Draco, i wytargał z kufra nowe szaty. Zamykając skrzynię, spojrzał przelotnie na Zabiniego, który jęczał coś przez sen.
- Ginny...Ah... - odwrócił się na drugi bok. Theo uśmiechnął się iście Ślizgońsko.
Ha! Teraz będzie miał szansę podenerwować Blaisiego bez obawy, że ten zachce powiedzieć o jego zadurzeniu w Harrym. Parsknął cicho i w przypływie ojcowskiej czułości, zasłonił Zabiniemu kotary, ażeby ten po obudzeniu, nie czuł skrępowania pewnym „problemem". Usatysfakcjonowany wyszedł z pokoju, kierując się do łazienek.
Na jego szczęście wszyscy współdomownicy jeszcze smacznie spali, więc bezkarnie mógł wziąć długi prysznic, bez obawy, że taki Goyle będzie mu sapał do ucha.
Ubierając się stwierdził, że pójdzie przed lekcjami odwiedzić Harrego. Uśmiechnął się w duchu mając nadzieję, że Gryfon już nie śpi, ponieważ chciał z nim trochę porozmawiać. Odniósł przepocone rzeczy do brudów i postanowił najpierw zejść do kuchni, gdzie poprosi Skrzaty o zrobienie gorącej czekolady.

***

- Cześć Zgredku! – powiedział, wchodząc przez obraz do kuchni. Poprawiając czarne włosy, zastanawiał się co założyciele Hogwartu – choć zapewne była to „urocza" Helga – chcieli pokazać poprzez gilgotanie gruszki.
Cholera jedna wie.
Skrzat uniósł swój wielki, niebieski wzrok na Theodora i zapiszczał głośno.
- Panicz Nott! W czym Zgredek może pomóc? - zapytał, uczepiając się jedwabnych spodni Theo.
Ślizgon uniósł brwi i spróbował strzepnąć Skrzata z nogi.
- Uh. Zgredku, zrobiłbyś mi dwie czekolady? – zapytał grzecznie.
- Dwie? Ale przecież panicza jest jedna osoba!
- Jedna dla mnie, a druga dla Harrego. – powiedział, trzęsąc nogą.
- Harrego?! – zapiszczał Skrzat, odczepiając się nagle od jego kończyny. - Harrego Pottera? O matko! Wstręcik! – zawołał, raniąc uszy Ślizgona. Zaraz koło niego pojawił się kolejny Skrzat. Skłonił się Theodorowi i uśmiechnął się szeroko, przez co na jego twarzy pojawiło się od cholery zmarszczek. Nott parsknął cicho - jak na Ślizgona przystało - i pomachał Skrzatowi. – Harry Potter chcę czekoladę! Zrób dwa kubki najlepszej czekolady, jaką umiesz zrobić i przynieś je, jak najszybciej! – dodał rozhisteryzowany. Wstręcik pomrugał parę razy oczyma i deportował się z charakterystycznym trzaskiem, ażeby pojawić się parę metrów dalej.
Theo wypuścił głośno powietrze i usiadł na pierwszym lepszym krześle. Po chwili przed nim pojawił się talerz, cały obładowany kanapkami. Spojrzał na Zgredka i podziękował mu, szybko biorąc chleb z szynką i pomidorem. Sam nie zdawał sobie z tego sprawy, ale przez tą całą karę był strasznie głodny.
Pochłoną połowę talerza, usilnie nie zwracając uwagi na irytujący wzrok Zgredka, który przyglądał się jego osobie z chorym zafascynowaniem.
Kiedy po piątek kanapce stwierdził, że więcej nie pochłonie, pojawił się przed nim Wstręcik z dwoma, wielgachnymi kubkami pachnącego napoju. Podziękował gorąco Skrzatom i jak najszybciej opuścił pomieszczenie.

***

Niosąc dwa, parujące kubki, nucił sobie jakąś melodie i kiwał raz, po raz głową w geście przywitania do budzących się obrazów. Kiedy spotkał Irytka, na którymś ze zakrętów, udawał, że wcale go tam nie ma i rzucił powitanie w stronę wyimaginowanego Krwawego Barona – Irytek zniknął tak, jak się pojawił.
Wszedł powoli do Skrzydła Szpitalnego i zapatrzył się piękny wschód słońca, widoczny zza okna. Westchnął cicho i mimowolnie szedł w stronę łóżka Harrego. Kiedy był już dwa metry od leżanki, musiał się postarać, aby nie rozlać czekolady, ponieważ potknął się o coś leżącego na ziemi. Z przekleństwem na ustach, spojrzał w dół i ze szczerym zdziwieniem, zobaczył parę bokserek. Wciągnął głośno powietrze i uniósł wzrok na łóżko.
Gdyby nie lata nauki panowania nad sobą, Theo w tamtym momencie rozpłakałby się i ćpnął kubkami o ziemię. Widok jaki zobaczył złamał jego serce. O ile, ono jeszcze tam było. Odwrócił wzrok i odłożył cicho kubki obok wazonu z różami, które dla niego zostały już tylko zwykłymi kwiatami bez zapachu. Odwrócił się i ze ściśniętym gardłem, wyszedł jak najszybciej ze Skrzydła, trzaskając drzwiami.

Only you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz