ROZDZIAL XXXIV

33 3 0
                                    

Przez całą noc zza kotar nie wydobywał się żaden dźwięk, co trochę przerażało Pottera. To nie tak, że chciał podsłuchiwać! Nie, nie! Po prostu bał się o to, co ci dwaj kretyni mogli tam robić. Sami. Oczywiście miał nadzieję, że nie posłuchali Seamusa i zachowali swoje - miał nadzieję - dziewictwa dla siebie. Chyba nie mógłby spojrzeć im w oczy przez kilka dobrych dni.
Sam Harry natomiast przez długi czas nie potrafił zasnąć. Często się wiercił i przewracał z jednego boku na drugi, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji do snu. Prawdopodobnie było to spowodowane przez emocje, które wciąż buzowały w jego krwi. W końcu wygrany mecz Quidditcha, który w małym stopniu gwarantuje Gryfonom finał robił swoje, a fakt, że miał już wybrane prezenty dla rodziny Malfoyów - potęgował jego zapał i samouwielbienie. Jedyne, co pozostało to wpłacenie odpowiedniej sumy, ponieważ swoje zamówienie wysłał kilka chwil wcześniej, przesyłając je dzięki pomocnemu Zgredkowi. Był podekscytowany i czuł, że wszystko powoli zmierza na dobry tor. Nawet nie przejmował się reakcją Lucjusza Malfoya. Nie ważne było jakie będzie miał zdanie na jego temat. Miał tylko szczerą nadzieję, że ojciec Draco nie będzie chciał ich rozdzielić, skłócić, czy co mu tam jeszcze do blond głowy przyjdzie. Prawdopodobnie nie przeżyłby rozłąki ze swoim marudnym Ślizgonem. Jego życie ustawiło i zakodowało sobie, że Draco Malfoy jest częścią życia Harry'ego cholernego Pottera i on sam nie zamierzał tego zmieniać. Wszystko było na swoim miejscu - on i Draco, który stał się jego otoczką i bańką, która zapewniała mu swoistą ochronę, bezpieczeństwo i przede wszystkim uczucia, których brakowało mu przez ponad połowę jego nędznego życia. Nie wiedział czym zasłużył sobie na postawienie blondyna na swojej drodze, ale był temu czemuś bardzo wdzięczny. W końcu śmiało mógł powiedzieć, że jest naprawdę szczęśliwy.
Z małym uśmiechem na ustach w końcu zasnął, pogrążając się w senne marzenia.
Niestety, nie był to jeden z tych przyjemnych snów, które ostatnio miewał.
Śniło mu się, że spada. Że spada z bardzo wysoka i bardzo długo, przy czym na swojej drodze spotykał dziwne postacie. Widział swoich przyjaciół i znajomych, którzy mieli dziwnie nienaturalne ciała i twarze wyrażające strach i cierpienie. Byli spowici ciemną mgłą, która otaczała ich kontury. Nie był to miły widok, a samego Harry'ego bardzo przestraszył i zmartwił. Później, kiedy jego nagie stopy dotknęły chłodnej ziemi, znajdował się w jakimś zamkniętym pomieszczeniu. Było ciemno, wilgotno i bardzo nieprzyjemnie. Potter czuł jak przechodzi go dreszcz strachu i oczekiwania na niewiadome. Po długim oczekiwaniu usłyszał warknięcie dochodzące z jednego kąta owego pokoju. Wziął głęboki oddech i przejrzał się sylwetce. Był on na czterech łapach, jednak kiedy zauważył Pottera, postać zmieniła swoją pozycję na stojącą, idąc powolnymi krokami w stronę bruneta.
W ciemnościach, Harry zauważył wyjątkowo jasne włosy, które mogły należeć tylko do jednej osoby w jego otoczeniu.
- Draco? - zapytał cicho, słysząc swój drżący głos. Wyciągnął dłoń w jego stronę i zrobił kilka kroków w przód.
W jasnych tęczówkach chłopaka, Harry zauważył pewnego rodzaju smutek i żal. Nie wiedział co one oznaczały, ale kiedy usłyszał ciche 'przepraszam' wiedział, że coś jest nie tak. Chwilę później Draco zamienił się w popiół.
On sam natomiast jęknął i przewrócił się na drugi bok. Był cały spocony.

***

Było już naprawdę późno, ewentualnie bardzo wcześnie, kiedy to dwóch ciepło ubranych Ślizgonów szło szybkim tempem w stronę swojego dormitorium. Z opuszczonymi różdżkami, które świeciły jasno oświetlając im drogę, zmierzali szkolnymi korytarzami, uważając aby nie trafić na Irytka, bądź kotkę Flicha. Draco był cholernie zadowolony, jednak idący za nim Blaise już nie za bardzo. Ciskał gromy wpatrując się uporczywie w draconowe plecy, mając nadzieję, że blondyn się przewróci. Ewentualnie coś mu spadnie na głowę, albo zmierzwi jego idealną fryzurę. Był pieruńsko zły, bo ten podły Ślizgon wyciągnął go z łóżka o godzinie bardzo nieprzyzwoitej. Zrozumiałby, gdyby Malfoy chciał go zabrać na podryw, albo na popijawę, ale sprawa, do której był mu potrzeby...
Równie dobrze mógł wziąć Pansy. Prawdopodobnie lepiej spisałaby się od niego, chociaż i tak było już za późno. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Mruknął nieszczęśliwie, czym zwrócił uwagę Draco, który spojrzał na niego przez ramie.
- Daj już spokój. Im szybciej dojdziemy, tym szybciej będziesz mógł spać - mruknął i przewrócił oczami, co dało przerażający efekt w blasku różdżek.
- Ciągle uważam, że przesadziłeś z tym prezentem - stwierdził Blaise, kiedy weszli w końcu do cichego dormitorium. Wszyscy smacznie już spali. Tylko zza okna wydobywał się cichy plusk wodnych stworzeń, które raz po raz zastukały swoimi ogonami w ciemnozielone szyby. Skierowali się do swojego pokoju, gdzie zdjęli swoje szaty wyjściowe. - Zresztą, co ja tam wiem. Nie mam komu dawać prezentów. Zwłaszcza takich.
- Wiesz dobrze, że to nie jest do końca jego prezent - powiedział po raz kolejny. Zaczął przebierać się w swoją ślizgońską piżamę, która kontrastowała z jego jasną skórą. - Blaise. Czy ty właśnie się nad sobą użalasz?
- Nie, no co ty. To, że tylko ja z tej homo-grupy nie znalazłem sobie prawdziwej miłości, nie znaczy, że jestem nieszczęśliwy - powiedział, a cała jego postawa ociekała sarkazmem. - W końcu jestem Blaise pieprzony Zabini! Mogę mieć każdą i każdego. Mogę mieć nawet ciebie i Pottera! Jednocześnie!
Draco uniósł wzrok znad składanej koszuli i spojrzał krzywo na swojego, pożal się Boże, przyjaciela.
- Ty chyba żartujesz. Wara od Harry'ego, a ja - Wskazał na siebie, przy czym jego broda uniosła się wysoko w ten malfoy'owski sposób. - Nawet kijem cię nie tknę, Blaise.
Z ust ciemnowłosego wydobyło się głośne prychnięcie, które za każdym razem rozśmieszało Draco bardziej, niż Blaise myślał. Upodabnia się wtedy do wielkiego dzieciaka, jednak dla osób pobocznych mogło wydawać się to bardzo ślizgońskie.
- Jęczał byś dla mnie, jak rasowa dziwka i ty dobrze o tym wiesz, Dray - stwierdził dobitnie i wskoczył pod swoją markową pościel, która specjalnie została zamówiona przez jego matkę, która uważała, że jej synek ma bardzo delikatną skórę. Miała rację, w końcu to sam Blaise Zabini - poskramiacz dziewiczych serc, zaraz za Draco, który na ten tytuł zasłużył już wieki temu.
- Dla ciebie zawsze... - mruknął ponętnie blondyn i oblizał prowokująco wargi. Wiedział dobrze, że rozczuli to Ślizgona do tego stopnia, że nie będzie mógł spojrzeć mu w oczy przez kilka dobrych dni.
- Draco, nie - warknął Blaise i spojrzał na niego znacząco, po czym przewrócił się na drugi bok robiąc dłonią wulgarny gest w stronę swojego przyjaciela.
- I tak mnie uwielbiasz - stwierdził wesoło Draco i położył się na swoje wygodne łóżka, gasząc różdżką światło. Był bardzo zadowolony.

Only you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz