ROZDZIAL XXVI

45 5 0
                                    

W gryfońskim Pokoju Wspólnym trwała uspokajająca cisza, którą raz po raz przerywało jakieś chrapnięcie czy pomruk. Taak, to siódmoroczni, którzy nie mieli siły wejść po schodach do sypialni. Leżeli gdzie tylko się dało, więc osoby, które wstały wcześnie i miały zamiar przejść przez salon, musiały bardzo uważać żeby nie nadepnąć przypadkiem swojego starszego kolegi czy koleżanki.
Tak było w przypadku małego Aleca, który znowu nie mógł spać i postanowił pochodzić trochę po Hogwarcie. Kiedy rozejrzał się po pomieszczeniu, jego wielkie niebieskie oczy nie mogły uwierzyć w to co widziały. Z wielkim rumieńcem spojrzał na przytulonych na kanapie starszych kolegów. Oczywiście byli to Dean i Seamus, którzy leżeli naprawdę blisko siebie. Może nawet i za blisko. Później, ogarnął spojrzeniem czy nie ma tutaj czasem Harrego, którego bardzo polubił i, który stał się jego autorytetem. Niestety, nie zauważył zielonookiego, więc westchnął cicho i smutny zaczął powoli lawirować pomiędzy butelkami i skacowanymi Gryfonami, pamiętając aby nikogo nie kopnąć. Kiedy był już prawie przy wyjściu z wieży, musiał zakryć usta dłonią, żeby nie krzyknąć czasem za głośno, ponieważ ktoś nagle złapał go za kostkę u nogi. Powstrzymał pisk i chcąc nie chcąc kopnął przypadkowo nieznaną rękę. Usłyszał głośne stęknięcie i szybko spojrzał w dół.
- Przepraszam! - szepnął gorączkowo kucając przed poszkodowanym. - Wystraszyłem się i nie wiedziałem co zrobić! Przepraszam, naprawdę nie chciałem~
Powtarzał delikatnym głosikiem i nieświadomie zaczął głaskać skaleczoną rękę. Jego wielkie, niebieskie oczy wpatrywały się przepraszająco.
- Uh. Dobrze, spokojnie! Nic się nie stało, w sumie to moja wina. To ja cię przestraszyłem, ale muszę powiedzieć, że kopa masz niezłego! - powiedział nieznajomy, nie do końca jeszcze obudzony, uśmiechając się przyjaźnie do małego Gryfiaka, który odetchnął uspokojony. - Jestem Neville, Neville Longbottom - dodał wyciągając przyjaźnie rękę. Alec trochę niepewnie spojrzał na wyciągniętą dłoń, ale uścisnął ją, przedstawiając się brunetowi.
*
- W której jesteś klasie, Alec? - zapytał Neville, kiedy szli razem w stronę kuchni. Longbottom chciał jakoś przeprosić młodszego za wcześniejsze wystraszenie go, więc zaproponował mu gorącą czekoladę, na co niebieskooki przytaknął uradowany. Czekolada była jego piętą achillesową.
- Teraz jestem w trzeciej... - mruknął trochę nieśmiało i spojrzał wielkimi, niebieskimi oczyma na zdziwionego Gryfona.
- Rany, wyglądasz na młodszego! - stwierdził przyglądając się brunetowi dokładniej. Gdyby miał obstawiać, już dawno powiedziałby, że Gryfiak jest w pierwszej, może drugiej klasie. Miał naprawdę łagodne rysy, pomimo ostro zakończonej brody. Przez myśl przeszedł mu pomysł, że Alec jest do kogoś podobny, ale szybko o tym zapomniał, ponieważ doszli do wejścia od kuchni, gdzie dało się wyczuć pysznie pachnące śniadanie. Zaburczało im w brzuchach, na co uśmiechnęli się do siebie.
Neville był zadowolony, ponieważ nie czuł, że ma jakiegoś kaca, no i kiedy widział uśmiechniętego Gryfiaka, robiło mu się jakoś cieplej na sercu. Połaskotał gruszkę a do jego uszu doleciał cichy śmiech Aleca. Pokręcił głową, ale wielki uśmiech wciąż trwał na jego twarzy. Przepuścił młodszego Gryfona i wszedł za nim do wielkiej sali, które zaparło dech Alecowi. Szczerze mówiąc nie wiedział, że w Hogwarcie jest takie pomieszczenie, więc był naprawdę zdziwiony. Przed nimi pojawił się Skrzat z wielkimi, odstającymi uszami, który zaproponował im szybko, jakieś kanapki i inne przekąski, które mogliby chcieć. Grzecznie, jak to na Gryfonów przystało, poprosili o swoje małe zamówienia, co Skrzat przyjął skinieniem głowy, po którym deportował się do innej części kuchni. Neville kątem oka zerknął na Aleca, który uśmiechał się od ucha do ucha, patrząc na wszystko iskrzącymi oczami. Uroczy dzieciak, przemknęło mu przez głowę.

***

W innej części Hogwartu, Gryfoni powoli budzili się ze snu, wyrywani z niego, coraz to głośniejszymi odgłosami dochodzącymi z sypialni. Wraz z kończącymi się pochrapywaniami, zaczynały się głośne jęki i pomruki, które roznosiły się po Pokoju Wspólnym tworząc zbiorową, skacowaną agonię dźwięków. Ci, którzy zeszłego wieczora balowali trochę ostrzej, musieli znieść totalny ból głowy i chęć zamordowania każdego, kto odezwał się trochę głośniej, niż było to wskazane. Normalne było, że w tej grupie znalazł się Seamus Finnigan. Pomimo tego, że - jak sam twierdził - 'ma bardzo mocną głowę', to on, był jedną z pierwszych osób, które musiały biec do toalety. Nie do końca kojarzył, dlaczego leżał razem z Deanem na kanapie, ale ważniejsze dla niego było dobiegnięcie do łazienki, jak najszybciej. Reszta z tych Gryfonów, która nie była w takim złym stanie, mozolnie i z oporem zaczęła sprzątać salon, żeby zdążyć na śniadanie, nawet jeśli nie mieli na nie ochoty.
Hermiona, która jako jednak z nielicznych, nie piła wczoraj z takim uwielbieniem jak reszta, zeszła schodami ze swojej sypialni, szukając Rona, który powinien się gdzieś panoszyć. Kiedy go nie znalazła, postanowiła trochę pomóc innym i wyciągnęła swoją różdżkę rzucając zaklęcie, dzięki któremu wszystkie butelki zniknęły z salonu, a inne talerze i kubki zostały ułożone kupkami na stole, i również jak butelki - zniknęły. Gryfoni zbiorowo zaczęli jej dziękować i grupami, wchodzić powoli na górę, każdy z nadzieją, że znajdzie spory zapas eliksiru na kaca.
Hermiona, która zajęła miejsce na jednej z kanap uśmiechnęła się zadowolona, ponieważ po jej myślach wciąż przelatywał obraz przestraszonej Skeeter. Na całe szczęście wszystko poszło zgodnie z planem, który obmyśliła razem z Pansy. Każdy odegrał swoją rolę tak jak powinien, a to, że uwinęli się do północy było uwieńczeniem ich wyprawy. Powodem, dla którego szukała od rana Rona, był fakt, że zaraz po ich powrocie, ona, Blaise i Pansy zostawili Weasleya z Theo. Stwierdzili, że muszą im trochę pomóc, jeżeli do końca roku szkolnego mają się w końcu zejść.
- Idioci - mruknęła rozczulona. Nagle na swoim ramieniu poczuła jakąś dłoń, więc wzdrygnęła się lekko i w odruchu wycelowała różdżką w intruza.
- Merlinie, Hermiono to ja! - krzyknął Harry, który uniósł ręce w górę jako gest poddania. Gryfonka przekręciła oczyma i opuściła dłoń. - Dzięki, że tak miło mnie witasz... - mruknął jeszcze.
Przeskoczył przez oparcie kanapy i usiadł koło brunetki, która poczochrała mu i tak wzburzone włosy.
- Co ty taki zadowolony jesteś, Harry? - zapytała patrząc na rozpromienionego Pottera. Naprawdę wydawało jej się, że zielonooki świeci od środka.
- Nic specjalnego, Mionka - stwierdził i spojrzał na zapalony kominek, jednak brunetce nie umknął szeroki uśmiech na ustach Harrego. Zmrużyła oczy i dźgnęła go porządnie w żebra.
- Harry Potterze! Ty jesteś zakochany! - powiedziała i sama zaczęła się głupio uśmiechać. Najwyraźniej humor Gryfona udzielił się jej wyjątkowo szybko. Brunet zaczął mruczeć coś pod nosem, jednocześnie masował miejsce, w którym dźgnęła go Hermiona, ciągle się przy tym uśmiechając.
- No to opowiadaj co się stało!
- W sumie nic się szczególnego nie działo, no...
- No nie mów mi, że nic się nie działo, jak widać, że coś się działo! - powtórzyła. - A zresztą dobrze wiesz, że widziałam jak wychodziliście z Draco z salonu. SAMI.
- No, bo... Tak jakoś wyszło, że, no... poszliśmy do Pokoju Życzeń i... Draco powiedział, że mnie kocha i w ogóle... No, nic specjalnego...
- A ty głupi, jednak jesteś. Oczywiście, że się stało! O rany, jakie to urocze! - wykrzyknęła Hermiona a Harry był coraz bardziej zażenowany, chociaż sam mógłby teraz krzyczeć jak idiota.
- Wiesz, ja chyba pójdę się wykąp... - zaczął, ale przerwał mu podniecony głos Gryfonki.
- Muszę iść porozmawiać z Pansy! No, przecież to jest takie urocze~! - powtórzyła, jakby sam Harry o tym nie wiedział.
Zanim Potter zdążył się ruszyć, Hermiony już nie było, więc westchnął głęboko, a jego głos zadrżał, kiedy to uśmiech powrócił na jego twarz. Wstał leniwie z kanapy i ruszył w stronę swojej sypialni, żeby wziąć jakieś świeże ubranie i pójść pod orzeźwiający prysznic.
- Życie jest, cholera, piękne! - oznajmił jakiejś drugorocznej Gryfonce, która spojrzała na niego przestraszona.

Only you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz